,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

sobota, 31 sierpnia 2013

Liam..♥

Tu Ariel wraz z imaginem dla Patrycji Knapik. Proszę, kochana:




Narysuje mydłem, napisze: 
'' I love you "
Dwa scenariusze jednego przeznaczenia.
Inny wygląd i kolor jednej gry.

Napiszę o tym, że odeszłaś,
Ale szybko wróciłaś, na zawsze.
Ty rysowałaś 
Drzwi dla mnie ,które w przód zamknięte.

Zamknąłem zeszyt i spojrzałem na nauczycielkę.  Mówiła coś o fermentacji czy coś. Szczególnie mnie to nie interesowało. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. Obudził mnie dopiero dźwięk dzwonka. Spakowałem książki i skierowałem się ku wyjściu ze znienawidzonego pomieszczenia.
N: Panie Payne?
J: Tak? – spojrzałem na nauczycielkę.
N: Rozumiem, że nie interesuje pana biologia, ale jednak mógłby pan okazać trochę szacunku dla przedmiotu.
J: Nie rozumiem o co pani chodzi.
N: Spał pan na lekcji.
J: Co? Wcale nie spałem. Ja miałem tylko zamknięte oczy. Słuchałem pani.
N: W takim razie na następnej lekcji będzie pan odpowiadał. Do widzenia.
Wyszedłem z klasy oburzony. Jak ona tak może. Bezkarnie karać ludzi za to, że są znudzeni. Opuściłem szkołę szybkim krokiem wracając do domu. Nie. Zmieniłem kierunek. Park. Tak. Nie miałem siły wysłuchiwać dociekliwości mamy jak było w szkole i tak dalej. Kiedy byłem już na miejscu, usiadłem na ławce i zacząłem śpiewać piosenkę którą wcześniej ułożyłem.

J: Narysuje mydłem, napisze: 
'' I love you "
Dwa scenariusze jednego przeznaczenia.
Inny wygląd i kolor jednej gry.

Napiszę o tym, że odeszłaś,
Ale szybko wróciłaś, na zawsze.
Ty rysowałaś 
Drzwi dla mnie ,które w przód zamknięte.

Usłyszałem, że ktoś śpiewa dalszą część. Jakaś dziewczyna.

Ty: Wiesz że wszystko można naprawić,
Zobaczyć, przewrócić stronę,
Zrobić znów, napisać monologi
I sceny wyrzucić niektóre...

Dekorację zmienię na jesień
O miejsce nikt nie spyta.
Pozwól mi to zrobić w tajemnicy,
Aby wyglądało przypadkowo.*

Dołączyłem do niej.

Ty&Ja: Nie pisz ''The end" ja wymyślę happy end.
Zrobię tak, że dwa serce znów zabiją w takt.
Wszystko tak jak w filmie, pozwól tylko nagrać go.
Nie pisz ''The end" ja wymyślę happy end.

