,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

niedziela, 8 czerwca 2014

Louis ♥

Oczami Louisa.
Patrzyłem na nią z zachwytem. Jej mandarynkowe kosmyki opadały na zgrabne policzki. Jej malinowe usta obecnie zatopione były w niebieskim kubku z cappuccino. Na nosie wiecznie spoczywały ciemne okulary. Zawsze, zawsze je nosiła. Nawet, gdy jest ciemno. Czasem zdawała się być nieobecna. Wpatrywała się w przestrzeń i nikogo nie zauważała. Dlaczego była taka tajemnicza. A jej przyjaciółki zachowywały się wobec niej tak ostrożnie. Dlaczego? Co z nią nie tak?
Odstawiła kubek na miejsce i poprawiła włosy. Na wardze zostało jej trochę pianki. Starła ja rękawem.
- t.i ?
- Louis. - zareagowała tak, jakby nie wiedziała, ze jestem w pomieszczeniu - tak?
- Dlaczego nosisz te okulary?
Zauważyłem, że się zaniepokoiła.
- Lubie je. To tyle. A tak w ogóle to... to nie twoja sprawa - Jej uśmiech zamienił się w zdenerwowanie. Zerwała się z krzesła i skierowała ku wyjściu. Jej pies momentalnie zrobił to samo. Wyszła z pomieszczenia. Zraniłem ja? Ale co zrobiłem? Może pójść za nią? ale gdzie poszła?  Usłyszałem szczekniecie.Friend! Wyszła na zewnątrz. Stala obok ławki przed budynkiem. Paliła papierosa. Podszedłem do niej.
-Lin..
- Louis?
 Zawsze upewniała się kto mówi.
- Tak. Eee...Przepraszam.
- Nie, to ja przepraszam. Bo, bo co ty tak naprawdę zrobiłeś?
- No bo myślałem,ze... bo tak zareagowałaś i...
- Bo.. - wypaliła papierosa i chciała usiąść, ale.. ze tak powiem „nie trafiła” na ławkę. Złapałem ją.
- nic się nie stało?
- Nie, wszystko dobrze. Jestem już do tego przyzwyczajona. -Usiadła. Zrobiłem to samo. - Louis, mogę ci zaufać?
Oczywiście.
- Ale,musisz obiecać, ze nikomu nie powiesz.. Nikomu, nawet swojemu najlepszemu przyjacielowi.
- Harremu? Jemu czasem lepiej nie powierzać tajemnic.
- A wiec.. - Zdjęła okulary. Miała piękne oczy. Niebieskie jak morze. Najpiękniejsze jakie widziałem. Nie rozumiem czemu je skrywała  - jestem niewidoma - znowu włożyła okulary. -wole je nosić. Nie widać ze mam nieobecne oczy. No i Friend.  Pomaga mi. Bez niego pewnie by mnie tu już nie było.
- A ty.. Jesteś niewidoma od urodzenia?
- Nie. Miałam wypadek
Głupio się czuje. Nie wiem co powiedzieć. Lin, ja.. Nie wiem czy mogę  o coś zapytać, czy nie... Nie chce wyjść na ciekawskiego, nie liczącego się z uczuciami innych.
- Pytaj.
Długo już tak.?
sześć lat. Miałam czternaście lat. Wpadłam pod samochód. Na początku było ciężko , ale z czasem się przyzwyczaiłam.
- Czyli teraz jest ok ?
- Nadal jest bardzo ciężko. Louis, nawet sobie nie wyobrażasz jak ciężko.
- Czyli czytasz książki językiem Braille'a i tak dalej. Wiesz, to zawsze wydawało mi się takie obce a teraz dowiaduje się ze moja przyjaciółka... 
- Ale nie mów nikomu.. Prędzej czy później pewnie i tak się dowiedzą ale teraz nie mów .
. Jasne, przecież obiecałem. A twoje przyjaciółki wiedzą?
- No oczywiście. Przyjaźnimy się od piaskownicy, jak mogłyby nie wiedzieć?
Rzeczywiście. Nie pomyślałem.
Nieważne.. Ee.. Louis? Mogę zobaczyć jak wyglądasz .. Trochę tak głupio mi pytac ale.. Wiesz.. Chciałabym wiedzieć jak wygląda człowiek z którym rozmawiam. Nie żebym uważała ze, wygląd jest najważniejszy, bo nie jest, ale.. Sam rozumiesz..
- rozumiem. Pewnie ze możesz.. - 
Poczułem dotyk dłoni dziewczyny. Jej ruchy były bardzo delikatne, niczym skrzydła motyla. - A.. W co jesteś ubrany? Louis.. eee, jesteś bardzo ladny.. Masz, śliczne oczy..
- Hah.. I kto to mówi.. A wiec.. Mam na sobie biała koszulkę  w niebieskie paski, szelki i Bezowe spodnie.. Ee.. Chcesz wiedzieć dokładniej ?
- Niee.. Dzięki.. Nie potrzebne mi to do wiadomości ale dzięki..
- Ale to dla mnie naprawdę nie będzie kłopotem..
- Dzięki Louis.. Za to ze się nie śmiejesz..
- No co ty! Chyba musiałbym być nienormalny.
Z domu wyszły przyjaciółki t.i.
- t.i., wracamy już.. A ty idziesz?
- Tak. - wstała. 
- t.i poczekaj! - Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Ściągnąłem jej okulary. - Nie obchodzi mnie, że masz nieobecne oczy. Są najpiękniejsze jakie widziałem. Ty jesteś najpiękniejsza. - pocałowałem ją. Uśmiechnęła się.
- spotkajmy się wieczorem - odwróciła się i odeszła z przyjaciółkami.  

