,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

wtorek, 25 grudnia 2012

Harry...♥



Hej, jak tam święta? Bo mnie rozpiera wena


Oto imagin dla Natalii z wybrzeża

Imagin z Harrym



Spojrzałam w stronę bruneta ze strachem w oczach, mimo że zawsze przy nim czułam się tak błogo bezpiecznie, dziś bałam się, że jednak coś pójdzie nie tak. I poniekąd miałam rację…
H: Kochanie, wszystko będzie dobrze. Musi być – powiedział lokowaty
Ty: Ale spójrz – pokazałam w stronę salonu- choinka jeszcze nie ubrana, z jedzenia mamy tylko pierogi. A właśnie. Looou- krzyknęłam- ty miałeś barszcz gotować, chodź do kuchni.
Harry przytulił mnie, jednak nadal zżerały mnie nerwy.
Lo: Już idę
Ty: Kochanie , my musimy zrobić uszka, bigos …
N: O nieeee- usłyszeliśmy głos blondyna. Szybko wkroczyliśmy do salonu. To co zobaczyłam przerosło moje najczarniejsze myśli. Ogromna choinka leżała na podłodze, wokół niej szkliły się kawałeczki potłuczonych bombek i dekoracji. Poczułam się słabo i usiadłam. Byłam bardzo bliska płaczu. Harry z Zaynem zaczęli sprzątać ten cały bajzel, Liam zaczął mnie pocieszać. Kochany przyjaciel, zawsze umiał postawić mnie na nogi.
Ty: Dziękuję .- przytuliłam chłopaka czule.- Dobra chłopcy, damy rade, tylko się ogarnijcie Louis jak tam barszcz? A ty Niall ubierz tę małą sztuczną choinkę z piwnicy.
Lo: [T.I] chodź spróbować.- weszłam do kuchni, a biel mąki porozsypywanej we wszystkie cztery strony świata doszczętnie mnie zdołowała, ale powstrzymałam się od wrzasków.
Ty: Dobra pomijając ten burdel, daj łyżkę
Li: A nie możesz innym sztućcem z łaski swojej?
Ty: Na przykład?
Li: Hm… widelcem?-  zignorowałam Liasa i wzięłam z szufladki łyżkę i nabrałam trochę cieczy. Zapach nie zwiastował niczego niepowołanego. Jednak już po chwili poczułam wzbierające wymioty. Pędem ruszyłam w stronę łazienki, a zaraz za sobą usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to Harry, a że nie chciałam żeby widział mnie w tym stanie  szybko zatrzasnęłam drzwi toalety, po czym dał się we znaki odruch wymiotny. W celu ogarnięcia się przemyłam twarz wodą, oraz wypłukałam usta.
H: Kochanie wszystko w porządku? -nie odpowiedziałam, tylko otworzyłam drzwi i przytuliłam się do ukochanego. Wymioty to jedna z rzeczy których żywnie nienawidzę.
H: Już dobrze, nie będziesz już próbować eksperymentów Tomlinsona. Może położysz się i odpoczniesz?
Ty: Nie- odpowiedziałam stanowczo- nie chce mieszkać na ulicy kochanie, jak zostawię gotowanie w waszych rękach.
H: No dobrze, ale będę cię pilnował.- pocałowałam czule bruneta.
W tym czasie chłopcy chyba pogonieni przez Liamusia jakoś ogarnęli dom. Choć nadal nie było widać u nas wigilii. Załamałam ręce.
Ty: Dobrze chłopcy. Przepraszam was za… to – Niall mnie przytulił, a Louis skruszony z przepraszającą miną powiedział
Lo: Wybacz mi prooosze. Ja nie chciałem. Nie umiem gotować.
Ty: To nie twoja wina, po prostu tak wyszło. Mamy jeszcze trzy godziny. Niall choinka, Liam stół, Zayn jedzie po Perrie i dziewczyny, ja i Harry zajmujemy kuchnię.
1D: Tak- krzyknęli chórem.
***
Ciągle jakoś źle się czułam. Bałam się, Harry to chyba zauważył. Od kilku lat chorowałam na cukrzycę , co prawda skutki choroby były znikome i od roku nic się nie działo, ale ryzyko było.
H: Wszystko, ok.?
Ty: Oczywiście. Już jesteśmy prawie gotowi. Nalej kompotu, ja pójdę się przebrać. Szłam wolno po schodach, opierając się o ścianę, strasznie kręciło mi się w głowie. Weszłam do naszego pokoju, zawiałam się i upadłam.
***Oczami Harolda***
Hmm.. [T,I] nie ma już ponad 15 minut, miała za chwilę wrócić, pójdę sprawdzić.