Ty: Cześć. Jestem [T.I]. Bardzo podoba mi się twoja piosenka.
J: To też w połowie twoja piosenka.
Ty: W każdym razie, podoba mi się twoja część piosenki.
J: Twoja też jest piękna. Mam ma imię Liam.
Ty: Miło cię poznać. Ee… Co cię natchnęło do napisania tego tekstu?
J: Ymm…Właściwie to lekcja biologii. – zaśmiałem się głupio.
Ty: Musiało ci się bardzo nudzić, hym?
J: Bardzo to mało powiedziane. Masakrycznie!
Ty: Nie mogło być aż tak źle, bez przesady. – zaśmiała się słodko.
J: [T.I], co powiesz na to, abyśmy poszli razem na kawę, hm?
Ty: Ojej, bardzo chętnie.
J: Super, chodźmy. – uśmiechnąłem się.
            Siedzieliśmy w kawiarni prawie dwie godziny i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Było bardzo miło. [T.I] okazała się bardzo miłą osobą o charyzmatycznej duszy pragnącej odkrywać świat. Kochała śpiewać i tańczyć. Własne teksty piosenek pisała już jako mała dziewczynka. Bardzo to w nią wrosło, teraz nie potrafiłaby już żyć, bez swojego zeszytu z fragmentami piosenek. Jako dziecko zaczęła też komponować. Grała na gitarze i na pianinie. Nie pochodziła z bardzo bogatej rodziny. Na pierwszą gitarę zarobiła sama, a na pianinie nauczyła się grać w pobliskim domu kultury. Kochała to. Chciała iść do szkoły muzycznej, ale nie było jej na to stać. Jej tata pracował na niską pensję, a mama wcale. Była ciężko chora, nie mogła wypełniać wszystkich obowiązków domowych. [T.I] już jako nastolatka postanowiła sobie, że jej życie w przyszłości będzie wyglądało inaczej. Chciała założyć rodzinę znaleźć dobrą pracę iść na studia. Dlatego zawsze była prymuską. Nie miała wielu przyjaciół. Wszyscy uważali ją za kujonkę. Ale ona nie poddawała się. Dążyła do celu i tak jak Messi chciała spełnić marzenia.   
            Odprowadziłem ją do domu. Mieszkała na przedmieściach.
Ty: Wejdziesz? – zapytała cicho.
Ja: Tak, mogę.
            Minęliśmy korytarz, kuchnię i weszliśmy do skromnego pokoiku. Z oczu dziewczyny można było łatwo wyczytać zawstydzenie. Ale nie mogłem oderwać od nich oczu. Było w nich coś więcej. Niepewny i ledwo zauważalny uśmiech wkradł się na jej twarz. Szybko odwróciła głowę. Uśmiechnąłem się.
Ty: Chcesz  się czegoś napić?
Ja: Wody, jeśli można. – Wyszła i za chwilkę wróciła ze szklanka wody w dłoni.
Ty: Smacznego. – zrobiłem mały łyk.
Ja: Dziękuję.
Ty: Liam, ja ci dużo o mnie powiedziałam, a ty o sobie prawie nic.
Ja: Okej, to teraz ci opowiem o sobie. Jestem Liam Payne. Również bardzo lubię śpiewać, czasem piszę teksty piosenek i wiersze. Zawsze chciałem być sławny. Nie wiem czemu, ale myślę, że to właśnie moje przeznaczenie. Śpiewać dla innych i uszczęśliwiać ich. Chciałbym dzielić się moją pasją, nawet z osobami które tego nie potrafią.
Ty: A mogę jeszcze o coś zapytać?
Ja: Tak, oczywiście.
Ty: Ta piosenka, wiesz, którą razem śpiewaliśmy, nie była wesoła. Coś wiem o pisaniu tekstów i myślę, że nie powstała tak po prostu. Czuję w niej emocje autora. Czuję, że jest to historia, którą autor chciał przekazać światu. To prawda?
Ja: Nie do końca. Prawdą jest, że się zakochałem, oraz to, że moja ukochana odeszła. Ale nie wróciła już. Nie chciała abym pisał szczęśliwy koniec, tak jak jest w piosence. Masz rację, piosenką namalowałem moje emocje. Ona była wspaniałym człowiekiem. Sprawiała, że czułem się bezgranicznie dobrze. Wystarczała jej obecność, rozumiesz?
Ty: Tak, chyba tak.
Ja: Ale chyba nie była mi pisana skoro odeszła. – zastanowiłem się chwilę. – A twoja część piosenki?
Ty: Już dawno to wymyśliłam. Ale z niczym mi się nie kleiło. Mimo, że treść bardzo mi się podobała.
Ja: Myślę, że to przeznaczenie, że fragment mojego i twojego tekstu tak idealnie do siebie pasowały.
Ty: Wierzysz w przeznaczenie?
Ja: Oczywiście. Przecież to co nas spotyka z dnia na dzień to nie mogą być przypadki. Sama pomyśl. Jeżeli spotkam na drodze swoją przyszłą żonę, to przypadek?
Ty: Spotkałeś?
Ja: Chyba tak.
Ty: W takim razie, przeznaczenie musi istnieć. Chciałabym ją poznać. Czy naprawdę pasuje do ciebie.
Ja: [T.I], pamiętasz jak mówiłaś, że chciałabyś spełniać marzenia, zupełnie jak Messi?
Ty: Tak, oczywiście.
Ja: Chciałbym pomóc ci je spełnić. I tak, ta dziewczyna idealnie do mnie pasuje. Uwierz.
Ty: Ja jestem tą dziewczyną?
Ja: A wiesz, dlaczego uważam, że to przeznaczenie?
Ty: Dlaczego?
Ja: Bo do tej pory nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Ale jak to mówią, miłości nie ogarniesz.
Ty: Myślisz, że to się uda?
Ja: Jestem pewien.

