,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

sobota, 29 grudnia 2012

Harry..♥

Siema.. To ja Nila.. Wczoraj wieczorem mi strasznie odbijało i miałam fazę napisanie podziękowań.. takich no wiecie.. jak są na początku książek.. wzięłam pierwszy lepszy zeszyt (padło na geografię..już widzę minę naszego nauczyciela jak to zobaczy.. hehe "... co to jest...")więc
 DZIĘKUJĘ:
- po pierwsze: mega wybitnej pisarce o nazwisku Becca Fitzpatrick - autorce świetnej książki (saga "Szeptem") za inspirację..(może ktoś czytał to będzie wiedział o co chodzi..)
- po drugie: również mega wybitnej pisarce, która mnie zachwyciła swoim talentem do pisania.. Ona nie napisała książki (albo może pisała ale ja nie czytałam).. ona pisze bloga (http://i-and-one-direction.blogspot.com) Nazywa się Kaja makowska.. Kaju tobie dziękuje za smutna energię(ale niech sobie ktoś nie pomyśli że jest ona zła.. jest dobra.. bardzo dobra..) do pierwszej części tego imagina..
- po trzecie: naszej nowej Szalonej Pisarce - Rocky.. .. za wesołą energię na drugą część imagina..za to, że tak jak ja najbardziej kocha Horanka..za to że napisała dla nas imagina na konkurs i że jest on taki zajebisty.. i jeszcze tak przy okazji.. nigdy nie pozwolę ci odciąć głowy Horankowi.. pamiętaj nigdy.. (wiem.. wiem.. nie masz siły się za=e mną kłócić ale.. )
- po czwarte: tobie Weroniko..  za to, że zamówiłaś tego imagina u mnie.. nie u ariel, Ell czy nawet Harriet (bo nie oszukujmy się, ale to ona pisze najlepsze imaginy)
- po piąte: wszystkim ,którzy czytają tego bloga, za te ponad  60000 wejść, za te głosy w ankietach, za te wszystkie komentarze za to,że moje imaginy też wam się podobają mimo że są takie banalne i nudne..
- po szóste: wszystkim fankom (i fanom jeśli jacyś są) One Direction.. za to, ze przy nich jesteście, że ich wspieracie.. że ich kochacie.. że na ich koncercie tak że Horanek aż się ze szczęścia popłakał..
i dwa najważniejsze zostawiam na koniec
- po siódme  moim kochanym Szalonym Pisarkom.. Za co?? Za to że jesteście przy mnie..że dzięki nim moje życie ma sens.. że dzięki nim kocham Łan Dii.. że piszą ze mną tego bloga.. i za wszystko inne o czym zapomniałam..
- po ósme: wam chłopcy.. dziękuję Niallowi, Harremu.. Louisowi.. Zaynowi i Liamowi.. za to że jesteście.... że macie tai ogromny talent.. że dzielą się nim ze światem.. że dają nam siły.. inspirację.. do pisania tych imaginów.. ja was nigdy nie przestanę kochać chłopcy.. nigdy nie przestanę wierzyć że wyjadę do Londynu.. będę z Niallkiem (tak Rocky.. ja będę z Niallkiem nie ty..hehe) 


aa i zapomniałabym.. dziękuje pani K. za wykład o trenach.. i pani L za to że nie zabrała mi kartki jak pisałam tego imagina na lekcji.. bez was też imagina by nie było.. (byłby lepszy.. hahahaha)

DZIĘKUJĘ WAM


tak, tak wiem..  co sobie teraz myślicie.. powinnam iść do psychologa.. bo mam chyba jakieś problemy psychiczne..ale czekam jak moja siostra skończy studia(jeszcze niecałe 2 lata) iu Ell skończy też te studia (jakieś..hmm 10 lat..)bo chcę oddać siętylko w zaufane =ręce.. trzymajcie kciki zebym do wariatkowa nie trafiła..




IMAGINE WITH HAROLD FOR WERONIKA


Piątek.. Ostatnie lekcja.. Polski.. omawiamy właśnie  treny Kochanowskiego.. ludzie po co to komu?? nauczycielka mówi coś o śmierci..  Twardy wieczny sen.. Tak to nazwała.. Mnie to nie interesowało.. no bo co mnie obchodzi śmierć.. jestem młoda.. chcę żyć.. a ta mi tu będzie o śmierci gadać.. nikt z moich bliskich nie umarł i nie sądzę żeby to miało w najbliższym czasie zdarzyć..Było mi to obce.. dalekie.. 

Jest.. dzwonek.. wzięłam torbę i wyszłam.. weszłam do domu..  nikogo nie było.. dziwne.. w piątki zawsze wcześniej wracali.. Trudno.. nie przeszkadza mi że ich nie ma.. wzięłam laptopa i położyłam się na łóżku.. musiałam jakoś rozweselić mój umysł po nadmiarze trenów.. włączyłam to co zawsze.. Facebook, Besty, i mojego bloga.. nie zdążyłam przejrzeć nawet jednej strony na Bstach i usłyszałam dzwonek do drzwi.. to pewnie rodzice zapomnieli kluczy.. otworzyłam.. to nie byli moi.. To dwaj policjanci..
 P1: Vanessa Olson??
 J: Yyy..tak.. - odpowiedziałam zdziwiona.. nie co dzień policja odwiedza mnie w domu..
 P2: Twoi rodzice nie żyją.. przed kilkoma godzinami zginęli w wypadku.. przez jakiś czas zamieszkasz w domu dziecka..
 J: ale zaraz zaraz.. wróć.. moi rodzice nie żyją??
 P1: niestety tak - na moim policzku pojawiła się łza..
 J: A dla czego na jakiś czas zamieszkam w domu dziecka??
 P1: może ktoś z twojej rodziny zgodzi się tobą zająć..więc..
 J: kiegy pojadę do tego domu dzicka??
 P2: Jak najszybciej.. najlepiej jeszcze..
 P1: przyjedziemy po cb ok 18.. zdążusz??
 J: raczej tak.. ale mam oytanie.. będę mysiała zmienićszkołę?
 P1: na razie nie..
policjanci wyszli..
poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko.. nie chciałam płakać, ale nie mogłam powstrzymać.. jak to?? i tak nagle zostałam sama?? nie.. to niemożliwe.. to tylko zły sen.. za chwilę pewnie się obudzę i pójdę do szkoły..  najgorsze w tym śnie jest jednak to, że to nie sen..  zaraz się spakuję.. pojadę do jakiegoś domu dziecka.. jak jakaś sierota.. ale ja przecież mam rodziców.. albo i.. nie.. nie mam.. oni nie żyją.. muszę się z tym pogodzić.. wzięłam największą walizkę i zaczęłam chować moje rzeczy..
O 18 znów usłyszałam dzwonek do drzwi.. ci sami policjanci zawieźli mnie do dużego budynku.. zaprowadzili do ogromnego wręcz pokoju.. na przeciwko mnie stały dwa szeregi łóżek i obok szafek..  na końcu stały cztery szafy (i to miało starczyć na 12 osób.. mi jednej by nie starczyło..) ściany pokrywała tapeta w kolorowe pionowe paski.. jednym słowem: nie podobało mi się tutaj.. na pewno długo nie wytrzymam w.. tym czymś..  Policjanci chyba to zauważyli bo jeden powiedział
 P2: szukaliśmy ci domu.. twoja ciotka zgodziła się tobą zająć.. jest tylko mały problem.. ona mieszka w Londynie..
 J: mogę jechać do Londynu.. - mogę.. ale do kogo?? mam tam tylko jedną ciotkę, której praktycznie nie znam.. wiem tylko że istnieje.. - a kiedy do niej pojadę..
 P1: w niedzielę po pogrzebie.. czyli.. ok 15.. zgadzasz się..
 J: tak..
 P1: twoje łóżko to to ostatnie po lewej.. potrzebujesz jeszcze czegoś??
 J: nie.. dziękuję..
 P1: wyszli..
usiadłam na moim łóżku.. muszę się jeszcze spotkać ze znajomymi przed wyjazdem.. zadzwoniłam do przyjaciółki..  po 30 min. czekałam na nią na jednej z ławek w parku......

Niedziela.. Pogrzebu chyba nie muszę opisywać.. każdy wie jak to wygląda.. o 16 siedziałam już w samolocie.. lot minął szybko.. wyszłam z samolotu.. ciotka miała już tam na mnie czekał.. ale jak ona wygląda.. nie mam pojęcia.. jedyne co mi pozostało to wierzyć, że ona mnie znajdzie.. usiadłam na jakiejś ławce..  po ok 15 min. podeszła jakaś kobieta..
 C: Vanessa?? tyle cę szukałam a ty tu siedzisz..
 J:  C-ciocia??
 C: no a kto.. chodź.. idziemy..
do domu pojechaliśmy limuzyną..  okazało się że moja ciotka jest meeega bogata.. jej dom (albo raczej willa) miał chyba 20 pokoi.. do każdego łazienka.. mógłby to być hotel.. a ona mieszkała tak sama.. noo teraz ze mną..  moja sypialnia była ogromna.. do tego łazienka i garderoba.. niestety nie miałam tyle ubrań żeby zapełnić ją całą......

przez pierwszy tydzień nie chodziłam do szkoły.. może nie było tego po mnie widać, ale jeszcze nie otrząsnęłam się po śmierci rodziców.. ale w końcu musiałam iść..  weszłam do szkoły.. ciotka chciała żebym chodziła do jakiegoś prywatnego liceum.. nie chciałam się na to zgodzić, ale w końcu przystałam na warunki ciotki.. ale przynajmniej nie będzie nie wozić do szkoły.. wolę jeździć autobusem.. pierwszego dnaia wyszłam na przystanek i zobaczyłam komunikat "Bus departs at 8:30 am do not".. fuck.. już pierwszego dna się spóźnię.. nie fajnie.. ale co zrobić.. ruszyłam szybkim krokiem w kierunku szkoły.. na miejscu byłam 5 po.. 5 min. spóźnienia.. spojrzałam na planie  w której sali mam lekcje.. szybko pobiegłam na 2 piętro.. OMG.. jaka ta szkoła jest ogromna.. nie ważne.. znalazłam salę.. zapukałam i weszłam..
 J: Dzień dobry.. przepraszam za spóźnienie.. nie było autobusu..
 Na: Dzień dobry.. nic się nie stało.. usiądź koło... Harrego -  pokazał na ławkę przy ścianie..zobaczyłam lokowatego chłopaka o przepięknych zielonych oczach, które teraz wlepione były w moją twarz.. usiadłam obok chłopaka..
 J: Vanessa - przedstawiłam się..
 H: Harry - odpowiedział..
 J: ii.. jakby co.. ja siedzę przy ścianie.. - uśmiechnęłam się..
 H: Że co?? - krzyknął na całą salę..
 J: ja siedzę przy ścianie.. - odpowiedziałam równie głośno.. klasa, która gapiła się na nas teraz wybuchnęła śmiechem.. ale nauczycielowi się to chyba nie spodobało..
 Na: Olson, Styles.. zostaniecie po lekcji.. a teraz cisza..
 H: nie martw się.. on tak zawsze.. ale na siedzenie przy ścianie nie masz szans..
 J: jeszcze zobaczymy - odpowiedziałam i zaczęłam słuchać nauczyciela..
Po lekcji:
 Na: Vanessa.. już pierwszego dnia takie zachowanie?? mam nadzieję że się poprawisz.. ii Harry.. ty zawsze to samo.. to że jesteś jakimś tam piosenkarzem to nie znaczy że możesz sobie robić co ci się podoba.. na razie oboje dostajecie tylko ostrzeżenie.. do widzenia..  - wyszliśmy