Wbiegłem po schodach do naszego królestwa i zobaczyłem… Moje kochanie leżało na podłodze. Miała zamknięte oczy. Schyliłem się i zacząłem nią potrząsać. Przecież kiedyś chorowała na cukrzycę ,a co jeśli… nie chciałem o tym myśleć. Zadzwoniłem po pogotowie, jak zwykle przyjechali z wielkim opóźnieniem. Pojechałem razem z nią ambulansem.
*** Twoimi paczadełkami***
Obudziłam się w szpitalu, Harry wyjaśnił mi wszystko, tylko jego wpuścili, ale to i tak wspaniale, reszta czekała na zewnątrz. Miałam badanie krwi i kilka innych, lekarz kazał czekać. Byliśmy z Harrym sami kiedy wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Harry zmartwiony spojrzał w moim kierunku.
Ty: Panie doktorze czy to ma coś wspólnego z moją cukrzycą?
L: Nie ale w przyszłości minimalnie tak- nie rozumiałam lekarza.
H: O boże co się stało? Może pan powiedzieć, tylko proszę czy to coś poważnego?- panikował Styles, co prawda podzielałam jego strach, ale gdzieś w głębi czułam że nic złego się nie stanie. Heh, kobieca intuicja , tym razem mnie nie zawiodła.
L: Czy to pani chłopak?
H: Oczywiście- odpowiedział za mnie, nie rozumiałam skąd wzięło się to pytanie, ale zaraz się wszystko wyjaśniło.
L: Spodziewacie się dziecka- te trzy słowa wywołały u mnie kontrastowe uczucia. Wspaniale że to żadna straszna choroba, ale dziecko to taka odpowiedzialność. Spojrzałam na chłopaka suszył ząbki od ucha do ucha, widać było jak na jego twarzy malował się szok. W chwili podbiegł do lekarza przytulił go i wybiegł na korytarz krzycząc, że zostaje ojcem.
L: Pozazdrościć pani takiego męża – uśmiechnęłam się
Ty: Sama w to nie wierze.
Po tym  jak mój ukochany zostawił mnie na pastwę szpitala, na szczęści przyszła reszta, czyli Zayn z Perrie, Niall, Liam i Louis z dziewczynami.
Ty: Czeeeeeść, jak się cieszę – wyszczerzyłam się do moich kochanych przyjaciół
Louis: Hazzuńcio to uderzył się w głowę? Bo gadał od rzeczy, że jest ojcem
Ty: Być może, ale co do ojcostwa to miał rację.
P: Nie żartuj, serio? Jak się cieszę- wszyscy się przytuliliśmy
N: Czyli wigilię spędzamy w szpitalu? Patrz wszystko mamy
Ty: Wspaniale, a nie wiecie gdzie jest mój wariat bo się martwie
Li: Nie odbiera – pokazał na telefon.
W tym momencie do sali wkroczył lokers z ogromnym bukietem kwiatów i pluszowym kotem nadnaturalnych rozmiarów. Szczerząc się podał mi misia.
H: To dla ciebie- w tym samym momencie zorientowałam się że kot w pysku trzyma małe czerwone pudełeczko, otworzyłam je i zobaczyłam przepiękny pierścionek z zielonym brylantem niczym oczy Harrego. Chłopak ukląkł prze łóżkiem
H: Kochanie, czy zechcesz zwać się panią Styles i dzielić ze mną swoje życie.
Ty: Z nikim innym kotku, tylko z Tobą.- nasze usta złączyły się, pierwszy pocałunek narzeczeństwa trwałby wieczność gdyby nie marna cierpliwość kochanych przyjaciół…
By Harrieta
_______________________________________________________
Wm, że zakończenie popsułam. Przepraszam ale to skutki ubocznie 1D Infection ;D
Proszę dawajcie komenty i opinie. Do zobaczenie ;*


           

6 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! Jej!Przepiękny,przecudowny,uroczy,wszystko na raz! Thank you za napisanie tak wspaniałego imagina! Napiszesz dla mnie jeszcze jeden? Please,please,please! Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję cię do '' Liebster Aword ''
    więcej na ===> : http://imaginy-forever-young-directioner.blogspot.com/

    musisz odpowiedzieć na pytania , które znajdują się poniżej , nominować 11 blogów i zadać 11 pytań tym blogom , powodzenia :D
    rób tak jak w moim poście . ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!*___* poczytałam trochę twoich imaginów i stwierdzam,że KOCHAM ten blog :D
    Zapraszam tutaj:
    http://lovestory-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisz coś dla mnie nazywam się Natalia napisz cos dla mnie o harrym jak możesz a i zajebisty😎

    OdpowiedzUsuń