* * Trzy lata później * *

K: [T.I], czy bierzesz tego tu obecnego Liama Payne za męża?
Ty: Tak.
K: Liamie, czy bierzesz tą tu obecną [T.I.iN] za żonę?
Ja: Tak.
K: A więc ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.


            Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk marszu weselnego. Ja i moja żona staliśmy przed ołtarzem i cieszyliśmy się sobą i naszym nienarodzonym jeszcze dzieckiem. 


*Fragment rosyjskiej piosenki Happy End - Пара Нормальных (polecam)
______________________________________________________
Co sądzicie? Proooszęę wyrażajcie opinie w komentarzach, to dla mnie bardzo ważne. 
Po za tym chciałam wam jeszcze polecić nasze inne blogi:
Zapraszam <33

/ Arielka <33

środa, 28 sierpnia 2013

Harry...cz.2.


Druga część Imagina dla Venus.

Oczami Harrego…

Kiedy zobaczyłam twarz [T.I] od razu na moje usta wpełzł szeroki i szczery uśmiech. Jednak jej mina mnie przeraziła, nigdy nie zapomnę tego wyrazu twarzy. Po chwili już jej nie było. Czyżby się zawstydziła? W końcu stałem tam w samych bokserkach, ale ona nie jest taką dziewczyną. Szybko wybiegłem za nią na ulicę. Histerycznie rozglądałem się we wszystkie strony, nigdzie jej nie było. Wróciłem do domu i założyłem kompletne ubranie, żeby po chwili znów wybiec, tym razem do jej domu.
Po kilkakrotnym pukaniu, a raczej waleniu z całych sił w drzwi, przywitała mnie drobna brunetka koło czterdziestki, mama [T.I].
- Dzień dobry czy zastałem… - nie skończyłem
- Wchodź – powiedziała smutno, zapraszając do środka.
- Zaraz wracam – powiedziała, prawie szeptem. Nie mogłem tam tak siedzieć i czekać, zdecydowanie nie należałem do tych cierpliwych. Pobiegłem do pokoju dziewczyny. Drzwi były uchylone, a ona rozmawiała z mamą.
- Mamo – mówiła co chwila pociągając nosem – ten koszmar pamiętasz? Kiedy cie obudziłam krzykiem? On… jest prawdziwy. Facet który mnie gonił, mamo to Harry! – krzyknęła z bólem w głosie i zaniosła się płaczem. A ja nie wiedziałem co zrobić, to wszystko mnie przerosło, stałem bez ruchu. To… to nie mogło być prawdą. Każda jej łza pozostawiała na moim sercu ranę. Ranę nie do wyleczenia, wieczny ślad jej upokorzenia.
- Dziecko, on cie… zgwałcił? – słysząc to, łza spłynęła mi po policzku
- Nie- wyszeptała – ale chciał !– znów wybuchła krzykiem, a po chwili napotkała wzrokiem mnie.
Ból.
Rozczarowanie.
Złość.
A nawet strach.

