,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

środa, 19 grudnia 2012

Louis & Harry...♥♥ cz.2

Hej Directioners
Bardzo dziękuję za komentarze, ale proszę nie zaprzestawajcie.
To zapraszam na drugą część... ;*
Jest bez sensu, ale pojawiła się prośba,więc piszę.
Part One

Wm, że nie tematycznie, ale to foto jest sweet.
Nieogarniony chłód przeniknął Twoje ciało. Co do komórki. Tylko tyle czułaś. Ani bólu, ani zapachu nic. Kompletne zaćmienie. Przed oczami miałaś szarość. Nie wiedziałaś czy oślepłaś czy to mgła, czy może jeszcze dym z rozbitego samolotu. Właśnie. Samolot, wypadek, skok. To wszystko przeleciało przez Twoją głowę. A co z Ewą? Żyje? Czy w ogóle skoczyła? I ci chłopcy. Może natrętni ale w końcu ludzie. To jest zbyt mroczne, zbyt nierealne by mogło się wydarzyć. Podparłaś się jedną ręką unosząc tułów do góry. Nagle wszystko zaczęło nabierać kolorów. I nagle poczułaś przeszywający ból we wszystkich częściach ciała poniżej pasa. Zauważyłaś dookoła siebie czerwoną plamę. Kałuża krwi. Ale nie twojej. Ty byłaś cała, może tylko połamana ale po krwotoku ani śladu. Rozejrzałaś się wokół i to co zobaczyłaś było szokujące. Klęcząca czarna postać, a na jej kolanach... Ewa. I to stamtąd sączyła się krew. O Boże. Śmierć? Nie mogąc ustać na nogach, podciągając się rękami ''doszłaś'' te kilka metrów do swojej przyjaciółki. Mroczna postać pochylała się nieruchomo nad jej twarzą, której czoło owinięte było przeciekającą krwią, białawą chustą. Jej własną chustą. Nie mogłaś wydusić ani słowa. Przecież śmierć nie przychodzi tak po prostu zmaterializowana. Ona jest, ale to tylko stan. Więc jak wyjaśnić to? Halucynacje? Nie, z pewnością nie. Czarna istota podniosła swą głowę i teraz do Ciebie dotarło, że to nie żadna śmierć, ale ten chłopak. Ten natrętny, nieodpowiedzialny, natarczywy, nużący, niedojrzały Louis. A teraz to kompletne jego przeciwieństwo. Popatrzył na Ciebie załzawionymi i podeszłymi krwią oczami, które wyrażały smutek, rozpacz, współczucie. Wszystko co można czuć w takiej chwili. Znów opuścił wzrok, spojrzawszy na dziewczynę. Z miejsca przepasanego materiałem nadal skapywały krople krwi. Jej klatka piersiowa się nie poruszała. O nie, a jednak. Poczułaś wzbierający w Tobie strach i złość. Strach przed przyszłością, złość na przeszłość. Teraźniejszość była dziwnie odległa, jakby jej nie było lub istniała kilka epok wstecz. Znów obiegłaś wzrokiem okolicę w poszukiwaniu pana Harolda. Niestety ten wypadek przyniósł znaczny uszczerbek wzrokowy. Louis zorientowawszy się że szukasz jego przyjaciela, odrzekł:
L- Oni nie żyją.
Do twoich oczu zaczęły napływać łzy. Straciłaś przyjaciółkę i zapewne sama zaraz się wykończysz, bo jak przerwać w takich warunkach z niedowładem oczu, kończyn, psychiki. Ułożyłaś się na ziemi, patrząc w jedyny czysto błękitny i wesoły skrawek nieba.
T- Ewa, wiem że tam jesteś - mówiłaś patrząc prosto w niebo - to oczywiste że trafiłaś tam. Jeśli, jeśli mogę to proszę, pomóż mi umrzeć. I tak nie przeżyję, więc proszę bądż tu ze mną. Nie zostawiaj mnie. I choć pewnie te słowa nie przywrócą ci życia to muszę je powiedzieć. Kocham cię, tęsknię i przepraszam. - spojrzałaś na chłopaka. Zerkał na ciebie roniąc pojedyncze łzy - I mysiu jeśli możesz, zaopiekuj się tym chłopakiem. To wszystko co mówię do Ciebie jako człowiek.
Zamknęłaś oczy i spod zaciśniętych powiek sączyły się łzy.
L- To nasza wina.
T- Proszę?
L- To przez nas nie żyją.
T- Co ty mówisz?
L- Ten głupi pomysł.
T- Ale przecież i tak... i tak stracilibyśmy życie.
L- Tak, ale przynajmniej wszyscy i bez wyrzutów sumienia.
Chłopak delikatnie dołożył ciało Ewy, po czym sam ułożył się obok niej. Prawie niezauważalnie przymykał oczy.
T- Louis, co się dzieje.
L- Żegnaj. Przepraszam.
Zasnął już na wieki.
T- Ale Louis, poczekaj. Nie odchodź. Proszę. Zostań!
Było już za póżno. Ona i oni już, już pożegnali się z ziemską wędrówką. Jedyne co w tej chwili chciałaś zrobić to krzyczeć. Krzyk rozpaczy i nieogarnionej goryczy.