________________________________________________________________

Końcówka zepsuta, ale lepszej nie wymyśle.
Nie będzie drugiej części.

~Ariel

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Liam :)

Stanęłam przed domem mojej przyjaciółki i zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili usłyszałam donośne: "Otwarte!". Weszłam nieśmiałym krokiem do domu Payne'ów i zaraz przy wejściu zobaczyłam Liama, brata Sierry.
- O, T/I. Cześć, co słychać? - Odezwał się pierwszy.
- Hej. W sumie nic nie słychać. Jest Sierra?
- Nie, wyszła na pocztę. Ale zaraz powinna wrócić. Wejdź. Ja niestety również nie mogę Ci poświęcić teraz zbytnio czasu, z tego prostego powodu, iż muszę zrobić jabłkowiec, a kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać. - mówił szybko, ale zrozumiale.
- Jabłkowiec?
- No, szarlotkę, jeśli wolisz. Ja osobiście preferuję moją nazwę, więc pozwól, że jej będę używał.
- Jasne, pozwalam. No i tak się składa, że jestem całkiem dobra w robieniu ciast, także jeśli chcesz, mogę Ci pomóc.
- Miałem taką nadzieję, że pojawi się ktoś, kto zrobi to za mnie. Z nieba mi spadłaś.
- Nie powiedziałam, że zrobię go za Ciebie, tylko, że Ci pomogę. Jeśli ładnie poprosisz, oczywiście.
- Pomożesz? T/I, proszę, wiesz jak ja Ciebie lubię? - Zrobił słodkie oczka i uraczył nie czarującym uśmiechem.
- Twój uśmiech sprawił, że chyba się zgodzę.
- Jeśli chcesz, mogę się częściej uśmiechać.
- Nie pogardzę. - Mówiłam ściągając kurtkę przeciwdeszczową. - to gdzie jest przepis?
- Jaki przepis? - Zdziwił się.
- Wiesz, żeby zrobić ciasto, potrzebny jest przepis, czyli składniki i sposób przegotowania. - tłumaczyłam.
-Aa, przepis, no tak. Tutaj jest - Podał małą wymiętą kartkę.
- Ok, to zaczynamy. Wsypać do naczynia 4 szklanki mąki. - Poleciłam
- Jakiego naczynia?
- Do jakiejś miski, głupku.
- To jesteś głupia. - wystawił język.
- Nie wystawiaj języka bo Ci krowa nasika! - zażartowałam
- To rymowanki dla przedszkolaków, widać na jakim poziomie jesteś.
- Pff. Skoro tak ci przeszkadza mój wiek umysłowy, to wcale nie muszę Ci pomagać. - udałam obrażoną.
-Nie, przepraszam, T/I, nie chciałem cię urazić, wybacz, wybaczysz?
- Jasne. Wcale nie byłam obrażona. Ale streszczajmy się, bo musimy zdążyć, zanim Sierra przyjdzie. Zrób to wreszcie.
-Nie pospieszaj mnie bo się stresuję - gwałtownie złapał papierowe pudełko na mąkę, tak że się rozerwało a większość jej zawartości wylądowała na mnie
- Serio? - Spojrzałam na swoje ubranie całe w białym proszku, a chłopak zaczął się śmiać. - O, naprawdę, takie to śmieszne? - chwyciłam w garść trochę mąki i bez zastanowienia rzuciłam w chłopaka.
- Tak chcesz się bawić? - Złapał me od tyłu w talii i cisnął mąką prosto w moją twarz.
- Idioto! Mam alergię! - Krzyknęłam, a na twarzy blondyna pojawiło się przerażenie.
- O Boże, czemu nie mówiłaś? - Zaczął otrzepywać mnie z mąki.
- Wystarczy T/I. A no i... Żartowałam! - krzyknęłam i wysypałam głowę Liama cały kilogramowy pojemnik mąki.
- O ty! Po tobie, T/I bym się tego nie spodziewał, taka wzorowa, a tu takie rzeczy... - kręcił niedowierzająco głową. Wyciągnął z szafki więcej mąki - Chciałem ci to dać, ale skoro ty taka niegrzeczna... - rzucił we mnie kilka razy.  Zaczęliśmy się ganiać po kuchni. W końcu zdyszany Liam złapał mnie tak, że nie miałam absolutnie żadnej drogi ucieczki i zaczął mnie tarzać po całej w mące podłodze.
I wtedy właśnie do kuchni weszła pani Payne.
( Cecilia krull - somethings triggered)
-Liam, co ty robisz tej biednej dziewczynie?! - W jednej chwili obydwoje stanęliśmy na równych nogach. - No tak, mogłam się domyślić, że robienie ciasta przez ciebie nie skończy się dobrze.
- To T/I zaczęła. - zgonił winę na mnie brunet
- Ale to jest kobieta, kobiet tak się nie traktuje, synu.
- Sama się o to prosiła.
- Nieważne, przeproś tą dziewczynę.
- Ale Pani Payne, nic się nie stało. - Broniłam kolegi
- Liamie Payne’ie, natychmiast! - lekko uniosła głos mama pani domu.
- Przepraszam, T/I...- Powiedział zrezygnowanym tonem.
- Spoko, nic się nie stało.
- No dobrze, a teraz idźcie mi stąd.
- My posprzątamy, proszę pani.
- Nie kochanie, dziękuję, ale wolę więcej nie wpuszczać tego chuligana do kuchni. Poradzę sobie.
- Chodź, T/I, mojej mamy nie przekonasz - Poszłam za chłopakiem do jego pokoju. - Emm... Chcesz może wziąć prysznic?
- Tak, chyba wszędzie mam już tę mąkę.
- Sorry, mama miała rację, trochę przesadziłem.
- Przynajmniej było śmiesznie.
- Trzeba przyznać - mówiąc, podał mi ręcznik - Tam jest łazienka - wskazał na drzwi po lewo.