Piątek:
Niestety pan Harold wszedł do klasy pierwszy i zajął miejsce przy ścianie..
 J: Haarry.. spadaj..
 H: pff. zapomnij..
 J: jak chcesz.. - usiadłam mu na kolanach.. - ja przy ścianie będę siedziała.. nieważne na czym.. czy na krześle.. czy na tobie.. siedzę prze ścianie..
 H: ok.. ja nie mam nic przeciwko.. ale nauczycielowi się chyba nie spodoba..  oparł brodę na moim ramieniu.. nauczyciel wszedł do klasy..
 Na: Styles, Olson.. umówicie się po lekcji.. a teraz zejdż mu z kolan..
 J: ok - wstałam.. - proszę.. - odsunęłam mu krzesło..niechętnie się przesiadł..
 H; ale tylko dla tego że jesteś dziewczyną..
 J: taa... dobranie ważne..
 Na: dobra zaczynamy lekcją - biologia - Harry jak sobie wyobrażasz potencjalną partnerkę??
 H: hmm.. inteligentna, atrakcyjna wrażliwa..
 Na: wrażliwa.. jak zauważasz jaka ona jest??
 H: przyglądam się jej..  jak się zachowuję.. w jaki sposób mówi.. czy przygryza wargę i bawi się włosami tak jak teraz Vanessa.. - zaczerwieniłam się.. klasa się zaśmiała..
reszty lekcji nie pamiętam.. gdy zadzwonił dzwonek szybko wybiegłam z sali i pobiegłam do łazienki.. nikogo nie było.. po chwili usłyszałam że ktoś wchodzi.. zobaczyłam Harrego..
 J: wiesz ze to damska łazienka nie??
 H: wiem.. ale nie ważne..  Vanessa muszę ci coś powiedzieć.. wiem, ze cię rawie nie znam, ale jak na ciebie patrze to.. no.. myślisz że dlaczego ustąpiłem ci miejsca??Kocham cię, Vanesso.. tak jak jeszcze nie kochałem żadnej dziewczyny.. pewnie ty nie czujesz tego co ja zrozu..  przerwałam mu pocałunkiem..
 J: Harry.. ja też cię kocham.. ale proszę.. zamknij się.. - zaśmiał się..
 H: na prawdę.. żartujesz??
 J: nie.. - znów go pocałowałam.. - myślisz że usiadłabym ci na kolanach??
wzruszył ramionami..
 H; dobra.. teraz chodź na lekcje.. - poszliśmy..
Po lekcjach Harry odwiózł mnie do domu..
 H: mam pytanko..
 J: Hmm??
 H: pójdziesz ze mną na koncert??
 J: jaki??
 H: moich kumpli.. obiecałem im a to bardziej taki zespół dla dziewczyn.. może ci się spodoba..
 J: a jak się nazywa??
 H: One Direction znasz??
 J: nie.. nie kojarzę.. poszukam czegoś o nich w internecie..
 H: nie.. chcę żebyś miała niespodziankę.. zaufaj mi..
 J: więc to randka??
 H: noo można powiedzieć..
 J: świetnie..
 H; muszę już iść.. jutro wpadnę.. ok??
 J: ok.. - pocałowałam go..
 H: do zobaczenie..- powiedział i ruszył w kierunku białego porsche..
poczekałam aż odjedzie i weszłam do domu..
 J: cześć ciociu..
 C: cześć Vanesko.. jak tam w szkole??
 J: to był najlepszy dzień w moim życiu..
 C: na prawdę.. co się stało??
 J:  zakochałam się..i on we mnie też..
 C: tak?? to wspaniale..
 J: ciociu??
 C; tak??
 J: trochę głupio mi tak prosić.. ale potrzebuje jakiś pieniędzy.. muszę sobie kupić jakieś ubrania na koncert..
 C: oh.. czemu głupio?? oczywiście że ci dam..  idziesz z tym chłopcem tak??
 J: tak..
 C: musisz wyglądać super.. masz.. - ciotka dała mi pieniądze.. dla niej to raczej i tak żaden ubytek - jak będziesz potrzebowała więcej to powiedz..
 J: nie.. dziękuję.. wystarczy.. to ja pójdę teraz sobie coś upić.. nawet nie wiem kiedy jest ten koncert
 C: idź..
Wyszłam.. długo chodziłam po sklepach.. w końcu kupiłam te rzeczy: LINK.. miałam zamiar to założyć na koncert..

Sobota:
 H; Kotku.. nie mogę przyjechać.. na koncert też się chwilę spóźnię.. wpadnę tylko na chwilę i dam ci bilet.. mamy miejsca w pierwszym rzędzie.. spóźnię się ok 15 min.. jestem pod twoim domem wyjdziesz??
 J; już.. idę..
wyszłam.. rzeczywiście.. przed moim domem stało białe porsche Harrego..
 H: przepraszam kotku.. nie gniewasz się??
 J: nie.. - odpowiedziałam, ale było mi smutno..
 H: muszę już iść.. - podał mi kopertę.. - w środku jest bilet i adres.. mam nadzieję że trafisz..
 J: myślę że tak.. - pocałował mnie i odjechał..

Koncert był o 18..  zamówiłam taksówkę która zawiozła mnie na miejsce.. zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie.. po kilkunastu minuta chłopce weszli na scenę.. zaraz zaraz.. tam jest Harry..
 H: zanim zaczniemy..  kto siedzi w rzędzie A na miejsc 14?? - spojrzał na mnie..
 J: Ja: - krzyknęłam i spojrzałam w te przepiękne zielone oczy, które teraz się do mnie śmiały..
 H:  Niall.. rzuć jej mikrofon..
 N: ok.. - rzucił.. złapałam mikrofon
 J: Dzięki Niall.. - powiedziałam z naciskiem na Niall..
 H: więc.. jak się nazywasz??
 J: Vanessa Olson..
 H: ja Harry Styles.. więc.. Vanesso.. powiedz mi co o mnie myślisz a ja ci powiem co myślę o tobie..
 J: Co o tobie myślę Harry?? Jesteś wielkim wariatem.. jesteś szalony.. strasznie głupi.. ale masz zniewalające spojrzenie.. kocham te tak samo jak te zielone oczy.. Za to cię kocham Harry.. - uśmiechnął się.. - ii masz niesamowite włosy..
 H: hahah... wioesz.. kiedyś były zwykłe aż któregoś dnia.. wyjątkowe..więc teraz moja kolei, tak??
 J: na to wygląda..
 H: więc.. jesteś śliczna.. masz świetny styl.. zajebiście ci się układają włosy.. Ii.. też cię kocham.. - znów się uśmiechnął..
 J: Niall.. łap mikrofon..
 H: Vanessa.. no chodź tu..
 J: ok....
weszłam na scenę..
 H: moi drodzy.. - zwrócił się do publiczności.. - jesteście wspaniali wiecie?? muszę wam coś powiedzieć.. więc.. poznaliście już Vanessę.. ona jest moją dziewczyną.. -  pisk.. - ii chcę was o coś prosić.. wiem, że już jej nie lubicie, bo większość z was chciałaby być na jej miejscu.. ale ja ją kocham.. rozumiecie?? i.. wiem że i tak nie uchronię jej od hejtów.. ale proszę.. zrozumcie.. JA JĄ NA PRAWDĘ KOCHAM.. - pocałował mnie..
 N: O Bosz.. on jej wyznał miłość.. - wszyscy spojrzeliśmy na Nialla i zaczęliśmy się śmiać.........

By NILA
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

jak wam się podobało?? 

wiecie.. muszę wam coś powiedzieć..  jak zakładałyśmy tego bloga to myślałam że to będzie klapa.. że nikt nie będzie tego czytał.. a dziś patrząc na te pozytywne komentarze chce mi się płakać.. ze szczęścia..  na prawdę nie wierzę że komuś się to podoba..


Liam..♥


To znów ja.. Arielka..
Wiem ze wczoraj dodawalam imagin ale chce troche nadrobić..
Przepraszam za błędy..