Gwałtownie podniosłaś głowę. Rozejrzałaś się dookoła. Było ciemno. Ciemno ale przytulnie. Ciepło miękko i ... znajomo? Po chwili widziałas w tej ciemności nieokreślone kształty, ale już wiedziałaś gdzie jesteś. ''A więc to tylko sen'' - pomyślałaś i minimalnie się uśmiechnęłaś. Ale po chwili uśmiech zniknał z twoich ust. Omiotłaś wzrokiem łóżko. Louisa nie było. Wybiegłaś natychmiastowo z pokoju kierując się do sypialni Harryego i Ewy. Otworzyłaś z rozmachem drzwi. Spojrzałaś na łóżko. Tak jak myślałaś, Ewy nie było. Zbiegłaś na dół gdzie wchodząc do kuchni ujrzałaś rozradowanego Hazzę.
H- Cze...
T- Harry, Ewa i Louis już pojechali?
H- Co tak gwałtownie? Tak, pojechali. Jakieś pół godziny temu.
T- Musimy po nich jechać. Oni nie mogą dziś lecieć.
H- Ale czemu? Przecież Lou nie może przełożyć tego wywiadu. Myślisz że Hiszpania ma tyle wolnego czasu żeby zmieniać grafik?
T- Nie o to chodzi. Chyba ich życie jest ważniejsze niż jakiś wywiad.
H- Ale o co ci chodzi?
T- Przecież wiesz, że wszystkie moje horrorystyczne sny się sprawdzają.
H- O nie.
T- Jazda, ubieraj się!
Zerknełaś na zegarek. Dochodziła 6 rano. Po piętnastu minutach byliście w aucie Hazzy.
H- A konkretnie co ci się śniło?
T- Nie ważne. Pospiesz się.
Harry przysipeszył. Po chwili byliście na lotnisku. Przeciskałaś się przez tłumy ludzi byle tylko dotrzeć do informacji. Tłok był ogromny. Ciągnęłaś Hazz za rękę torując przejście waszej dwójce.
T- Przepraszam panią, czy samolot do Madrytu już wyleciał?
R- A jakie linie lotnicze?
T- Ryanair.
R- Nie, jeszcze nie. Właśnie ostatni pasażerowie wsiadają na pokład.
T- Dziękuję. Harry idziemy.
H- A mamy bilety?
T- To idź kup!
Hazz szybko kupił 2 z ostatnich 3 biletów i ruszyliście do odprawy. Kilka minut później staliście jako ostatni pasażerowie w kolejce do samolotu. Maszyna miała drobne usterki więc lot był opóżniony. Weszliście na pokład. Szybko odnależliście dwie znajome twarze. Bladą, pociągłą i uśmiechniętą twarz Ewki oraz lekko różową promienistą twarz Tomlinsona. Podeszliście do nich.
L- Boże, co wy tu robicie?!
T- Nie lecicie. Szybko, musimy opuścić ten samolot.
E- Ale jak to?
H- No tak to, już.
Lou i Ewa zebrali bagaże i wszyscy wocofaliście się so wyjścia. Drzwi samolotu były zamknięte.
H- Czy, yy, my możemy wyjść?
S- Przykro mi ale nie. Drzwi są zamknięte i nikt stąd nie wyjdzie.
L- Ale my musimy!
S- A ja muszę Wam odmówić. Zajmijcie państwo miejsca i poczekajcie do końca lotu.
T- ALE TEN SAMOLOT SIĘ ROZBIJE!!!!
S- Niech pani nie żartuje i nie straszy nam pasażerów dobrze? Proszę zająć miejsca.
T- Jeśli zginę moi rodzice pozwą pani rodzinę do sądu. - powiedziałaś ledwodosłyszalnie i razem z resztą przeszłaś na tyły samolotu.Wszyscy milczeliście. Nie miałaś ochoty na rozmowę więc nie przerywałaś tej błogiej ciszy.
Od razu po starcie głos stewardessy oznajmił. Oznajmił to amo co w śnie. Słowo w słowo takie samo. Czyli jednak.
Tym razem nikt nie wpadł na świetny pomysł skakania z samolotu. Ludzie zachowywali się tak jak w Twoim śnie. Z całych sił wtuliłaś się z Louisa i zamknęłaś oczy. Już wszystko było ci obojętne.
,,Wolę zginąć z poczuciem spełnienia, nie wyrzutów sumienia''
Po raz kolejny, wszystko miało się zakończyć.