- Ok, dzięki- Wzięłam szybki prysznic, otrzepałam trochę ubrania i wróciłam do Liama.
- T/I?
- Tak? - Spojrzałam na niego. Nie uśmiechał się jak do tej pory.
- Bo widzisz, ja… lubię jak do nas przychodzić – powiedział nieśmiało. Nie słyszałam wcześniej takiego tonu u niego.
- Tak, ja też lubię tu przychodzić. – Uśmiechnęłam się. – Wasza rodzina jest wspaniała. Kocham was wszystkich.
- Nas wszystkich? Czyli mnie też?
Pokiwałam głową.
- Jak rodzinę.
- Aa… Nie wypada siostry zaprosić na randkę?
- Traktuję waszą rodzinę jak własną. Ale chciałabym, aby ktoś z was stał się kimś więcej.
- Serio? Kto?
Uśmiechnęłam się.
- A jak myślisz?
Nie odpowiedział. Po prostu mnie pocałował.



 _________________________________
Kochani, spóźnione życzenia z okazji dnia dziecka. 

Zdrowia, szczęścia, spotkania One Direction i spełnienia wszelkich marzeń! 
Przesyłam wam pozytywną energię. :) 
Wasza Ariel :)




sobota, 31 maja 2014

Zayn... ♥

Hej hej. To ja Nila. Wiecie... ten imagin już był kiedyś na tym blogu, ale jest wiele imaginów, które są zapomniane, nikt do nich nie wraca, bo były dodane 2 lata temu. Więc co jakiś czas, jak nie będę miała weny (bo ostatnio wcale jej nie mam... przepraszam) dodam coś starego.

To był mój chyba trzeci imagin... uważam, że jest całkiem ok. 

Znasz Zayn'a od urodzenia. Zwsze byliście dobrymi przyjaciółmi, ale od jakiegoś czasu czujesz do niego coś więcej niz przyjażń. On ostatnio zaczął się umawiać z Perrie, co strasznie cię dobija. Starasz się go unikać, ale juz kiilka tygodni czujesz, że go potrzebujesz. Potrzebujesz miłości. Bo ona jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłaś w nałóg, to jednak poczułaś już ten smak i wierzysz, że będziesz mogła nad tym panować. Myślisz o ukochanej osobie 2 minuty, a zapominasz na 3 godziny. Ale z wolna się przyzwyczajasz do niej i stajesz się całkowicie zależna. Wtedy myślisz o niej 3 godziny, a zapominasz na 2 minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani, kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną poniżają się, aby zdobyć to czego pragną. A ty masz wrażenie, że kiedyś rano wstaniesz i zrobisz coś głupiego..
Pewnego popołudnia siedzisz sama w domu. Nagle słyszysz dzwonek do drzwi. Otwierasz. To Zayn.
 Z:[T.I.], ktoś mi kiedyś powiedział, że w wielu momentach życia jedyne czego pragniesz to odpuścić i zrezygnować. Ale przecież sens tkwi w tym, by odszukać to coś, co nie pozwoli nam się poddać. Musimy upaść, po to, aby umieć się podnieść. Podnosimy się po to, by za jakiś czas znowu upaść. Co o tym myślisz?
 Ty: Głupie..
 Z: Nie.. To jest życie. Ja nie muszę szukać tego czegoś co nie pozwoli mi upaść.. już to znalazłem.. - powiedział i pocałował cię.. - ty jesteś tym czymś..
 Ty: Zayn skąd wiedziałeś?
 Z: Ale co?
 Ty: Ze ja cię kocham.
 Z Nie wiedziałem. Za to wiedziałem, że ja cię kocham - znów mnie pocałował - nie wiem jak ty ale ja uwielbiam szczęśliwe zakończenia
 Ty: Ja też, ale to nie jest koniec to dopiero początek...