_______________________________________________________________________________

Idziesz jedna z wiekszych ulic Londynu. znasz to miasto na pamiec. Urodzilas sie tutaj i od zawsze tu mieszkasz. Masz tu wiele przyjaciol, ale teraz potrzebujesz troche samotnosci. Nic sie nie stalo ale chcesz pobyc sama. A wiec spacerujesz po rym rodzinnym miescie i nagle zauwarzasz ze zatrzymuje sie obok ciebie limuzyna z napisem 1D. Nie wiesz o co chodzi.Jestes zupelnie zdezorientowana. Drzwi limuzyny otwieraja sie a zza nich wyglada pieciu chlopcow. Wszyscy uśmiechają się pokazując ząbki.
Ch- cześć. Nazywam się Harry Styles. To są moi przyjaciele z zespołu - Louis, Liam, Zayn i Niall.. Gratulujemy właśnie wygrałaś konkurs.
Ty- Co.. Jaki konkurs?
Przez chwile nikt sie nie odżywał..
N- Na najładniejszego psa!
T- ale.. Ja nie mam psa..
Li- Ojj.. naa.. Na najładniejsza dziewczynę w mieście..
T- ale ja nie brałam udziału w takim konkursie..
Ii.. Dziekuje..?
Z- boo..
Lo- bo nasz Hazza jest głupi..
T- a co to ma do rzeczy?
Lo- on wymyślił ten konkurs na poczekaniu..
Li- Ejj.. miałeś jej nie mówić..
Lo- przepraszam.. nic takiego nie obiecywałem..
N- A właśnie ze obiecałeś..!
Lo- Niee..
T- Okk.. a co jest nagroda.. no bo wiecie.. ten konkurs to zawsze jakis konkurs.. a w kazdym konkursie
jest nagroda.. wiec ?
H- No nie wiem.. wymysl cos..
T- od kiedy to zwyciesca wybiera nagrode..
H- Od dzi..?
T- wy wymyslcie..
N- Ja.. ja.. - mowilvpodnoszac reke..
W- co ty?
N- no wiem jaka nagroda..
Li- Wiec ?
N- Dzien z nami..
H- Lepiej dwa dni..
Li- to moze od razu tydzien.. ?
Ch- Ok.
Li- ale ja to powiedzialem sarkastycznie..
T- A co? Az taka zla jestem ?
 nie wytrzymasz ze mna tyle?
Li- No ok.. Wsiadaj..
Weszlas do limuzyny i usiadlas na fotelu.. Byl nieslychanie wygodny
H- A wiec.. Ty juz nas znasz..
Ty- a kto powiedzial ze znam..? Znam tylko wasze imiona i rwoje nazwisko..
H- Czyli nigdy wczesniej o nas nie slyszalas..
Ty- A mialam slyszec?
Lubicie Pop arty??
Z- Noo.. jestesmy z One Direction.. Nie mozliwe ze nigdy nie slyalas zadnej naszej piosenki..
Ty- Serioo? One Direction? Do czego to doszlo.. Siedze w jednej limuzynie z piecioma pedalami..
Lo- Ejj.. zwarzaj a slowa !
To ze antyfani wymyslili sobie Larregoto nie koniecznie jest to prawda..
Ty- Co kto to jest Larry?
H- No wiec o co chodzi z tymi pedalami..
Ty- U mnie w szkole wszyccy tak na was mowia..
H- Czyli nie macie zadnej Directionerki..?
Li- Ja mam pytanie.. skoro nie wiedzialas jak wygladamy to czemu uwazasz ze jestesmy pedalami.. co? Czy tb byloby milo jakbym teraz powiedzial ze..no niewiem.. ze masz brzydkie imie chociaz nie wiem jak masz na imie?
T- [T.I.]
Li- no ale.. miloby ci bylo?
T-no.. moze troche.. alee..
Li- no wlasnie.. a oskarzanie o pedalstwo to duzo wiekszy zarzut..
T- Noo przepraszam..
Li- I myslisz ze jedno przepraszam sprawi, ze co przebacze ?
T- No wez.. nie znalam was wtedy..
Lo- Nie klóćcie sie teraz.. Wysiadamy !
Wyszliscie. Przed wami stanal wielki dom..widac bylo ae mieszka tu ktos bogaty..Posesje otaczal niezbyt wysoki plot.
N- [T.I.] Idziesz?
Ty- Ale gdzie?
N- O do naszego domu..Przeciez mialas spedzic z nami tydzien..
Ty- No tak ale..
H- Chodz !
 Lokuś pociagnal cię za reke i wprowadzil do domu.
T- Ale tutaj piekniee..
Li-No. Juz sie tak nie podlizuj..
T- Ja??
Li- Nie ! Swiety Mikolaj..
T- Ja [T.I. i N.]nigdy ale to przenigdy sie nie podlizuje..A.. Swiety Mikoalaj nie istnieje..
N- Co? On.. On.. Chlopakii! Ona klamiee !
Li- Widzisz? Widzisz co zrobilas?! - podszedl do zaplakanego Nialla i go przytulil- klamie Niallus.. Klamie.. Swiety mikolaj istnieje..- zaczal gladzic go po glowie..
H- On tak czasem ma.. nie przejmuj sie tym.. takie mnagle wybuchy placzu to u niegocodiennosc..
T- Co robimy?
H- Pojade z tb po twoje rzeczy..
T- Zaraz zaraz... jakie rzeczy?
H- No twoje.. ubrania, kosmetyki itp.
T- Ale po co?
H- No/przeciez tydzien trwa 7 dni i 7 nocy..wieec.. - Wyszczerzyl zabki..
T- Nigdy tak o tym nie myslalam.. Ale.. nie wiem czy moi rodzice sie zgodza zebym spedzila tydzien u 5-u chlopakow mniej wiecej w moim wieku..
H- Zgodzi sie.. popatrze na nia wzrokiem kota ze shreka..
T- Masz racje.. zgodzi sie na pewno..
...
M-Nie.
J- No ale maamooo !!
M- Nawet nie ma mowy..
T- Ale Konkurss..
M- nie obchodzi mniw twoj zaden glupi konkurs..
Juz myslalaś ze nie ma szans.. Jak nawet mina Harrego nie pomogla..  Ale wwtedy do domu wszedl tata.
T- Tataa ! Wiesz jak ja ciebie kocham prawda?
Ta- No pewnie. Co chcesz..?
T- A kto powiedzial ze cos chce?
Ta- Bo zawsze atak mowisz kiedy chcesz a po drugie obok ciebie stoi chlopiec ktory robi proszaca mine..
T-  no bo byl taki konkurs.. i ja go wygralam..a nagroda jest spedzis tydzien z takim zespolem One Direction, Harry jest jego czlonkiem i przyjechal pomoc mi zabrac swoje rzeczy.. wiec.. moge do nich jechac?
Ta- No pewnie.. praeciez jestes dorosla..
T-Dziekuuje
- pocalowalam go e policzek..
Poszlas z Hartym do swojego pokoju spakowac sie. Zabralas najpotrzebniejsze rzeczy. Pakowanie zajelo wam okolo pol godziny..
Poszliscie do samochodu Hazzy.
T- Harry..?
H- Hmm?
T- Ten Liam zawsze jest taki hmm.. niemily ?
H-Liam? Nasz Lias niemily? Nie on nigdy nie jest niemily.. On.. jest chyba najmilszy z zespolu.. Myslisz ze dlaczego ma ksywke Daddy..
Dojechali'scie na miejsce..
Weszliscie do domy. Harry zaczal krzyczec ze juz jestesmy.. Wszyscy oczywiscie zbiegli sie do salonu..Wszyscy oprocz Liama.. No coz.. nie chcesz sie z nim klocic ale nie bediesz mu sie narzucac..
Chlopcy pokazali mi moj pokoj. rozpakowywalam sie kiedy wpadl Harry.
H- Heej.. Robimy imprezke.. wpadniesz..?
T- Pewnie..
H- Za pol godziny na dole..
T- Ok.
Poszlaś pod prysznic. Wlozylaś szorty i luzną koszulke i zeszlam na dol. Harry od razu do mnie podszedl.
H- Fantastycznie wygladasz.. Zatanczymy..
T- Pewnie. 
Takie tak ze słoniemm..
Kiedy DJ - Louis zobaczyl ze idziecie na parkiet wlaczyl jakas ballade. Lubilas Harrego. On byl dla ciebie najmilszy ale nic wiecej do niego nie czulas. Balas sie ze  moze sobie pomyslec ze sie w nim zakochalam... Tak naprawde to podobal ci sie Liam.. Znaczy z wygladu.. Bo z zachowania jest beznadziejny.. Chcialas sie z nim pogodzic wiec kiedy piosenka sie skonczyla podeszlam do niego.
Ty- Liam..? Ee.. mozemy pogadac?
Li- Nie sorry nie mam ochoty..
Ty- Prosze.. Musze sie ciebie o cos zapytac..
Li- Ok.. ale chodzmy stad bo troche tu glosno.
poszlam za chlopajiem do jego pokoju..
Li- Wiec?
Ty- Dlaczego mnie nie lubisz..
Li- Sa dwa powody.. Pierwszy : bo ty mnie nie lubis
Ty' Co? Ja ciebie nie lubie? kto tak powiedzial?
Li-  Wnioskuje to po twoim zachowaniu
Ty- To nie wnioskuj tylko pytaj.. Kto pyta nie bladzi.. a ten drugi powod?
Li- Musisz sobie zasluzyc na to zebym ci powiedzial
Ty- A co mam zrobic?
Li- Chodz !
Poszlismy zatanczyc.
Louis oczywiscie puscil wolnego Liama..
Li- Pokarz co potrafisz..
Zatanczylismy kilka piosenek.
T-To powiesz mi?
Li- Yhym..
T-Wiec?
Li- Nie lubie cie..
T- Czemu..?
Li-boo.. chyba czuje cos wiecej..
T- Chyba?
Li- Napewno..
T- Liam...Ja nie wiem co powiedziec..
Li- Nic nie mow.. chodz.. - Pociagnal mnie na parkiet..
T- Ja tez..
Li mialas nic nie mowic.. a moze mam ci zamknac usta..
T- Dawaj !
Przyblizyl sie do ciebie i lekko musnal twoje wargi.. Usmiechnelas sie i zaczelas znow tanczyc.


_______________________________________________________________________________


Naprawde bardzo bardzo przepraszam za bledy

piątek, 28 grudnia 2012

Niall..♥

Heejj
Tu Ariell..
Co tam u was?? Bo u mnie ok..
Ale nie ważne..

Imagine vor Marlenka Tomlinson *.*


Dzisiaj kończę 150 lat.. Jejku.. jak to szybko minęło.. Zresztą jak miało minąć? Przecież to zaledwie półtora wieku..  Dla większości osób w moim otoczeniu jestem jeszcze dzieckiem.. Często spotykam się z komentarzami typu „To jeszcze dziecko..” albo „Ach ta młodzież..” ale dla chyba każdej nastolatki wiek osiągnięcia pełnoletniości to wielkie przeżycie..
            Ach! Zapomniałam.. Pewnie czytając to zastanawiacie się o co chodzi z tymi 150 latami.. Przecież żaden człowiek jeszcze nie dożył do tego wieku.. ale ja nie należę do tego gatunku.. Jestem elfem.. Niektóre Elfy z mojej wioski mają już ponad 5000 lat.. ale to jeszcze nic.. Jesteśmy przecież nieśmiertelni.. Chociaż śmierć nie jest nam całkowicie obca.. Umieramy.. ale tylko z czyjejś ręki.. Zazwyczaj są to ludzie.. albo inne stworzenia, np. Trolle, Olbrzymy i czasami, choć bardzo rzadko, Krasnoludki..
            Ale wróćmy do tego po co piszę to opowiadanie.. Ten dzień.. te urodziny.. całkowicie zmieniły bieg mojego życia.. i wszystko dzięki mojemu kochanemu tatusiowi..  i nie mówię tego z sarkazmem.. bo on naprawdę jest ochany.. Dlaczego? Tego dowiecie się z tej opowieści..

Stanęłam przed lustrem.. Jak zawsze zobaczyłam tą samą Elficę.. Wysoką szczupłą blondynkę o błękitnych i spiczastych uszach..  Włożyłam nową miętową można by powiedzieć elficką sukienkę.. uczesałam długie rozczochrane włosy.. Elfy w przeciwieństwie do ludzi nie noszą butów.. więc zostawiłam nagie stopy i wyszłam z pokoju.. Od razu rodzina i przyjaciele zaczęli dawać mi prezenty i składać życzenia.. Lecz tylko jeden prezent wydał mi się szczególnie wyjątkowy.. Prezent od taty..