Wstała niezgrabnie, potykając się o pościel i podeszła do mnie
- Wynoś się stąd – dźwięczało mi w głowie, kiedy uderzała pięściami w mój tors – Nie chcę cię widzieć! Nie chcę cie znać! – zacisnąłem usta czując jak bardzo nienawidzę siebie.
Demony przeszłości powróciły.
Tak bardzo każdą cząstką mojego ciała chciałem ją przytulic, zapewnić o bezpieczeństwie, powiedzieć, że wszystko jest w porządku.
Nie mogłem.
To przeze mnie cierpiała.
To ja stanowiłem da niej niebezpieczeństwo.
Nic nie bolało mnie tak bardzo, jak jej cierpienie.
Kochałem ją całym sercem, mimo, że znałem niedługo. A ona z tą samą siłą nienawidziła mnie. I miała rację.
Wybiegłem z domu, schodząc jej z oczu. Miała do tego prawo. Nie musiała oglądać takiego skurwysyna, jakim byłem.
Nie wiem jak, ale dotarłem do domu, zamaszyście trzaskając drzwiami. Od wejścia zobaczyłem przestraszoną twarz Louisa, na szczęście w domu był tylko on. On wiedział o wszystkim…
Miotałem się po salonie krzycząc na zdezorientowanego przyjaciela. W końcu upadłem na podłogę i popłakałem się jak małe dziecko. „To nie może być prawda” powtarzałem wciąż.
Po chwili Lou wiedział już wszystko, choć chaotycznie tłumaczyłem.
- Ze wszystkich dziewczyn na świecie musiała to być akurat ona! – krzyczałem nie panując już nad moimi czynami, cieknącymi łzami.
Chwilę potem poczułem, że brunet potrząsa mnie za ramiona.
- Harry! – krzyknął, spojrzałem na niego – czyli, że gdyby to była inna dziewczyna , to twoja wina nie byłaby tak duża? – spytał, świdrował mnie wzrokiem.
- Ja ją kocham, kurwa, kocham ją jak nikogo innego! – wydarłem się uderzając pięścią w ścianę z całych sił. Mógłbym tak walić cały czas, w co popadnie, żeby tylko wyładować ten ból. Ale było za późno.
Straciłem wszystko.
- Harry – znów usłyszałem głos przyjaciela – musisz ją odzyskać.
- Nie rozumiesz? – zirytowałem się – ONA.MNIE.NIENAWIDZI!
- To musisz chociaż sprawić, żeby ci wybaczyła.
- Masz rację – przyznałem- jutro pójdę do niej. – powiedziałem
Jednak nie poszedłem ani następnego dnia ani kolejnego. Wypadła nam sześciotygodniowa trasa po Europie i jak to się mówi „tak wyszło”.
Jak tylko opuściłem obszar lotniska, wsiadłem w pierwszą lepszą taksówkę i pojechałem do niej. Może to głupie, w końcu dziewczyna mnie nienawidziła, a ja uporczywie o niej myślałem. Jej obraz w mojej głowie towarzyszył mi w każdej minucie mojego życia od półtora miesiąca. Jak sobie przypomnę jej twarz pełną cierpienia, moje serce niebezpiecznie kłuje. Chcę krzyczeć i bić z całych sił, żeby pozbyć się tego uczucia.
Zadzwoniłem dzwonkiem. Jeden raz, drugi. Zapukałem, po chwili już ewidentnie waliłem w dębowe drzwi.
- [T.I] otwórz! Jest tam kto? – krzyczałem, nie mogąc powstrzymać  złości.
- A cóż pan robi?! – usłyszałem, nagle ciekawski głos za plecami. Wtem się odwróciłem i zobaczyłem zgarbioną postać z licznymi zmarszczkami. Zapewne spotkałem jedną z tych kobiet, które o sąsiadach wiedzą wszystko. – Nie masz czego szukać, kochanieńki. – spojrzała na mnie z wyższością.
- Słucham? 


-No świętej pamięci pani…- zaczęła mówić, ale nie wytrzymałem i jej przerwałem.
- Że jak to świętej pamięci?! – warknąłem, nie wierząc własnym uszom
- Zmarła bidulka – mówiąc to zrobiła znak krzyża, po czym się zamyśliła. Przyznam na plecach poczułem zimne dreszcze i w ogóle zrobiło mi się jakoś nieprzyjemnie chłodno.
- Ale co z [T.I] ?! – nie wytrzymałem, od słonych łez w oczach zakręciło mi się w głowie.
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami, nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Wybiegłem ile sił w nogach. To niemożliwe. Co dzieje się teraz z moją ukochaną, przecież z tego co wiem nie miała żadnej rodziny oprócz mamy.
Muszę ją odnaleźć. Muszę!

By Harriet
___________________________________________________
I jak?
Ta część jest krótka.
Chcecie ostatnią część?
Czy lepiej tego dziadostwa nie kończyć?


środa, 21 sierpnia 2013

Harry...


Imagin z Harrym cz. 1…

Dla  VENUS <3


PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD TEKSTEM…

Ciemność. Przeszywający chłód ogarnął moje ciało, co jeszcze spotęgowało mój strach. Biegłam w nieznanym mi kierunku, mijając kolejne leśne drzewa. Wszędzie widziałam jego, gdzie nie skręciłam, on stawał mi na drodze i rzucał się na mnie. Łzy spływała po mojej twarzy całkowicie pozbawione nadzoru. Kiedy się zbliżał, czułam ohydną woń alkoholu. Było ciemno, tak bardzo chciałam zobaczyć jego twarz. Za każdym razem to samo. Nie wiem kim on jest, jedyne co widzę- tatuaż. Napis, którego nie zapomnę do końca życia.