Piszcie czy to dobry pomysł. 
I... jak będzie pod tym Imaginem 10 komentarzy to może wstawię tu prolog mojej książki. Na razie powiem tylko, że to będzie fantasy. :)
Wierzę w was kochani...

sobota, 3 maja 2014

Liam cz.III

Drogi Pamiętniku!
To głupie.
Teraz, kiedy jestem z Liamem bardzo często myślę o Dave’ie. Okrobpie go potraktowałam i mam wyrzuty sumienia. Nie mogę o niczym innym mysleć, mam ochotę schować się ze wstydu. To właśnie jest najgorzsze. Wstyd. Nie potrafię z nim pogadać, przeprosić. Mimo, że wiem, że On tego potrzebuje. I potrzebuje mnie, bo mnie kocha. Cały czas cholernie mu zależy i płacze nocami z tęsknoty. Wiem co to za uczucie. Ale co mam poradzić? Ja kego nie kocham. Mam poświęcić własne szczęście dla osoba, na której mi nie zależy? Albo zależy jak na przyjacielu? On i tak mi tego nie wybaczy. Chce być kimś więcej niż przyjacielem. Powinnam do niego zadzwonić. Przynajmniej spróbować coś powiedzieć. Ale jak? Co jak jeszcze bardziej to zepsuję? Boję się go zranić jeszcze bardziej. Czyli lepiej będzie nie odzywać się? Co mam zrobić? Potrzebuję pomocy!

Przerwałam pisanie bo Gabby szturchnęła mnie i podała jej skrawek kartki w kratkę. Rozwinęłam ją, a na niej widniała wiadomość.
„ Wyjdziemy gdzieś wieczorem? :* L.
Spojrzałam na Liama, który siedział na drugim końcu klasy i uśmiechnęłam się do niego. On też się uśmiechał. Uwielbiałam patrzeć w jego oczy, były takie głębokie. Dało się z nich odczytac każdy jego nastrój. Teraz był szczęśliwy. Odkąd zaczelićmy nasz związek zawsze z jego oczu mogłam wyczytać szczęście. Wcześniej częściej bywał smutny czy zdenerwowany.
„Gdzie?”
 Odpisałam i podałam karteczkę Gabby, aby ona podała dalej i spojrzałam na młodą nauczycielkę która nieudolnie próbowała wytłumaczyć zadanie. „Z ostrosłupa prawidłłowego czworokątnego o krawędzi podstawy długości 4 cm i wysokości 12 cm wycięto stożek o możliwie największej objętości…” Przeczytałam w myślach z podręcznika. Ech… Nigdy nie ogarniałam geometrii. Zrezygnowałam z rozwiązywania zadania kiedy przyjaciółka podała mi kartkę.
„ Nie wiem. Może na pizzę z Lou i Eleanor?”
Skierowałam wzrok na parę siedzącą w ostatniej ławce. Całowali się i obściskiwali nie zwracając uwagi na to, że są na lekcji. To właśnie z nimi miałam spędzić dzisiejszy wieczór? Nie, dzięki.
„ Czy ja wiem… Nie lepiej zamówić pizzę i obejrzeć jakiś film u Ciebie?”
Odpisałam szybko i podałam kartkę Gabbs.
„No weź. To moi przyjaciele. Będzie fajnie. Obiecuję
„No właśnie. TWOI przyjaciele. Ale nie moi. Nie znam ich. O czym miałabym z nimi rozmawiać?”
„Przecież będę tam z Tobą. Następnym razem zrobimy jak Ty będziesz chciała. Proszę ;)”
„Ech… No dobraa.”
Zgodziłam się ostatecznie. Resztę lekcji spędziłam na ziewaniu i rysowaniu beznadziejnych rysuneczków na marginesach zeszytu. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja zebrałam książki i opuściłam klasę jako pierwsza. Po chwili dogonił mnie Liam.
         – Hej, co z tobą? Jesteś w złym humorze. Dlaczego? – zapytał, obejmując mnie w pasie. Wzruszyłam ramionami i podałam mu pamiętnik, aby przczytał to, co napisałam na lekcji. – Jesteś pewna, że chcesz abym to czytał? Wiesz, jak Dave to przeczytał to się wkurzyłaś. – pokiwałam głową i otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie. Przeczytał szybko.
         – Zachowałam się egoistycznie. Nie mogę sobie togo wybaczyć.
         – Pogadaj z nim. Będę przy tobie. Dziś wieczorem jak wrócimy z pizzerii, ok?
         – Nie wiem. Liam boję się. Myślałam, że szybko zapomnę, że wszystko się ułoży. – moje oczy napełniły się łzami. Liam mnie przytulił.
         – Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. – pocałował mnie w czubek głowy.