Niall i te jego elfickie paczadełka !
Ale zanim powiem co to za prezent musicie wiedzieć że ludzie nie wiedzą o naszym istnieniu.. Ale też tylko niektóre Elfy widziały ludzi.. nasza kraina jest niewidzialna dla ludzi.. ale kiedy my dostaniemy się na ich ląd to oni nas widzą.. tylko są przekonani że też jesteśmy ludźmi..

A wiec prezentem był wyjazd do krainy ludzi.. Bardzo się ucieszyłam.. nie sądziłam, że rodzice, a szczególnie tata pozwoli mi tam jechać... płynę tam statkiem opłaconym przez niego.. wypływam dziś wieczorem.. będę tam 2 miesiące.. 2 miesiące na poznanie ludzkich zwyczajów.. wydaje się niewiele ale jak dla mnie to będzie jak wieczność..
Wpadłam do pokoju.. Wszystkie ulubione ubrania  wrzuciłam do walizki..  Kiedy byłam gotowa poszłam zjeść śniadanie.. Potem poszłam pożegnać się z przyjaciółmi.. Kiedy wróciłam było około 18:00 więc pożegnałam się z rodziną i poszłam na statek.. Odpływ za godzinę ale wolę być wcześniej gotowa.. a więc.. Płynę do krainy która nazywa się.. Anglia.. A więc ANGLIO WITAJ!!!
Po kilku godzinach dopłynęłam na miejsce..
J: Jak tutaj piękniee ! – wykrzyknęłam i wiele ludzi się na mnie spojrzało..
            A więc Londyn.. jest cudownie.. szłam przez miasto w kierunku mieszkania które kupił dla mnie tata kiedy ostatni był tutaj. A więc idę sobie ulicą i nagle poczułam że coś dziobie mnie w stopę.. To gołąb..
 J: Oo.. Jaki ty słodki jesteś.. – Pogłaskałam ptaszka (bez skojarzeń). Usłyszałam jakiś głos.
Ch: Hej.. Jestem Louis.. Widzę że Kevina już poznałaś.. – Wstałam i podałam chłopakowi             rękę. Obok niego stał jeszcze jeden chłopak..
J: [T.I.], ale.. nie za bardzo wiem o ci chodzi..  
L: No więc twój przyjaciel ma na imię Kelvin.. a mój Niall..
N: Cześć. – Moje oczy skierowały się ku drugiemu chłopakowi.. Blondyn, niebieskie jak morze oczy.. wyglądał zupełnie jak Elf.
J: Witaj.. – uśmiechnęłam się do chłopców.. – A więc Kevin.. – ptak wleciał mi na ramię.. – co tam u ciebie?
L: Niall ! Idziemy.. miałem zapoznać cię z przyjaciółką Eleonor.. – Ale blondas nie słuchał przyjaciela
N: A Ty jesteś tutaj nowa? Znaczy w Londynie?
J: Ach.. Tak.. Przyjechałam z.. – W ostatniej chwili ugryzłam się w język – A wy? Mieszkacie tu?
L: Nie no Nialler ja spadam.. nie wiem jak ty ale ja nie chce się spóźnić..i tak z Eleonor ostatnio nienajlepiej się dogadujemy.. Naprawdę.. Nie chcę jej stracić.. – Poszedł.
N: Too.. Może cię odprowadzę.. gdzie idziesz?
J: Naa.. – pokazałam mu karteczkę z adresem – o tutaj..
N: Wiem gdzie to jest! Mieszkamy nie daleko..
            Ruszyliśmy w drogę. Kevin nadal siedział mi na ramieniu..
J: Mieszkacie? – czyli ma dziewczynę.. Szczerze to byłam lekko zawiedziona.. Boże.. O czym ja myślę niech sobie ma.. przecież on jest człowiekiem podobnym do Elfa ale zawsze człowiekiem..
N: No Tak.. Mieszkam z kumplami..z Lou, Tym od Kevina.. To on go tak nazwał.. Z Liamem, Zanem i Harrym..
J: Aż tyle was? U nas raczej przyjaciele nie mieszkają razem..
N: U was? Znaczy?
J: Tam gdzie mieszkam..
N: Ahaa.. O ! To tutaj..
J: Dzięki.. Do zobaczenia..
N: Kiedy znów się zobaczymy?
J: Może.. no jeśli chcesz.. Oprowadzisz mnie po mieście.. Pokarzesz mi co i jak.. Jakieś miłe miejsca.. Może masz jakies ulubione..
N: Z tobą zawsze.. Wpadnę po ciebie. Pa.  – Odszedł..
J: Ale.. Niall !
N: Hmm?
J:O której?
N: Kiedy chcesz !
J: Za 2 godziny..?
N: Okk !

            Zanim dowiecie się jak minęło spotkanie z Niallem musicie wiedzieć że żaden Elf pod żadnym pozorem nie może związać się z człowiekiem.. Bo gdy tak się stanie Elf straci nieśmiertelność.. To tak jakby człowiek był z hmm.. sarną..

A więc mam 2 godziny.. wygrzebałam z walizki ulubioną wrzosową sukienkę.. Zaczęłam się rozpakowywać.. Kiedy skończyłam zostało pół godziny.. Wstawiłam rodę na herbatę kiedy usłyszałam że ktoś stuka do drzwi.. Otworzyłam a tam stał Niall..
J: Eee.. Zegarek mi się późni?
N: Niee.. To mi się spieszy.. a zresztą.. nie mogłem się doczekać kiedy znów cię zobacze..
J: Wejdź.. napijesz się herbaty?
N: Pewnie.. Muszę z tobą pogadać [T.I.]
J: Tak? A o czym? – mówiłam parząc herbatę..
N: O nas.. – odwróciłam się gdyż chłopak stanąl za mną..
Pocałował mnie..
J: Nie.. Niall.. Ja nie mogę..
N: Dlaczego?
J: I tak nie zrozumiesz… ja..
N: Kocham cię [T.I.] Zaczarowałaś mnie swoim uśmiechem.. Dla ciebie jestem w stanie oddać wszystko.. Nawet nieśmiertelność..
J: Co? Nieśmiertelność? Czyli ty..
N: Jestem Elfem… ale dla ciebie zrobię wszystko..
J: Ja też jestem Elfem Niall..
Zastygliśmy w pocałunku..



Jak się Podoba??

Harry...♥



Good Morning ! Proszę przeczytajcie to ważne:
Bardzo, bardzo cieszę się że mamy już ponad 60 000 wejść, wiem także że na tle innych blogów to mało, ale i tak moja buźka się dzięki Wam szczerzy, pozostałe szalone pisarki pewnie też się cieszą. Dziękujemy!!!


Hm… co by powiedzieć o tym co zaraz przeczytacie, więc to jest takie s-f trochę, wczoraj natchnęły mnie Mroczne Cienie i wyszło takie coś, więc jeśli nie lubisz czasem zagłębić się w zakamarki dziwnych, paranormalnych zdarzeń to odejdź od komputera i nie czytaj moich wypocin ;* To takie pomieszanie Harryego Pottera, Tajemnic Domu Anubisa, sagi Szeptem i innych. Są dwa zakończenia, bo nie wiedziałam które wybrać, osobiście bardziej preferuje to drugie;D
DEDYKUJĄ go wszystkim Wam, które zaglądacie na tego bloga ;*
Aaa i bardzo zależy mi na Waszej opinii o tym, którą możecie wyrazić zaraz pod postem pisząc komentarz, z góry dziękuję ;*



„- Mówiłam Ci! Nie jestem normalna…”