Znów obudziłam się z krzykiem, cała oblana potem. Dobrze znałam to uczucie. Odkąd TO się stało właściwie nigdy nie mogłam spać spokojnie. Nikt o tym nie wiedział, nikomu nie powiedziałam. Zeszłam do kuchni i napiłam się soku pomarańczowego. Tej nocy już nie zasnęłam. Za bardzo się bałam, że znów dopadnie mnie ten sam sen.

Kiedy rano wstałam, mama zrobiła wielkie oczy na mój widok. Tak, tak, najwidoczniej wyglądałam jak rasowy zombie, taka tam normalka w moim życiu.
- Dziecko nie idziesz dziś do szkoły! Ja zaraz idę do pracy, ale Ty masz iść do lekarza, zrozumiano? Może znów panuje jakaś grypa. O Boże Ty masz gorączkę – powiedziała przykładając dłoń do mojego czoła, jak zwykle przesadnie histeryzowała.
Chcąc, nie chcąc, po śniadaniu powlekłam się do przychodni. Krótko mówiąc, nie czułam się fantastycznie z zapchanym nosem i po czerwienionymi oczami. Chyba rzeczywiście coś mnie dopadło. Przemierzałam korytarz, lustrując zgromadzonych ludzi. Kichających, kaszlących, wymiotujących, słabnących, jednym słowem – ohyda. Zatrzymałam się przy odpowiednich drzwiach, naprzeciwko dziwnie wyglądającego mężczyzny. Zanim przemyślałam głupotę jego ubioru, niebezpiecznie zakręciło mi się w nosie i kichnęłam wprost na owego siedzącego. Stałam tak, cała czerwona niczym ziemne warzywo zwane burakiem. Chłopak miał nietęgą minę i patrzył na mnie spod czarnych okularów. Szybko doszłam do wniosku, że powinnam cos zrobić, więc wygrzebałam z torby paczkę chusteczek i podając ja nieznajomemu, zaczęłam go wycierać.
- Jaa… przepraszam, to niechcący, po prostu … ja- tłumaczyłam się pociągając nosem
- Nie ma sprawy-powiedział jakby z wyrzutem i odszedł. No miły to on nie był – pomyślałam i po chwili weszła do gabinetu lekarza.
Ehh, „zwykłe przeziębienie”.
Opuściłam budynek, wychodząc na rozległy parking, nim się obejrzałam spostrzegłam nadjeżdżający wprost na mnie, szybko samochód, stałam tak, a po chwili poczułam że ktoś mnie popchnął i wylądowałam na trawniku z obolałym ciałem. Naprawdę się przestraszyłam i świadczył o tym fakt iż moje serce biło z potrójną szybkością. Z samochodu doleciało mnie jakieś wyzwisko, którym bardzo się nie przejęłam.
- Wstawaj – usłyszałam głos przesiąknięty chrypką i  w tym samym momencie zobaczyłam dużą męską dłoń. Pośpiesznie odgarnęłam włosy i poznając sylwetkę ubranego na czarno chłopaka z przeciwsłonecznymi okularami, szybko zerwałam się na równe nogi.
- Ekhm, dzięki. – wydukałam i poprawiając torbę na ramieniu ruszyłam przed siebie.
-Ej! Poczekaj. – krzyknął i po chwili stał już przede mną. Od razu mój wzrok znalazł jego zielone tęczówki. Zdjął okulary, co było najlepsze co mógł zrobić. W ogóle nie rozumiem, czemu kryje te przepiękne hipnotyzujące oczy pod szkłami. Zatraciłam się w tym widoku, jednak kiedy zorientowałam się że porusza ustami, ocknęłam się.
- … to może gdzieś pójdziemy? Na kawę czy coś?- usłyszałam koniec jego monologu. Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc z tego.
- Nie – odpowiedziałam w końcu.
- Nie? – najwidoczniej był nieźle zaskoczony moją odpowiedzią. Pokiwałam głową
- Śpieszę się – skwitowałam i już mnie nie było. Stchórzyłam. Zawsze to robie, a potem narzekam, że nie mam chłopaka.
Nigdy już nie zobaczę tych zielonych tęczówek, nigdy już GO nie zobaczę.
Jednak los zaskoczył mnie już następnego dnia…
Z racji iż miałam zwolnienie lekarskie, nazajutrz spędziłam cały dzień u mamy w pracy. Moja rodzicielka była aptekarką w centrum miasta.