* * *

From: Liam ♥
Przepraszam Cię, ale się spóźnię. Louis przyjedzie po Ciebie. Przepraszam najmocniej. Kocham Cię. L.
Przeczytałam kiedy byłam gotowa do wyjścia. Ale jak to? Wybrałam numer Liama i zadzwoniłam do niego.
– Jak to się spóźnisz? Nie mogę się spóźnić z tobą? – zapytałam nerwowo.
– Przepraszam, kochanie. Coś mi wypadło.
– Coś?! Jakie coś? Coś ważniejszego ode mnie?
– Spokojnie, przecież cię nie zdradzam – zaśmiał się. – Muszę odebrać ciotkę z lotniska. Nie wiedziałem że ma nas odwiedzić. Przepraszam jeszcze raz.
– Nie możesz ty po mnie przyjechać jak już odbierzesz tą ciotkę? – zapytałam już spokojniejszym tonem.
– Powiedziałem już Lou, żeby po ciebie przyjechał. Kochanie, wytrzymasz. Zobaczysz, że oni nie są tacy źli.
– Ale przyjedź szybko.
– Obiecuję. – Rozłączyłam się i usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Louis.
Do pizzerii nie jechaliśmy długo. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a Eleanor wybrała pizzę. Nie miałam na nią ochoty, tymbardziej, że byłą z salami, a nie przepadam za tym składnikiem.
         Nudziłam się. Czas mijał, a Liam nie przychodził. Louis i Eleanor w ogóle się mną nie interesowali, co w sumie to było do przewidzenia. W końcu, po jakichś dwóch godzinach pojawił się Liam.
         – Przepraszam. Nie będę mógł zostać. [T.I]. przyjechałem po ciebie. Chyba, że chcesz zostać.
         – Nie. Idę z tobą. – odpowiedziałam odruchowo i zaczęłam szykować się do wyjścia.
         – Samolot się spóźnił. Nie mogłem tego przewidzieć. Przepaszam. – Mówił, kiedy siedziałam już na tylnim siedzeniu samochodu. – Jakoś Ci to wynagrodzę. – Pocałował mnie, zamknął za mną drzwi i usiadł przed kierownicą. Zdziwiłam się, kiedy minęliśmy mój dom i jechaliśmy dalej.
         – Nie zostawiasz mnie w domu? – zapytałam.
         – Przecież miałem Ci jakoś wynagrodzić to, że siedziałaś dwie godziny z Lou i El w pizzerii. A poza tym mieliśmy pogadać z Dave’m. – mówił, nie odwracając wzroku z jezdni.
         – Co to ma znaczyć, że jej wynagrodzisz? – zapytała ciotka Liama.
         – Jeszcze nie wiem, ciociu Muriel.
         – Przecież ty masz dopiero dziewiętnaście lat*.  A ona ile? Szesnaście? Siedemnaście?
         – Również dziewiętnaście. – odpowiedziałam szybko.
         – Jesteśmy dorośli. – podsumował Liam, kiedy wjeżdżaliśmy na podjazd.
Weszliśmy do domu Liama pomagając wnieść bagaże ciotce Muriel, które wbrew pozorom nie były wcale lekkie. Czułam się nieswojo. Liam miał gościa, a ja czułam się tam niepotrzebna. Czy to nie za wcześnie aby przedstawiać mnie dalszej rodzinie? Jesteśmy razem dopiero od dwóch tygodni. W przedpokoju powitała nas jak zawsze ciepło mama Liama. Lubiłam ją. Była to niska, szczupła kobieta po czterdziestce, o kasztanowych włosach i wyrazistych rysach twarzy*. Była bardzo miła. Lubiła się pośmiać, bardzo dobrze się z nią dogadywałam. Poprosiła, abyśmy zostali na chwilę, aby wypić herbatę i porozmawiać, tak też zrobiliśmy. 
         – Kto by pomyślał. Kiedy ja miałam dziewiętnaście lat nie myślało się jeszcze o współżyciu. A teraz ta młodzież to co? Tylko jedno im w głowie. Zaprosić dziewczynę jak jest już ciemno  był grzech, a co dopiero spędzić z nią noc. A dziecko przed ślubem to było coś niedopuszczalnego. A wy ile jesteście razem? 
         –  Dwa tygodnie, ale ciociu, my nie... - zaczął Liam, ale Muriel mu przerwała.
         –  Dwa tygodnie! Przecież to nic dosłownie. A co jak dziewczyna zajdzie w ciążę? Będzie Cię stać na utrzymanie rodziny? Jesteś nieodpowiedzialny, Liam! 
         – Ciociu. [T.I.] nie zajdzie w ciąże. A nawet jeśli to nie jest cioci sprawa. Będę robić z moja dziewczyną, co tylko będzie nam się podobać, a cioci nic do tego. DOBRANOC. Chodź kochanie, idziemy. - zwrócił się do mnie. Nie musiał mnie namawiać, abym opuściła salon. Mnie też ciocia Muriel doprowadzała do szału. 
         –  Przepraszam Cię za nią. Ona taka już jest. - powiedział kiedy znaleźliśmy się już w jego pokoju i pocałował mnie. - Kocham Cię. 
         –   Co będziemy robić? - zapytałam. 
         –   Rozmawiać z Davem. Znaczy ty będziesz. A ja będę słuchał. - uśmiechnął się. 
Pokiwałam głową, chociaż nie miałam ochoty tego robić i wyjęłam telefon z kieszeni. 
Wybrałam numer Davea i włączyłam głośnomówiący. 
         –   Tylko ani słowa - odezwałam się do Liama kiedy był sygnał. 
Odebrał. 
         –  Dave. Cześć. - powiedziałam cicho. 
         –   Hej. Co tam? 
         –  Ja myślę, że powinniśmy porozmawiać. 
         –   Racja. - Mówił spokojnym bezuczuciowym tonem.
         –  Dave, przepraszam. Nie chciałam żeby to tak wyszło. 
         –   Rozumiem Cię. Kochasz go. Czemu miałbym stać na drodze do twojego szczęścia? Nie rozumiem tylko dlaczego mi nie powiedziałaś. 
         –   Bo... bo bałam się, że Cię stracę, albo zranię. Bałam się twojej reakcji. Ja... chciałabym, żebyśmy zostali przyjaciółmi. 
         –   Obawiam się, że nie będę umiał. Nie dam rady patrzeć na ciebie i wiedzieć, że już nigdy nie będziesz moja. Przepraszam, [T.I.]. Ale ja nie potrafię Cię nie kochać. - płakał. Słyszałam to, mimo, że starał się to ukryć. - Najlepiej będzie jak nie będziesz dzwonić, ani pisać. Zerwijmy kontakt, usuń mój numer i nie kontaktuj się ze mną więcej tak będzie najlepiej. - Rozłączył się. 
Byłam w szoku. Tak bardzo bałam się go stracić, że sama do tego doprowadziłam.
         –   Będzie dobrze – powiedział Liam, a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam w jego ramionach.