Trzy miesiące wcześniej

Szedł wąską ścieżką porośniętą gęstą, zdziczałą roślinnością. Zawsze spacerował tu, gdy był smutny. Teraz również coś go gnębiło, wiedziała to, zawsze wyczytywała to z jego szmaragdowych oczu. To właśnie tu go zobaczyła po raz pierwszy. Siedział przygnębiony na brzegu, rzucając płaskie kamyki po wodzie. To tego dnia poczuł po raz pierwszy jak to jest mieć złamane serce. Wizerunek gwiazdy, nieczułego podrywacza, czy tego który myśli tylko o jednym był omylny, bo w rzeczywistości był  bardzo wrażliwym na opinie innych chłopakiem. Rozumiała go doskonale, wiedziała, że to tylko jego kocha, ale była też świadoma tego, że nie mogą być razem, choć czekała na niego niewiarygodnie długo.
- Vallentine  -wzdrygnęła się na dźwięk swojego imienia, odwracając wzrok od ukochanego spojrzała na swoją matkę.
- Co ty tam robisz? – zerknęła za plecy córki- nie możesz wbić sobie do głowy, że to niemożliwe ? – rzekła z wyrzutem
- Wiem mamo, nawet się nie łudzę, nie chce go skrzywdzić.- powiedziała i obie zniknęły wśród drzew.
„Dlaczego Taylor to zrobiła?” bił się z myślami. Nie to żeby szczególnie był w niej zakochany, ale myślał, że dziewczyna jest w stosunku do niego fair. Znów tu przyszedł. W tej chwili uświadomił sobie, że zawsze w tej bezludnej dziczy znajduje ukojenie. O dziwno nigdy nie czuł się tu samotnie, zawsze czuł czyjąś bliskość, choć nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć.
Teraźniejszość
- Nie wierze, że jesteśmy razem.- powiedziała szatynka patrząc chłopakowi w zielone tęczówki.
- To zaraz uwierzysz- wyszeptał z seksowną chrypką w głosie i po raz kolejny tej nocy pocałował ją tak namiętnie i czule. Vallentine rozkoszowała się miękkością jego słodkich ust i z   równą zażyłością oddawała pocałunki. Upajała się jego bliskością, bowiem wiedziała, że niewiele czasu pozostało im w swoim towarzystwie.
-Kocham Cię- wyszeptała do śpiącego już bruneta. Była pewna, że to wie, gdyż codziennie mu o tym przypominała i udowadniała. Wiedziała także, że loczek kocha ją bezgranicznie, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Wysuwając się spod ciepłej kołdry, otulona jedwabną tkaniną wyszła na balkon, aby zaczerpnąć świeżego, letniego powietrza. Od razu jej uwagę przykuł obraz księżyca w kształcie litery D.
-Zbliża się pełnia- cicho powiedziała do siebie, a z jej oczu spłynęła długo wstrzymywana łza. Wiedziała, że razem z kolejną fazą księżyca straci wszystko. Wraz z jej człowieczeństwem odejdzie z jej życia wszystko na czym jej zależy, a ją samą pochłonie nieskończona otchłań bólu, cierpienia i samotności. Jednak akurat nie tego obawiała się najbardziej. Przerażający był fakt, że przy jej boku nie będzie JEGO. Wysokiego, zielonookiego bruneta, którego kochała mimo wielu różnic, a w szczególności odległości wymiarów w których żyli.
Miłość niemożliwa do ziszczenia odmieniła życie ich obojgu, które już nigdy nie będzie takie same. Bała się, najzwyczajniej w świece, bała się. Ale kto w takiej sytuacji zachowałby zimną krew?
-Harry, ja nie jestem normalna- wyjawiła pewnego razu, kiedy dzień lub dwa dzielił ją od samego końca
- Wiem, kochanie, bo jesteś wyjątkowa- roześmiała się, na myśl, jak bardzo chłopak nieświadom jest tego co się niebawem wydarzy. 
Trwała właśnie ostatnia noc pierwszej kwadry księżyca, kiedy Vallentine obudziły krzyki
-Nie, nie, nie- ocknąwszy się zobaczyła oblanego strugami zimnego potu chłopaka, który wił się na łóżku. W końcu się obudził
-Śniło mi się, że…
- To tylko zły sen, kotku – powiedziała szczęśliwa, że ma jeszcze możliwość zajmowania się tak przyziemnymi sprawami
-To tylko zły sen – powtórzył za ukochaną, po czym całując ją ułożył głowę dziewczyny na swoim torsie i zasnął. Ona już nie zmrużyła oka, gdyż przestraszyła ją myśl, że to już ostatnia noc po której nastąpi wieczyste rozstanie. Napawała się teraz widokiem spokojnie śpiącego już Harrego, aby jak najdokładniej zapamiętać każdy zakamarek jego lśniącej twarzy.
***
Upewniła się, że brunet zasnął, by ostatni raz poczuć smak jego wydatnych ust.
Teraz zmierzała  stromą ścieżką do miejsca, gdzie równo miesiąc temu otrzymała życie. Łzy żalu spływały po jej załamanej twarzy. Nagle zerwał się przerażający wiatr, wszystkie drzewa chyliły się w różne strony, a na niebie zaczęły pojawiać się coraz to szybciej ciemne, burzowe chmury. Była już blisko samego brzegu, poczuła krople na swoim ciele. Nigdy nie widziała większej ulewy. Przykuwając wzrok do białej tarczy dumnie świecącej na sklepieniu nieba opadła ze wszystkich sił, zamknęła oczy. Wiedziała, że to koniec.
***
Ręce mu się trzęsły, a serce kołatało jakby zaraz miało wyskoczyć z  klatki piersiowej. Żeby tylko zdążył. Mimo że nie rozumiał natury istot jaką była Vallentine nie mógł pozwolić, żeby na zawsze zniknęła z jego życia. Nie mógł wyobrazić sobie nawet jednego dnia bez kochającej dziewczyny w swoich ramionach. Jechał swoim Porsche jak najszybciej mógł, nie zważając na wszelkie przepisy i zakazy, liczyła się tylko ona i jej życie.
Dotarł na miejsce, jednak bał się o to co zaraz może zobaczyć. Niewysokie wzgórze porośnięte niezmierzoną dziczą. Od miesiąca tu nie był, od czasu kiedy poznał JA, która wywróciła jego świat do góry nogami. Czy to nie dziwne, tak jak dawniej to miejsce było dla niego powiernikiem sekretów, źródłem spokoju, teraz przy Vallentine czuł się równie swobodnie. Jakby cała magia tego miejsca kryła się w tej jednej osobie. Nagle zobaczył ją, leżała na samym brzegu wzgórza nazwanego przez miejscowych wzgórzem Hery. Klękając koło niej odgarnął z twarzy mokry kosmyk po czym pocałował ją i zaczął potrząsać jej lodowatym ciałem, naiwny, jakby to miało przywrócić jej życie.
Sam nie wierzył, że to robi. Wyjął zżółknięty świstek papieru z kieszeni swojej przemokniętej bluzy i zaczął śpiewać, po prostu. Słowa którymi wypełniona była kartka nie miały dla niego najmniejszego sensu. Nie znał melodii więc improwizował, śpiewając słowa pieśni z tajemniczej księgi.
                          Ego non liceat iis qui parva reliquit os meum
                         Sed si verum.
                        Quod ad vos, o vos pertinet ad illud
                       Parvorum et amo te
Miał złudną, ale jednak nadzieję, że to w jakiś paranormalny sposób pomoże uratować ich wspólną przyszłość. Tak jak podpowiadał mu rozum nic to nie zmieniło. Vallentine leżała na ziemi, jej blada skóra nie zwiastowała nic dobrego. Wiedział, że nic więcej mu nie pozostało. Po jego twarzy spłynęła łza kiedy po raz ostatni pocałował ukochaną. Stanął na krawędzi, krzycząc szczere “Kocham Cię” po czym rzucił się z wzgórza wprost na lśniące w świetle gwiazd i oblewane co chwilą oceaniczną wodą skały.

ZAKOŃCZENIE NR 1.
Leżał na brzuchu. Nie czul nic, żadnego bólu, krwi, czy zimna. Jednak wiedział, że istnieje. Nie mógł przecież być zwykłym duchem. W końcu z trudem otworzył oczy, a blask czegoś oślepił go na chwilę. Przed oczami zobaczył zmartwione, znajome twarze które ze strachem wymalowanym na nich przyglądały się chłopakowi.
- Co się ze mną dzieje, co się stało?- zapytał czując suchość w gardle. Głos zabrał najbardziej przerażony z czwórki
- Harry, ty żyjesz!- powiedział z entuzjazmem po czym zaczął wyjaśniać- Właśnie szarpałeś się z Niallem o chrupki kukurydziane. Ten głupek je puścił, a ty upadłeś na kant stolika. Jak się ciesze, że nic ci się nie stało.
Brunet nic z tego nie rozumiał, przecież jeszcze chwilę temu stał tam, na Wzgórzu Hery i rozpaczliwie ratował jej życie. Uświadomił sobie, że nie było żadnej Vallentine, wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, które otworzył Zayn. Po chwili wszyscy znów ujrzeli chłopaka, jednak nie był sam.
- To nasza nowa stylistka, Volly.- przedstawił dziewczynę. W oczach Harrego pojawiły się iskierki, a na twarzy zagościł uśmiech na widok tak dobrze znanej mu szatynki.
-Vallentine- powiedział jakby w transie.
- Tak, skąd wiedziałeś-przyjaźnie zapytała dziewczyna- nikt nigdy nie nie zorientował się, że Volly pochodzi od tego imienia
-Zgadywałem- skłamał witając się z dziewczyną...

ZAKOŃCZENIE NR 2.
Leżał na brzuchu. Nie czul nic, żadnego bólu, krwi, czy zimna. Jednak wiedział, że istnieje. Nie mógł przecież być zwykłym duchem. W końcu z trudem otworzył oczy.
-Kochanie- powiedział z troską, nie wierząc własnym oczom. Szatynka przytuliła go czule.
- Harry- po jej policzku spłynęła łza szczęścia- skąd... skąd ty to wszystko wiedziałeś...skąd wiedziałeś o mnie, o tym gdzie mnie szukać...
- A czy to ważne? Ważne, że żyjesz, że mnie kochasz
- Tak to ważne,Kochanie, posłuchaj. Nikt na tym świecie z nas nie przeżył czegoś podobnego, nikt do końca nie został człowiekiem, choć wielu próbowało.
- Ja..nic z tego nie rozumiem.Przedwczoraj, kiedy obudziłem się z krzykiem, miałem sen...Ty mi się śniłaś, miałaś długą białą tunikę i przerażająco bladą cerę.Wyglądałaś jak duch. Trzymałaś w ręce książkę która miała taki sam wzór jak twój pamiętnik. Pamiętasz kiedy pytałem dlaczego wygląda tak dziwnie?W tym śnie... Mówiłaś nie swoim głosem że
                                     W Księdze Hery szukać należy,
                                      receptury od której życie zależy”
Sama powiedziałaś, że to zły sen, więc odpuściłem. Ale kiedy dziś obudziłem się, a ty nie spałaś obok, coś mnie tknęło, żeby poszukać tego zeszytu, który potem się okazał tą Księgą ze snu. Szybko zacząłem przekartkowywać, nic z tego nie rozumiejąc. Na jednej ze stron był obrazek, po chwili rozpoznałem w nim to wzgórze, na którym ciągle przesiadywałem nie znając Cię. Wyrwałem tę kartkę i ruszyłem z nadzieją odnalezienia Cię tutaj, nie myliłem się. Improwizowałem śpiewając ten tekst, nawet nie byłem pewien co mam robić, ale śpiew to moje życie, więc zaryzykowałem. Nic się nie zmieniło, nadal byłaś...byłaś no wiesz, straciłem sens życia i się rzuciłem w ocean, ale jak to się stało że jestem tutaj.
- Harry- płakała, bo bała się jak zareaguje na prawdę, ale wiedziała, że teraz musi mu ją wyjawić- raz na sto lat jedna z dusz lasu, ma szanse na miesiąc zostać człowiekiem. Legenda głosi, że jeden wybraniec spośród ludu ze złotym głosem nadejdzie, a miłość jaką będzie darzył swą wybrankę będzie niezłomna i przetrwa wszystko. Nikt prawie teraz w to nie wierzy. Hymn który zaśpiewałeś był hymnem oddania, hymnem poświęcenia miłości. Rzeczony wybraniec po zaśpiewaniu tej pieśni oddaje życie za ukochaną, a ta staje się pełnym człowiekiem. To niemożliwe, ale właśnie to przydarzyło się prawdopodobnie nam.
- Vallentine, czy ty...czy ty jesteś duchem lasu?- usłyszała z ust chłopaka, przestraszyła się, że nie będzie chciał jej znać

- Mówiłam Ci! Nie jestem normalna- powiedziała roniąc kolejne łzy. Chłopak ją obiął
- A ja mówiłem, Kocham Cię- po czym nachylił się i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Wiedzieli oboje, że to już koniec. Że nic im nie zagraża, że miłość ich jest niezłomna i przetrwa wszystko…
THE END ;*
By Harriet

_________________________________________________________________
I co o tym sądzicie? Hmm.?

Info dla Megan: Postaram się dodać imagina dla cb do końca tygodnia, już mam pewną część.Pozdrawiam ;*


czwartek, 27 grudnia 2012

Roztrzygnięcie konkursuu

Heejj..
Jak wiecie organizowałyśmy konkurs..
I teraz mamy wyniki..

A więc po długich rozmyślaniach wybrałyśmy.... Rocky!

Brawoo!!!