- [T.I] postój za ladą, a ja posortuje leki na zapleczu, jak ktoś przyjdzie to mnie zawołaj.
- Dobrze mamuś – odpowiedziałam i zajęłam się przeglądaniem jakiegoś katalogu. Po chwili do moich uszu dobiegł dzwoneczek oznajmiający, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Podniosłam wzrok i mnie zamurowało. To był ON.
- Jesteś chory? – usłyszałam swój głos. Czy tylko ja byłam mistrzynią nieprzemyślanych pytań?

- E.em. Jestem Harry – uśmiechnął się szczerze, aż chciałoby się wzdychnąć- i tak, jestem chory.
- A ja [T.I] – speszyłam się. Trochę tak głupia, ten Harry jest chory przeze mnie. W tej samej chwili za mną wyrosła jak spod ziemi moja mama.
- O! Widzę, że gawędzisz sobie z kolegą. Skoro wam się nudzi to chodźcie mi pomóc poprzenosić kartony
- Ale mamo, on … - zaczęłam
- Z chęcią – odezwał się chłopak.
Właściwie to wszystko Harry nosił, przecież jest taki silny, nie można mu tego zabronić. I uroczy, i słodki, i ten jego głos. Stop! Jest normalny, z pewnością jest przeciętny.
-Harry! – odezwała się mama, po skończonym zadaniu- Jak ci się odwdzięczę? – spytała zapatrzona w chłopaka jak w obrazek
- Właściwie to… wystarczy, że pani córka się ze mną umówi – wyszczerzył swe śnieżne ząbki do mojej rodzicielki, a ona odwzajemniła gest.
- Oh, no pewnie, przecież [T.I] na pewno pójdzie z tobą gdzie tylko zechcesz. Jesteś w jej typie – puściła do niego oczko.
Ja siedziałam i przysłuchiwałam się rozmowie, nie wierząc, że to jest prawda.
- No ja nie wierze! Mamo – odezwałam się z wyrzutem, a oboje spojrzeli na mnie jakby rozmawiali o pogodzie.
- No! Idźcie już dzieci. – powiedziała mama i pośpiesznie wypchnęła nas za drzwi. Własna mama!
- Ten jeden raz, jeden jedyny raz. – powiedziałam do bruneta krzyżując ręce na piersi i wyminęłam go na schodach.
- Więc mówisz  że ci się podobam… - zaczął z bananem
- Spadaj! – popchnęłam go żartobliwie.
I tak zaczęła się nasza znajomość…
Poznałam Harrego, jak i jego czterech przyjaciół. Byli wspaniały zespołem. Jednak najbliżej byłam z Hazzą, mogliśmy gadać całą noc, a tematów by nam nie zabrakło.

Był piątek.
Siedzieliśmy z lokowatym w parku karmiąc kaczki i rozpamiętując miniony tydzień, który, oboje chorzy, spędziliśmy razem.
Wpatrywałam się w falującą wodę na małej rzeczce, kiedy poczułam na sobie wzrok chłopaka. Odwróciłam się w jego stronę i zamarłam.  Jego wzrok przewiercał mnie jednocześnie hipnotyzując zielonymi tęczówkami. Nie byłam w stanie odwrócić wzroku, to było ode mnie silniejsze.
- Ubrudziłam się? – wyszeptałam, nie spuszczając wzroku.
-Nie, jesteś taka piękna- powiedział z chrypką. Wielkie rumieńce pokryły moją twarz. Zmniejszył dzielący nas dystans i musnął moje usta. To było wspaniałe uczucie, oddawałam pocałunek z tą samą pasją i delikatnością.
Odepchnęłam go.
- Ja musze lecieć – odezwałam się i znów… uciekłam. 
Prawie biegłam w drodze do domu, nawet nie poczułam jak zaczęłam płakać. To wszystko działo się za szybko. On… Ja… Czy ja się w nim zakochałam?!
To było silniejsze ode mnie, odpycham ludzi na których mi zależy.
To jak się dogadujemy, jak razem spędzamy czas, z nikim nie czuję się tak dobrze. I nie będę się czuć. Harry jest wyjątkowy i nie chce go stracić. Bo skoro mnie pocałował to czuje coś do mnie, tak?
Z mentlikiem w głowie, ale pewna swoich uczuć położyłam się spać. Porozmawiam z nim jutro.