* Tak, wiem, że Liam w rzeczywistości na więcej, ale na potrzeby imagina, zmieniłam mu wiek. Nie pamiętam również jak w rzeczywistości wygląda mama Liama więc nadałam jej nowy wygląd.    

____________________________________________

Jak dla mnie ta historia jeszcze nie jest skończona. a wy jak myślicie? Problem w tym, że nie mam pomysłu na następną część. Więc może zorganizuję mały konkurs? Co wy na to? 
Będzie on polegał na tym, że będziecie pisać w komentarzach pomysły na IV część. Ja wybiorę najciekawszy pomysł. :)
Nad nagrodami jeszcze pomyślę, ale myślę, że będzie to dedyk przy imaginie i może jakiś kolaż z 1D? 
Proszę o pomoc. Będę wdzięczna za wasze pomysły. Potrzebuję pomocy i tylko wy możecie mi ją dać. 
Z góry dzięki.
Powodzenia !

piątek, 25 kwietnia 2014

Liam (part. two)

Hej. Tu Ariel. Co prawda nie było 10 komentarzy, ale chciałam już coś dodać więc...

muzyka 

Drogi Pamiętniku,
Dave jest wspaniały, ale…
Mam mętlik w głowie. Co się ze mną dzieje? Patrzę na niego a widzę Liama. Uśmiecham się, a nagle zdaję sobie sprawę, że to nie on. I ogarnia mnie przerażający smutek. Nie mogę tak. Chociaż Dave jest taki kochany. Zależy mu. Nie chcę go zranić.