A  oto zwycięski imagin:

Mieszkałaś w Londynie razem z piątką swoich nalepszych przyjacioł : Louisem, Liamem, Harrym Niallem i Zaynem. Któregoś ranka wstałaś, ubrałaś się w krótkie spodenki, różową koszulę i załozyłaś swój ulubiony łańcuszek. Dostałaś go w prezencie od Zayna. Zawsze czułas coś do chłopaka, lecz wiedziałaś, że Twoje uczucie nie jest odwzajemnione. Gdy weszłaś do kuchni, zobaczyłaś ze sa wszyzscy prócz Nialla, który jak sie okazało poszedł do skrzynki po poczte. Chłopcy chórem powiedzieli Ci "Dzień dobry" na co Ty odpowiedzialaś zwykłe "Cześć"
H-Jak się spało mojej księżniczce ?- zapytał loczek.
T-Dobrze - odpowiedziałaś poczym usiadłaś koło chłopaka, a on dał ci buziaka w policzek.
Lou-Czy ja o czymś nie wiem ?! Coś mnie ominęło ?!
Zaśmiałaś się ponieważ Ciebie i Harrego łączyła jedynie przyjaźń.
H- Nie. Nadal jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Nagle przypomniałaś sobie że nie wzięłaś telefonu z pokoju i wyszłaś na chwile z pomieszczenia.
Li-Dlaczego jej nie powiedziałeś ?!-niemalże krzyknął w kierunku Zayna.
Z-Bo jakbyś nie zauważył to ona woli Harrego!
Li-No bo ty tylko siedzisz z dupą na krześle i nawet jej nic nie powiesz !
H-Czy ja dobrze rozumiem ? Czy ty sie zakochałeś w naszej [T.I.]?
Z-Nawet jeżeli tak jest to co ?
H-Bo jeżeli naprawde Ci na niej zależy to ja wtedy odpusze. Ale jeżeli ja odpuszcze a ty nadala bd siedział z dupą to z tego nic nie będzie !
W końcu znalazłaś telefon i zeszłaś po schodach. W tym samym czasie Niall wszedł do domu nie tylko z poczta ale i z zakupami. Reszta chłopaków zaczęła przegladac ulotki:
Lou-Potrzebują aktorki do jakiegoś przedstawienia. Chyba się zgłoszę!
T-Kiedyś chciałam zostac aktorką.
Z-Przecież jesteś !
Popatrzyłas się na niego pytająco.
Z-Grasz główną rolę w moich snach!
T-Bardzo śmieszne...
Z-I bądź tu miły dla dziewczyny !
T-To było miłe ale bardziej bym się spodziewała takiego tekstu po Harrym, a nie po Tobie Zayn.
Po Twojej wypowiedzi zapadła niezręczna ciesza, więc postanowiłaś ją przerwac:
T-To jakie mamy plany na wieczór ?
Lou-Ja i Elka idziemy do tej mamusi. Prawdziwa z niej Godzilla
Li-Z Dan idziemy na impreze do kumpla.
N- Ja z Ami idziemy na zakupy.
Harry wiedząc ze Zayn chce zostac z Toba sam na sam powiedział:
H-Ja ide do Andiego.
T-A ty Zayn ?
Z-Ja zostaje z Tobą !
T- To co ? Horrory i pizza?
Z- Z Tobą ? Zawsze.
Całe sobotnie popołudnie zleciało Ci na robieniu porządków i małych zakupach. Niedługo wszyscy wyszli i w koncu byłaś sam na sam z Zaynem. On miał włączyc film, a ty zrobic kanapki. W czasie gdy kroiłas ogórki poczułaś na szyi Jego oddech. Czułas jego wspaniały zapach i to jak delikatnie musnął ustami Twoj policzek. Gdy się odwróciłaś On wyszeptał:
Z-Jestes moją najlepszą przyjaciółką. Mogę Ci powierzyc sekret ?
T-No jasne-powiedziałaś równie cicho.
Z-Zakochałem się w najlepszej przyjaciółce. Jak myślisz mam jej o tym powiedziec ?
T-Nie, nie mów jej. Poprostu jak tylko ją zobaczysz podejdź, obejmij i pocałuj.
Zgodnie z Twoją instrukcją Zayn wykonał zadanie. To był najlepszy pocałunek w Twoim życiu. Od tamtej magicznej chwili byliście idealna parą. Fanki chłopców zaakceptowały wasz związek i cieszą że ich idol jest szczęśliwy.



GRATULUJEMY

środa, 26 grudnia 2012

Od Autorek:**

Heejj..
Świąteczni Chłopcy Dla Was
To ja Ariel..
Jak na razie nie pisze żadnego imagina ale mam do was prośbę w imieniu wszystkich szalonych pisarek..

A mianowicie...:
Oto nasza stronka na facebooku:
Zapraszmyy do Lajkowaniaa:**

Dopiero zaczynamy więc prosimy o waszą pomoc..

Jak mijają święta?
Zadowolone/ni (Czyta to jakiś chłopak?? Jeśli tak to pozdrawiam♥) z prezentów??
Co dostałyście??

Kocham Wass..

 Wasza Ariell:***


wtorek, 25 grudnia 2012

Harry...♥



Hej, jak tam święta? Bo mnie rozpiera wena


Oto imagin dla Natalii z wybrzeża

Imagin z Harrym



Spojrzałam w stronę bruneta ze strachem w oczach, mimo że zawsze przy nim czułam się tak błogo bezpiecznie, dziś bałam się, że jednak coś pójdzie nie tak. I poniekąd miałam rację…
H: Kochanie, wszystko będzie dobrze. Musi być – powiedział lokowaty
Ty: Ale spójrz – pokazałam w stronę salonu- choinka jeszcze nie ubrana, z jedzenia mamy tylko pierogi. A właśnie. Looou- krzyknęłam- ty miałeś barszcz gotować, chodź do kuchni.
Harry przytulił mnie, jednak nadal zżerały mnie nerwy.
Lo: Już idę
Ty: Kochanie , my musimy zrobić uszka, bigos …
N: O nieeee- usłyszeliśmy głos blondyna. Szybko wkroczyliśmy do salonu. To co zobaczyłam przerosło moje najczarniejsze myśli. Ogromna choinka leżała na podłodze, wokół niej szkliły się kawałeczki potłuczonych bombek i dekoracji. Poczułam się słabo i usiadłam. Byłam bardzo bliska płaczu. Harry z Zaynem zaczęli sprzątać ten cały bajzel, Liam zaczął mnie pocieszać. Kochany przyjaciel, zawsze umiał postawić mnie na nogi.
Ty: Dziękuję .- przytuliłam chłopaka czule.- Dobra chłopcy, damy rade, tylko się ogarnijcie Louis jak tam barszcz? A ty Niall ubierz tę małą sztuczną choinkę z piwnicy.
Lo: [T.I] chodź spróbować.- weszłam do kuchni, a biel mąki porozsypywanej we wszystkie cztery strony świata doszczętnie mnie zdołowała, ale powstrzymałam się od wrzasków.
Ty: Dobra pomijając ten burdel, daj łyżkę
Li: A nie możesz innym sztućcem z łaski swojej?
Ty: Na przykład?
Li: Hm… widelcem?-  zignorowałam Liasa i wzięłam z szufladki łyżkę i nabrałam trochę cieczy. Zapach nie zwiastował niczego niepowołanego. Jednak już po chwili poczułam wzbierające wymioty. Pędem ruszyłam w stronę łazienki, a zaraz za sobą usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to Harry, a że nie chciałam żeby widział mnie w tym stanie  szybko zatrzasnęłam drzwi toalety, po czym dał się we znaki odruch wymiotny. W celu ogarnięcia się przemyłam twarz wodą, oraz wypłukałam usta.
H: Kochanie wszystko w porządku? -nie odpowiedziałam, tylko otworzyłam drzwi i przytuliłam się do ukochanego. Wymioty to jedna z rzeczy których żywnie nienawidzę.
H: Już dobrze, nie będziesz już próbować eksperymentów Tomlinsona. Może położysz się i odpoczniesz?
Ty: Nie- odpowiedziałam stanowczo- nie chce mieszkać na ulicy kochanie, jak zostawię gotowanie w waszych rękach.
H: No dobrze, ale będę cię pilnował.- pocałowałam czule bruneta.
W tym czasie chłopcy chyba pogonieni przez Liamusia jakoś ogarnęli dom. Choć nadal nie było widać u nas wigilii. Załamałam ręce.
Ty: Dobrze chłopcy. Przepraszam was za… to – Niall mnie przytulił, a Louis skruszony z przepraszającą miną powiedział
Lo: Wybacz mi prooosze. Ja nie chciałem. Nie umiem gotować.
Ty: To nie twoja wina, po prostu tak wyszło. Mamy jeszcze trzy godziny. Niall choinka, Liam stół, Zayn jedzie po Perrie i dziewczyny, ja i Harry zajmujemy kuchnię.
1D: Tak- krzyknęli chórem.
***
Ciągle jakoś źle się czułam. Bałam się, Harry to chyba zauważył. Od kilku lat chorowałam na cukrzycę , co prawda skutki choroby były znikome i od roku nic się nie działo, ale ryzyko było.
H: Wszystko, ok.?
Ty: Oczywiście. Już jesteśmy prawie gotowi. Nalej kompotu, ja pójdę się przebrać. Szłam wolno po schodach, opierając się o ścianę, strasznie kręciło mi się w głowie. Weszłam do naszego pokoju, zawiałam się i upadłam.
***Oczami Harolda***
Hmm.. [T,I] nie ma już ponad 15 minut, miała za chwilę wrócić, pójdę sprawdzić.
Wbiegłem po schodach do naszego królestwa i zobaczyłem… Moje kochanie leżało na podłodze. Miała zamknięte oczy. Schyliłem się i zacząłem nią potrząsać. Przecież kiedyś chorowała na cukrzycę ,a co jeśli… nie chciałem o tym myśleć. Zadzwoniłem po pogotowie, jak zwykle przyjechali z wielkim opóźnieniem. Pojechałem razem z nią ambulansem.
*** Twoimi paczadełkami***
Obudziłam się w szpitalu, Harry wyjaśnił mi wszystko, tylko jego wpuścili, ale to i tak wspaniale, reszta czekała na zewnątrz. Miałam badanie krwi i kilka innych, lekarz kazał czekać. Byliśmy z Harrym sami kiedy wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Harry zmartwiony spojrzał w moim kierunku.
Ty: Panie doktorze czy to ma coś wspólnego z moją cukrzycą?
L: Nie ale w przyszłości minimalnie tak- nie rozumiałam lekarza.
H: O boże co się stało? Może pan powiedzieć, tylko proszę czy to coś poważnego?- panikował Styles, co prawda podzielałam jego strach, ale gdzieś w głębi czułam że nic złego się nie stanie. Heh, kobieca intuicja , tym razem mnie nie zawiodła.
L: Czy to pani chłopak?
H: Oczywiście- odpowiedział za mnie, nie rozumiałam skąd wzięło się to pytanie, ale zaraz się wszystko wyjaśniło.
L: Spodziewacie się dziecka- te trzy słowa wywołały u mnie kontrastowe uczucia. Wspaniale że to żadna straszna choroba, ale dziecko to taka odpowiedzialność. Spojrzałam na chłopaka suszył ząbki od ucha do ucha, widać było jak na jego twarzy malował się szok. W chwili podbiegł do lekarza przytulił go i wybiegł na korytarz krzycząc, że zostaje ojcem.
L: Pozazdrościć pani takiego męża – uśmiechnęłam się
Ty: Sama w to nie wierze.
Po tym  jak mój ukochany zostawił mnie na pastwę szpitala, na szczęści przyszła reszta, czyli Zayn z Perrie, Niall, Liam i Louis z dziewczynami.
Ty: Czeeeeeść, jak się cieszę – wyszczerzyłam się do moich kochanych przyjaciół
Louis: Hazzuńcio to uderzył się w głowę? Bo gadał od rzeczy, że jest ojcem
Ty: Być może, ale co do ojcostwa to miał rację.
P: Nie żartuj, serio? Jak się cieszę- wszyscy się przytuliliśmy
N: Czyli wigilię spędzamy w szpitalu? Patrz wszystko mamy
Ty: Wspaniale, a nie wiecie gdzie jest mój wariat bo się martwie
Li: Nie odbiera – pokazał na telefon.
W tym momencie do sali wkroczył lokers z ogromnym bukietem kwiatów i pluszowym kotem nadnaturalnych rozmiarów. Szczerząc się podał mi misia.
H: To dla ciebie- w tym samym momencie zorientowałam się że kot w pysku trzyma małe czerwone pudełeczko, otworzyłam je i zobaczyłam przepiękny pierścionek z zielonym brylantem niczym oczy Harrego. Chłopak ukląkł prze łóżkiem
H: Kochanie, czy zechcesz zwać się panią Styles i dzielić ze mną swoje życie.
Ty: Z nikim innym kotku, tylko z Tobą.- nasze usta złączyły się, pierwszy pocałunek narzeczeństwa trwałby wieczność gdyby nie marna cierpliwość kochanych przyjaciół…
By Harrieta
_______________________________________________________
Wm, że zakończenie popsułam. Przepraszam ale to skutki ubocznie 1D Infection ;D
Proszę dawajcie komenty i opinie. Do zobaczenie ;*