Las, ogromny, mroczny las. Biegłam nie patrząc pod nogi, uciekałam. Bałam się spojrzeć za siebie. Poczułam stalowy uścisk na brzuchu, chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam. Miałam zatkane usta. Szarpałam się, wierzgając w każdą stronę.

Obudziłam się krzycząc. Łzy ciekły strumieniami. Cała się
trzęsłam.

Odkąd spotkałam Harrego, ani razu nie śnił mi się ten ani żaden inny koszmar. Odzwyczaiłam się, przy tym że kiedyś miewałam go codziennie. Uświadomiłam sobie, że Harry o tym nie wie. Mogłam powiedzieć mu o wszystkim. Ale o TYM się bałam.
Postanowiłam następnego dnia zwierzyć się mu. Byłam pewna, że mi pomoże, w końcu mu ufałam, ufałam bezgranicznie…
W sobotę rano, jeszcze zanim wstałam dostałam wiadomość, właśnie od Harrego.  Prosił, żebym wpadła do nich od razu jak się obudzę. Ucieszyłam się. Najzwyczajniej w świecie byłam szczęśliwa.
Już po niespełna pół godzinie stałam przed domem One Direction.  Zapukałam, zadzwoniłam i nic. Nikt kompletnie nie odpowiadał. Wpadłam na prze genialny pomysł, żeby wejść sama.
Zdjęłam buty. Słyszałam jak Harry z kimś rozmawia. Pewnie dlatego nikt nie otworzył, nie słyszeli mnie. Po cichu weszłam do kuchni, już miałam krzyknąć „cześć” kiedy mnie zmroziło. Stałam tam jak kamień, nie mogąc się ruszyć. W tej samej chwili brunet się odwrócił.
TO ON.
Ten sam tatuaż na lewym obojczyku, 17 BLACK…


BY HARRIET.
_________________________________________________________
HEJ.
1. Zdaję sobie sprawę, że imagin beznadziejny…

2. Dawno nic nie dodawałam, ani żadna z nas. To jest trochę zagmatwane. Nie opuszczamy bloga, absolutnie! Po prostu jakoś brakło nam weny… i może czasu. Ja na przykład nie mogłam napisac tego imagina, bo nie mogłam się do tego zmobilizować. W ciągu tego miesiąca zaczęłam chyba 5 imaginów i tylko ten udało mi się skończyć, mam nadzieje że będzie lepiej

3. Kolejna sprawa… mam nadzieję, że mimo naszych miesięcznych nieobecności, nie opuściłyście nas.
POTWIERDZAJCIE ZAMÓWIONE IMAGINY <TU>

4. Ostatnio dokonałam analizy całkowitej tego bloga. Jak to brzmi, heh. Nasze początki były trudne, jak zawsze przy początkach jest… Jak sobie przypomnę te komentarze na początku, albo styl pisania imaginów to leżę i nie wstaję.
Mam pytanie… CZY JEST TU KTOŚ Z NAMI KTO JEST OD POCZĄTKU, ALBO JUŻ DŁUŻSZY CZAS? Albo kto przeczytał niemal wszystkie nasze prace?

5. Pewnie zauważyliście i już głosowaliście w ankiecie "Jesteś czytelnikiem bloga?" Zasmucił mnie bowiem fakt, iż wiele osób czyta a nie komentuje. PROSZĘ WAS, USZANUJCIE NASZĄ PRACĘ I WYRAŹCIE SWOJĄ OPINIE W KOMENTARZU. Także te negatywne.

6. W moje ręce dostał się ostatnio link ze stroną hejtującą 1D - http://hazzaczufa.xaa.pl/
Poświęciłam cały wieczór i przejrzałam wszystkie obrazki…
Moje wrażenia. Heh. Z niektórymi się zgadzam, ale nie wolno wszystkich Directioner obrażać na podstawie zachowań jednostek, prawda?
Chciałam tylko Was prosić, żebyście nie kłóciły się ani nie prowadziły wojen z hejterami, bo naprawdę NIE WARTO.
Oni będą przy swoim zdaniu, my przy swoim.
Niepokoi mnie też fakt, że kłócimy się (Directioners) z Beliebers.
Przecież 1D lubi się z Justinem. Toczymy bezsensowne wojny. Przecież wiele z nas jest równocześnie Belieber i Directioner.
Sądzę, że takimi zachowaniami sprawiamy przykrość naszym idolom…
To tyle mojego zdania.

Macie jakieś pytania?

Łapcie Aska.