Siedziałam na balkonie tak, że nogi wystawały mi za balustradę. Szybko zamknęłam pamiętnik, a obok mnie usiadł mój chłopak. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie.
– Co robisz, kochanie? – zbliżył twarz do mojej.
– Całuję Cię – zamknęłam oczy i musnęłam delikatnie jego wargi. Powoli podniosłam powieki i gwałtownie odwróciłam wzrok. – Przepraszam.
– Dlaczego? Przecież nic się nie stało. – odpowiedział. Pokiwałam głową i oparłam gzoło na jego torcie. Zanurzył dłoń w moich włosch. – Kocham Cię. – szepnął i pocałował w czubek głowy.
„Ja ciebie również” – chciałam odpowiedzieć, ale głos nie zdołał wyjść z moich ust.
– Co robiłaś zanim przszedłem? Pisałaś coś? – odezwał się po dłuższej chwili ciszy.
Pokręciłąm głową, a on sięgnął po zeszyt który leżał za mną.
            – Zostaw! – krzyknęłam i wyrwałam pamięrnik z jego dłoń.
            – Spokojnie. Chciałem tylko przeczytać. Co to jest? Twój, emm… pamiętnik? – zaśmiał się, a ja się zarumieniłam.
Wstałam i wróciłam do pokoju bez słowa. Wsunęłam zeszyt pomiędzy książki tak, aby był niewidoczny.
            – Przepraszam, [T.I]. Nie powinienem chcieć tego czytać.
            – Masz rację,to nienormalne, że osiemnastolatka pisze pamiętnik.
            – Tego nie powiedziałem. Wcale tak nie uważam. Dla mnie wszystko co jest związane z tobą, jest wyjątkowe. Ale… chciałbym, żebyś mi zaufała, żebyś mi mówiła o wszystim co cię trapi.
            – Dave, o tym co tam piszę wiem tylko ja. I nie chcę tego zmieniać. Więc nie naciskaj. I tak nie dam Ci przeczytać.
Pokiwał głową.
            – Chodźmy na spacer. – zaproponował. Zgodziłam się. 
            – Tylko się przebiorę. Poczekaj na zewnątrz.
Wyszedł z pokoju. Ubrałam luźną koszulkę z kolorowym nadrukiem i krótkie jeansowe spodenki. Wyjrzałam przez okno na chłopaka. Jego kasztanowe włosy delikatnie rozwiewał wiatr, a błekitne oczy były skierowane w przestrzeń. Minę miał niezadowoloną. Spojrzałam w stronę w którą patrzył. W stronę mojego domu zbliżał się Liam. Uśmiechnęłam się i z tym uśmiechem wyszłam z domu. Podałam rękę Dave`owi, a drugą pomachałam do Liama. Odwzajemnił gest.
            – Cześć [T.N]! –  krzyknął.
            – Cześć Payne!
Po chwili Liam był już przy nas.
            – Chciałem zaprosić cię za lody, ale widzę, że jesteś zajęta. No cóż. Może kiedy indziej…
            – Spoko. – odezwał się Dave – idź z nim – zwrócił się do mnie – za chwilę zaczyna się ten… film… mówiłem ci. – pocałował mnie w policzek i wszedł do domu. 
            – Czuję się głupio. Mam wrażenie, że twój chopak jest zazdrosny.
            – Przecież jesteś tylko moim przyjacielem. On to wie i rozumie.
Wzuszył ramionami.
            – W takim razie chodźmy.
Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się głośno. Przy nim czułam się swobodnie w przeciwieństwie do czasu spędzanego w towarzystwie Dave`a. W końcu doszliśmy do budki z lodami i Payne zamówił po dwie czekoladowe gałki dla każdego. Usiedliśmy na ławce. Chłopak przysunął się do mnie i obiął. Oparłam głowę o jego ramię.
– Od początku wiedziałem, że jesteś wyjątkowa.
Spojrzałam na niego nie wiedząc o co mu chodzi.
            – No bo jaka inna dziewczyna przyszłaby do kogoś kogo nie zna tak po prostu, nie wstydząc się i w ogóle.
            – Szłam za głosem serca. – powiedziałam cicho.
            – Ja teraz idę za głosem serca. – Nim zdążyłam cokolwiek zrobić złączył nasze usta w pocałunku.
– Ja… przepraszam Liam… pójdę już. – wstałam i pospiesznym krokiem wróciłąm do domu.
Weszłam do pokoju gościnnego, w którym nocował  Dave. Pakował się.
– Co robisz? – zaczęłam wyjmować jego rzeczy z walizki.
– [T.I] już ne musisz udawać. – wskazał na stolik na którym leżał zeszyt. Mój pamiętnik.
– Czytałeś. – wzięłam go do ręki.
– Nie musiałem. Przeczytałem, bo chciałem się upewnić. I miałem rację.  Wiedziałem, że mnie nie kochasz.
– To nie tak, Dave, proszę…
– Daruj sobie, [T.I]. Albo [T.N] jeśli wolisz.
– Dave, porozmawiajmy.
– O czym jeszcze chcesz rozmawiać – na jego policzkach pojawiły się krople łez. – Już wybrałaś.
Włożył ostatnie spodnie do walizki i zasunął ją. Wyszedł. Pobiegłam za nim.
– Dave. Nie potrafiłam Ci tego powiedzieć. Widziałam jak Ci zależy. Nie chciałam tego niszczyć.
 – Wolałbym prawdę. Do zobaczenia.
Uznałam, że nie warto dalej go gonić. To tylko by go zraniło. Miał rację, postąpiłam okropnie i żałowałam tego. Mimo to wiedziałam co mam zrobić. Pójść za głosem serca.
            Stanęłam w drzwiach domu Liama i rzuciłam mu się w ramiona.
            – Kocham cię – szepnęłam mu do ucha.


_______________________________________________

 Myślę, że się podoba. 

Po za tym, już napisałyśmy egzaminy więc nie możemy już mówić, że mamy dużo nauki. 
Więc postaram się co jakiś czas coś tu dodać. :***