           

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Liam...♥

Hi Kochane !
Oto imagin o Wigilii w Wigilie, hehh, dużo harowałam żeby napisać więc prosze w oczekiwaniu na kolacje Wam dodaje.

                      Imagin z Liamem dla Oli

Omiótł wzrokiem miasto wciągając głęboko w płuca zapach smogu. Mimo to kochał to miasto, a przede wszystkim teraz. Zbliżały się święta najpiękniejsze ze wszystkich. Boże Narodzenie. Co za ironia losu, zawsze kpił sobie z ludzi gorączkowo szukających prezentów dla swoich bliskich na ostatnią chwilę, teraz on był jednym z nich. Przez ostatni nawał koncertów nie miał do tego głowy. Nie było prawdopodobne, żeby każdy dom na jego osiedlu nie był przystrojony kolorowymi lampkami, przeróżnymi świecącymi gwiazdami. Wszędzie dało się wyczuć przepych. Uwielbiał przyglądać się całym rodzinom, które czasem jedyny raz w roku są razem, szczęśliwi. Dobrze ich rozumiał, sam był jedynie gościem w swoim rodzinnym domu. Kupił już prezent dla Harrego, Nialla i Zayna. Jednak nie był pewny co kupić swojemu czwartemu przyjacielowi- Louisowi. Wszedł do jednego ze sklepów, z marnym zainteresowaniem przyglądał się kiczowatym podarkom. W pewnym momencie potrącił coś. To był dziecięcy wózek. Z przerażeniem przechylił się, żeby zobaczyć zawartość i to go nie tyle zdziwiło co jeszcze bardziej przestraszyło. W środku leżała słodka dziewczynka uśmiechając się promiennie.
L: Hej, słodziutka- mała złapała rączką za jego kciuk. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu, nigdzie nie było widać potencjalnej matki. Podszedł do ekspedientki, przebranej za elfa.
L: Yhm, przepraszam, czy wie pani czyje to dziecko, wózek stał o tam- pokazał ręką.
E: Skądże, wie pan ja tu mam do ogarnięcia cały sklep, chyba pan nie myśli że przyglądam się każdej osobie tu wchodzącej i pytam o dzieci?
L: Ok., przepraszam.- Liam wyszedł pchając przed sobą wózek z dzieckiem. Sam nie wiedział co robi, ani co dalej ma robić. Postanowił w końcu, że popyta w całej galerii.
Zaczepiał, pytał i odpowiedź ciągle była ta sama „ nic nie wiem”.
***
Płakała. Nie wiedziała co zrobić. Już trzecią godzinę szukała małej Roxie. Jaka jest bezmyślną małolatą. Zostawić roczne dziecko gdzieś w sklepie, nawet nie wie w którym. Mama miała racje, zawsze kiedy dawała jej szlaban za głupie wybryki. To nie to samo co ucieczka z domu na imprezę czy złe oceny w szkole. Tu chodzi o życie! Mamy już nie ma, zmarła dokładnie rok temu w wigilie Bożego Narodzenia. Gdyby tylko mogła, gdyby miała czas podziękować mamie za to jak ją uczyła żyć, teraz tego brakowało. Ile by dała, żeby teraz mama pomogła jej znaleźć mała, a potem dała dożywotni szlaban. Ojca w ogóle nie obchodziło co robi, z kim się zadaje. Dlaczego nie doceniała miłości mamy za jej życie, dlaczego ludzie odchodzą w najmniej oczekiwanych momentach. Zakryła twarz dłońmi, a łzy zmywały z jej oczu czarny tusz to rzęs. Poczuła nagłe ciepło, nawet nie zauważyła, że od kilku dobrych minut strasznie się trzęsła. Spojrzała w górę, gdzie zobaczyła brązowookiego bruneta. Chłopak obiął ją mocno ramionami. Nie znała go, ale czuła się przy nim tak bezpiecznie, beztrosko. Już nie bała się o to co zdarzy się za chwilę, wiedziała, że razem poradzą sobie ze wszystkim.
L: Już dobrze…Spokojnie. – dziewczyna lekko odchyliła głowę tak żeby mogła spojrzeć mu prosto w oczy. Delektowała się widokiem jego dobrodusznej twarzy.
Ty: Dziękuję.
L: Dobrze, ale już spokojnie. Jestem Liam.
Ty:[T.I] – uśmiechnęła się blado.
L: Co się stało?
Ty: Chodzi o to, że … Roxie, ona… ona zaginęła… ja … ja nie chciała.. jestem ohydnym człowiekiem…mama miała rację… ja nie powinnam…to wszystko przeze mnie…- znów wybuchnęła okropnym szlochem, tym razem mocno wtulając się w ciepły tors Liama.
L: [T.I] czy,  czy to ona? – pokazał na wózek obok. Brunetka nawet nie zauważyła go kiedy płakała. Szybko wyjęła dziecko tuląc je do siebie i całując. Nie mogła uwierzyć, że po Tylku godzinach mogła trzymać w ramionach małą Roxie. Tak bardzo ją kochała.
Ty: Liam, jak ty ją znalazłeś?
L: Zobaczyłem w sklepie z figurkami, potknąłem się o wózek. Nikt nie wiedział skąd się tam wzięła, więc postanowiłem szukać na własną rękę. Kiedy w pewnym momencie zobaczyłem śliczną dziewczynę, która płakała i…i dalej sama wiesz.- [T.I] uśmiechnęła się zawstydzona, zawsze miała te głupie wypieki na twarzy gdy ktoś, a przede wszystkim chłopak ją komplementował.
***
L:[..] Kiedy w pewnym momencie zobaczyłem śliczną dziewczynę, która płakała i…i dalej sama wiesz.
„O boże, ale ona piękna. Te rumieńce dodają jej jeszcze uroku. Zrobię wszystko, abym mógł spostrzegać je dość często” myślał.
[T.I]: Liam, dziękuję. Życie mi uratowałeś.- dziewczyna rzuciła się na chłopaka szczerze go obejmując. Liam zawsze był wrażliwy, ale tym razem wiedział, że uczucie jakim ją darzy to coś o wiele więcej.
L: Chodź, ogrzejcie się u nas. To niedaleko.- dziewczyna o nic nie pytała. Była mu tak bardzo wdzięczna, że nie potrafiłaby mu nie ufać.
***w domu***
Chłopcy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi.
H: Liaaaam, to ty?
L: Tak, chodźcie na chwilę.
H: Nie mogę, robie kolacje
L: Proszę.
H: ok., ok.
L: To [T.I], a to Harry, Niall, Zayn i… gdzie jest Louis?
H: Poszedł do Eleonor.
L: A rozumiem. Dobrze, yhm to chodźmy. W końcu mieliście się ogrzać.
Poszli do salonu, gdzie wszyscy zasiedli do kominka. Oprócz Harrego, który przygotowywał kolacje wigilijną,
H:[T.I] zostajesz na kolacje?- krzyknął z kuchni
[T.I]: nie, nie chce robić kłopotu, a poza tym w domu…nie, nie będą czekać, ale nie chce robić kłopotu.
L: Zostaaaje- odkrzyknął do lokowatego
H: Super.
Chociaż wszyscy razem rozmawiali, między Liamem, a [T.I] nie trudno było zauważyć napięcie. Nie mogli oderwać od siebie wzroku. Roxie słodko spała w pokoju Liama, gdzie wcześniej ułożyli ją Liam i [T.I].
Z: To my musimy iść pomóc Hazzie
N: Nie, Harry sam sobie poradzi, przecież mówił!- powiedział blondyn z wyrzutem, na co mulat go szturchnął.
N: Tak, idziemy, porozmawiajcie sobie gołąbki.
***
L: Ym, więc…
Ty: Więc…
L: [T.I] to trudne, ale musze Ci to powiedzieć. Zakochałem się w Tobie. Od pierwszej chwili kiedy Ciebie zobaczyłem. Wiem, że ty…
Ty: Ja też Cię kocham Liam. Patrz- pokazała w górę. Po czym ich usta się spotkały. Nad nimi w świetle palącego się ognia w kominku błyszczała wiązka jemioły.
Kolacja była wspaniałe. Siedzieli tam jak ósemka starych przyjaciół. Po kolacji Liam odprowadzał [T.I] i Roxie.
L: Masz wspaniałą córeczkę, [T.I]. – na początku na twarzy dziewczyny widniało zdziwienie, po czy wybuchnęła śmiechem.
Ty: Córeczka?
L: Ale co ja takiego powiedziałem.
Ty: Mówisz o Roxie? To moja siostrzyczka. Uważasz, że w moim wieku miałabym córke?
L: Nie po prostu. Nie ważne. Kocham Cię- obiął ją i znów ją pocałował. Ich usta idealnie się dopełniały. Stali tak, a białe płatki śniegu przyglądały się im radośnie spadając z nieba.
By Harriet
**************************************
Nwm jak wyszedł, za błędy przepraszam. Widze że Ell postarała się już dodać od nas życzenia, więc nie będę się rozpisywać po raz kolejny. Merry  Christmas
A jest taka sprawa:
Wczoraj ktoś zamówił u mnie imagina o Harry o Bożym Narodzeniu, postaram się na jtr go dodać, ale proszę jeśli to czytasz to napisz dla kogo ma być w komentarzu, ponieważ nie napisałaś