*******

Powoli uchyliłaś oczy. Początkowo wszystko było czarno białe, ale z czasem zaczęło nabierać kolorów. Po chwili zaczęły docierać do ciebie jakieś dżwięki.
E- [T.I], [T.I] słyszysz mnie?
Rozchyliłaś powieki. Dookoła było biało, a nad tobą siedział Ewa. W oczach  miała łzy, a na policzkach purpurowe plamy.
E- Obudziłaś się. Nareszcie.
T- Co się stało? Gdzie jestem?
E- [T.I] jesteś w szpitalu. Bo... miałaś wypadek.
T- A gdzie Louis?
E- Louis, eeee, on. On nie żyje.
T- Co?!?! - nie docierały do cb te słowa
E- Razem z Harrym, oni... oni próbowali cię uratować, ale wyszło jak wyszło.
Po twoich gorących policzkach spływały wolno kolejne krople.
T- A gdzie jest Harry?
 E- Leży w osobnej sali. Jeszcze nie można go odwiedzać.
T- Ale Louis... proszę, powiedz że to tylko kolejny sen, że to nie prawda.
E- Proszę... Nie wiem jak ci pomóc.
       Ostatnia, pojedyncza łza spłynęła leniwie po policzku spadając bezwiednie na białe prześcieradło, pozostawiając jedynie białą plamę.
***************************************
''Louis, tak bardzo za Tobą tęsknię. Wiesz, że niemusiałeś tego robić, nie musiałeś się poświęcać. Mogłeś żyć. Po co mnie ratowałeś? No po co?! Moje życie bez Ciebie nie ma sensu, ale jednak zostanę. Chcę być silna i podziękować ci, w końcu dałeś mi drugie życie. Dziękuje. Kochałam Cię, Kocham i Kochać będę.''

Położyłaś pergamin na smukłej marmurowej powierzchni i odeszłaś powolnym krokiem w stronę bramy. Nie obejrzałaś się, bowiem wiedziałaś że wywoła to tylko kolejny potok łez.
Poczyłaśjak dziwny, ciepły wiatr owiewa twą talię. Taki ciepły, spokojny, nienaturalny.
Przyniósł ze sobą zapach Louisa. Zapach, a po chwili także słowa.
''Kocham Cię, nie zapomnij o mnie. Twój Lou''

BY ELL
Wiem, wiem że kit.
Nie musicie mi tego wytykać.
Lecz mimo wszystko proszę o komentarze.
Proszę, zaglądajcie do zakładki ''Konkurs'' oraz ''Zakładka''

P.S. Nie bd mnie przez jakiś czas.
       Mam trochę spraw do przemyślenia.
       A imagina +18 dodam od razu po powrocie.

To paaaa
Do napisania.

7 komentarzy:

  1. Przez ten imagin dwukrotnie płakałam,bo był dwukrotnie tragiczny,ale jest super,zresztą jak wasze prawie wszystkie imaginy!

    PS Proszę o imagin z Zayn'em na Wigilię związany z Wigilią (ewentualnie w Boże Narodzenie związany z Bożym Narodzeniem) wzruszający,ale nie tragiczny dla Aśkki z Krakowa!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny ten imagin. kocham tragiczne zakonczenia, wiem to moze troche dziwne, ale nic na to nie poradze... tak czy inaczej, czekam na wiecej takich imaginow, pis bo masz dla kogo :D a co do tego co napisalas pod imaginem - to zaden kicz, pamietaj o tym! Zapraszam rowniez do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z lepszych jakie ostatnio czytałam <3

    you-liberate-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny
    http://kwiatowa16.blogspot.com/
    u góry macie link na mojego bloga wpadnijcie i dodajcie może jakiś komentarz prooosze?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeden z najlepszych imaginów jakie czytałam :) <3 Wpadajcie tutaj :)http://marlentomlinson-hazz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę powstrzymać łez, to było piękne :') . Taka szkoda że Lou nie przeżył :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Kit nawet wtedy, kiedy ledwo powstrzymuję łzy? Really?!

    OdpowiedzUsuń