Zayn...♥

 Hej Directioners
Miało mnie nie być, ale było zamówienie na imaga więc dodaję.
Przepraszam za błąd, bo Zayn nie jest katolikiem

Imagine For Jane ( of Kraków ) with Zayn


 Było już dawno po północy. Wszyscy ludzie spali, oczekując na Święty dzień. Kolorowe migające światełka, lampki, ozdoby. Takie wesołe, zwiastujące najweselszy czas w roku. Zupełnie kontrastujące z jej obecnym stanem. Zmierzała powolnym krokiem do tego miejsca gdzie mógł przyjść każdy, o każdej porze i poczuć się bezpiecznie. A tej nocy szczególnie inaczej. Skręciła na rozległy dziedziniec, gdzie większość drzew migotała beztrosko różnymi kolorami. Weszła do świątyni przyklękając zaraz po przekroczeniu jej progów. Usiadła w jednej z ławek, modląc się. Jej modlitwa nidgy nie była odklepana, żeby tylko. Zawsze zawierała coś od niej. Zawsze zdradzała Mu wszystkie swe uczucia.
- Panie Jezu. Ty to wszystko zaplanowałeś, prawda? Zrobiłeś to po coś. Nigdy nie robisz czegoć bezcelowo. Ale, ale dlaczego akurat mnie pokarałeś takim rozumem? Dlaczego nie nauczyłeś mnie wybaczać od po prostu? Dlaczego nie dałeś mi wierzyć, że wszystko jakoś się ułoży? Wiem, nikt nie jest idealny. Nie mogę Cię za to winić. Ale dlaczego?...
Zamilkła i resztę swoich refleksji mówiła w myślach. Po drugiej stronie, na tyłach Kościoła usiadł jakiś chłopak. Poznała Go.

Przyszedł do tego miejsca z dwóch powodów. By prosić o lepszą przyszłość i, i w nadziei że ją zobaczy. Nie mylił się. Siedziała na przodzie z dłońmi złożonymi do modlitwy, szepczac coś. Gdy go zobaczyła, umilkła. On też zaczął modlitwę.
- Boże, wiem że żadko się do Ciebie zwracam, ale dziś straciłem wszystko. Straciłem ją. A teraz tak bardzo pragnę ją odzyskać. Dlaczego to ja jestem taki dzwny? Dlaczego krzywdzę ludzi na których mi zależy? Dlaczego nie zastanawiam się nad tym co robię? Wiem, nikt nie jest idealny. Nie mogę Cię za to winić. Ale dlaczego?
Przeniósł wzrok na dziewczynę. Wstała zmierzając do wyjścia.

- Panie Boże, daj mi siłę. Choć na ten moment.
Podniosła się i powoli opuszczała Kościół. Przeżegnła się i opuściła mury świątyni. Na dworze było spokojnie. Tak cicho i przytulnie. Wracała powoli do swojego mieszkania. Co jakiś czas zimny wiatr owiewał jej policzki. Zaczął padać śnieg. Pojedyncze białe płatki spadały leniwie, na już bogaty lśniący koc, usłany za dnia. Mimo mrozu, śniegu i wszechobecnego zimna czuła ciepło. Może,może pomijając ten problem, ale to się nie liczyło. Teraz chciałą tylko wrócić do domu i zapomnieć. To wspomnienie, ten widok dręczył ją cały czas. Ale nie w tej chwili. Coś ją zatrzymało. Może to dżwięk, może dotyk,a może świadomość, że nie wszystko stracone. Chciała wrócić. Do niego. Poczuć go jeszcze raz. Ten gorący dotyk, wiecznie spierzchnięte usta, delikatne policzki. Ale nie dała za wygraną. Nie poddała się tak łatwo. On ją skrzywdził, więc dlaczego tak łatwo ma mu wybaczyć? Ale też dlaczego ma z niego zrezygnować? Z niego...

Wyszedł za nią. Nie chciał zostawać sam. Patrzył jak idzie wolnym krokiem w stronę swojego domu. Szedł za nią. Tak bardzo tęsknił. Tak bardzo jak tęsknić można za jedynym dobrem w życiu, podczas gdy cały świat go otaczający to zło. To jedno wielkie więzienie, ograniczone do prostych, pustych słów, tak płytkich jak on. Tak bardzo żałował. Żałował bo skrzywdził tą którą kochał nad życie. To jeszcze gorsze niż zgasić słońce. Bez niego da się żyć, bez niej, coż tu dużo mówić, nie. Deptał biały, gruby puch słysząc jedynie jak gnie się pod jego ciężarem. Nadepnął na gałązke...

Usłyszała trzask. Obróciła się. Spodziewała się tego widoku, więc nie specjalnie uradowana ruszyła dalej, pozostawiając zmiesznego chłopaka samego, z wzrokiem wbitym w jej ciało. Odeszła, lecz słyszła jak on za nią idzie. Jak jest coraz bliżej, jak nasila się dzwięk, oddech i zapach. Szła dalej, nie zważając na nawoływania z jego strony. Może i go kochała, ale chcęć zemsty była większa od uczucia. Przynajmniej tak jej się wydawało. Poczyła nieziemskie ciepło na nadgarstku i odwróciła się. Chłopak trzymał ją za rękę, mocno, stanowczo ale delikatnie. Spuściła wzrok.
-Czego chcesz?
-Wyjaśnić to.
- Co tu do wyjaśniania? Mam Cię dość.
- Ale..
-Żadne ale. Zraniłeś mnie. Nie wiesz jak to boli.
Wyrwała dłoń z jego uścisku i ruszyła szybkim krokiem do mieszkani, które znajdowało się za rogiem.

Pozostał sam. Ona odeszła. Ale nie poddał się. Poszedł pod jej dom.
- Jane, kocham Cię. Ciebie i tylko Ciebie zrozum!!!
Stał pod jej oknem i krzyczał na całę gardło. Po jego policzkach płynęły łzy. Usłyszał dżwięk otwieranego okna. Podniósł głowę.
- Myślisz, że po tym co widziałam znowu Ci zaufam?
- Ale mnie z nią nic nie łaczy. Ja jej nawet nie znam. Proszę, Jane, wybacz.
- Mam dość tej paranoi. Z nami koniec. raz na zawsze Zayn. Żegnaj.
Zamknęła okno, a on zrezygnowany odszedł. Szedł powoli, nie spiesząc się bo niby do czego? Do pustego mieszkania? Do alkoholu?
-Nie mogę jej tak łatwo stracić. Nie teraz, nie dziś.
Wrócił pod jej dom. Kilka minut patrzył w oświetlone okno, póki nie zgasło. Nie wiedział co ma robić.

-Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.

I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile.
You've never loved your stomach or your thighs.
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly.

I won't let these little things slip out of my mouth.
But if I do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things.

Zamilkł. Wiedząc, że nic nie wskóra przykucnął na jednym ze schodków i oparł się o mroźną ścianę. Zasnął, śniąc o niej.

Wstała dość wcześnie. Nie czuła zmęczenia. Ubrała się, uczesała, zjadła. Przez cały ten czas myślała tylko o jednym. Los dał jej tą szansę, on chciał zacząć od początku a ona tak po prostu, tak go potraktowała. Nawet nie spostrzegła kiedy jej policzki pokryły się łzami. Otarła je rękawem i czym prędzej założyła kurtkę. Chciała to wszystko przemyśleć. Szczególnie teraz, kiedy to podobno cuda się zdazają. Zamknęła drzwi na klucz. Widok który ujrzała ją zaskoczył. Siny chłopak siedział skulony na schodach nie wykazując żądnych oznak życia. Podeszłą do niego i pogładziła po policzku.
- Zayn, słyszysz mnie? Proszę, obudź się.
Powtarzała, bo nie dopuszczała do siebie myśli o jego śmierci.  Wróciłą do domu iw yciągnęła z szafy kilka kocy. Otuliła nimi chłopaka i sama wtuliła się w jego ciało. Może dlatego że chciała go ogrzać swym ciepłem, albo dlatego że tak bardzo pragnęła go spowrotem.

Czuł dziwne ciepło. Nie swoje ciepło. Uchylił jedno oko, potem drugie i zobaczył tę twarz za którą niemiłosiernie tęsknił.
- Jane, Jane co tu robisz?
- Pomagam Ci wrócić do żywych.
Rozejrzal się dookoła. Przypomniało mu się jak się tu znalazł, dlaczego tu zasnął.
- Ale...

- Żadne ale. - uciszyła go przykłądając palec do jego ust - Kocham Cię.
Złożyła pocałunek na mroźnych, sinych ustach Zayna.  Ich pocałunek zdawał się trwać wieczność. Jak wieczna jest ich miłość. Jak wieczne są uczucia. Jak wieczna jest nadzieja, że cuda jednak się zdażają.

BY ELL

Dziś Wigilia.

Więc w imieniu swoim i Szalonych Pisarek chciałam Wam życzyć kochane dużo szczęścia, spełnienia wszystkich marzeń, nawet tych pozornie nierealnych. Wszystkiego najlepszego w życiu, by ten 2013 rok był o wiele lepszy niż obecny. I wszystkiego czego sobie tylko zapragniecie.

 No i fury prezentów. ;*

Pozdrawiamy...
We Wish You A Merry Christmas
We Wish You A Merry Christmas
 We Wish You A Merry Christmas
And Happy New Year 
  

Nasze dzieło wykonane na technice...

(na melodię Dzisiaj w Betlejem)
 Dzisiaj w Londynie
Dzisiaj w Londynie
Wesoła nowina
Że One Direction
Że One Direction
Trasę rozpoczyna
     TO BE CONTINUED

 (na melodię Li Li Li Li Laj)
Larry, Larry daj
Mi swojego sosu
Larry, Larry daj!
Mi trochę biigoooooosu...

 (na melodię Z Narodzenia Pana)
Z okazji wygranej
Dzień dziś wesoły
Wyśpiewują hymny
Oba zespoły
    Ta ploteczka wszędzie słynie
     Harry wygrał, Haylor ginie
              TO BE CONTINUED

 *mecz - jedyny raz pomiędzy Hazzą a Tylor
                (kto czyta fb, wie)

PAAAAAA ;****