środa, 2 kwietnia 2014

Niall.. cz 2 ♥

    Link do pierwszej części: LINK
    Muzyka: LINK
   
    ~Niall ~
            Czym są łzy? Jaki sens ma życie? Czy miłość istnieje? Co jest najważniejsze? Co sprawia, że żyjemy? Jak to wszystko działa? Ktoś mi kiedyś powiedział, że oczy to zwierciadło duszy, a łzy to wszystkie brudy, których dusza już nie potrzebuje. A co, jeśli ja nie chcę się z nimi rozstawać? Co jeśli je kocham? Ale jak mogę kochać, skoro wątpliwości podpada samo istnienie miłości. Może tak będzie lepiej? Może nie będę już tak cierpieć? Ale teraz nie jest dobrze. Dlaczego jest jak jest? Co się stało? Dlaczego to wszystko się skończyło?
            Te pytania nasuwały mi się na myśl przez całą drogę powrotną. Odpowiedź była prosta, ale mój umysł nie chciał jej potwierdzić. Dlaczego? Bo to by oznaczało, że jestem słaby, że jestem tchórzem. Tchórzem, który dwoma słowami zniszczył to, co budował przez ostatnie kilka tygodni.
            Miłość istnieje. Jestem tego pewien, bo jeśli jest inaczej, co teraz czuję? To musi być ona. Jakaś cześć mnie jednak temu zaprzeczała. Jak można skrzywdzić kogoś, kogo się kocha? Nie można. A ja skrzywdziłem. Okłamałem ją. Dwa słowa, które sprawiły, że osoba, którą kocham cierpi. I ja też cierpię. Mimo, że przekonuję sam siebie, że to i tak by nie wyszło. Bo związek na odległość nie ma szans przerwania. Ale jak mogę tak twierdzić, jeśli nawet nie dałem nam szansy. Skreśliłem NAS, zanim MY powstaliśmy.
            Siedziałem w jednym z przedziałów pociągu do Mullingar. Byłem sam. Po policzkach spływały mi łzy. Obrazy za oknem zmieniały się w okamgnieniu, a to, co minęliśmy, już nie wróci. Tak jak w życiu. Nie mogę cofnąć się w czasie i powiedzieć Roksanne, że ją kocham. Mógłbym zadzwonić. Powiedzieć, że to wszystko, co powiedziałem jej kilka godzin temu to brednie. Ale ona nie będzie chciała ze mną gadać. Nie dziwię się jej. Nawet ja sam nie wiedziałem, czy mogę sobie zaufać. Moje usta wypowiedziały słowa, chociaż serce wołało całkiem co innego.
            Wyjąłem gitarę z futerału i zacząłem grać. Nie wychodziło mi. Nie trafiałem w najprostsze akordy. Ale próbowałem. Wiedziałem, że tylko muzyka może mi choć trochę pomóc. Chciałem wyśpiewać to, co czuję.

Shut the door (Zatrzaśnij drzwi)
Turn the  light off (Zgaś światło)
I wanna be with you (
Pragnę być z Tobą)
I wanna feel your love (
Pragnę czuć Twoją miłość)
I wanna lay beside you (
Pragnę leżeć obok Ciebie )
I can not hide this even though I try (
Nie potrafię tego ukrywać, nawet gdy się staram )
Heart beats harder (
Serce bije mocniej )
Time escapes me (
Czas mi ucieka)
Trembling hands touch skin (
Drżące dłonie dotykają skórę)
It makes this harder (
To staje się coraz trudniejsze )
And the tears stream down my face (
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy)

Pierwszą wzrotkę zaśpiewałem bez zawachania. Słowa wychodziły ze mnie zazem ze złymi emocjami. Spiewałem to, co czułem. Pomagało. Zapisałem szybko słowa i nuty na kartce i znów zacząłem grać. Chwilę zastanowiłem się nad pierwszą linijką, a potem bez zawachania śpiewałem dalej.

If we could only have this life for one more day (Gdybyśmy tylko mogli zatrzymać to życie przez kolejny dzień )
If we could only turn back time (
Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas)


You know I'll be (
Wiesz, że będę )
Your life, your voice your reason to be (
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być)
My love, my heart (
Kochani, moje serce )
Is breathing for this Moment in time (
Oddycha dla tej chwili w czasie)
I'll find the words to say (
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem)
Before you leave me today (
Zanim mnie dzisiaj opuścisz)

Close the door (Zamknij drzwi)
Throw the key (
Wyrzuć klucz )
Don't wanna be reminded (
Nie chcę być pamiętany)
Don't wanna be seen (
Nie chcę być widziany)
Don't wanna be without you (
Nie chcę być bez Ciebie. )
My judgement is clouded (
Moja wola jest zachmurzona)
Like tonight's sky (
Jak niebo dzisiejszej nocy )

Hands are silent (
Dłonie milczą)
Voice is numb (
Głos jest odrętwiały )
Try to scream out my lungs (
Próbuję to wszystko wykrzyczeć)
But it makes this harder (
Ale to staje się coraz trudniejsze )
And the tears stream down my face (
I sprawia, że łzy spływają po mojej twarzy)

If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Flashing lights in my mind (
Jaskrawe światła w moim umyśle )
Going back to the time (
Przywracają na myśl wspomnienia)
Playing games in the street (
Zabawy na ulicy )
Kicking balls with my feet (
Kopanie piłki)
Dancing on with my toes (
Tańczenia na paluszkach)
Standing close to the edge (
Stania blisko krawędzi)
There's a part of my clothes (
Kupki moich ubrań)
At the end of your bed (
Na krańcu Twojego łóżka)
As I feel myself fall (
Momentu, gdy czułem, że upadam)
Make a joke of it all (
A ty przemieniałaś to w żart. )

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Zakończyłem przeciągając ostatnią sylabę. Usłyszałem dźwięk braw. Obejrzałem się w kierunku wejścia do przedziału, gdzie zobaczyłem konduktora, oraz grupkę ludzi. Podobało im się?
- Masz talent chłopcze – odezwała się starsza kobieta stojąca po lewo od drzwi.
            - Tak. Rzeczywiście. – potwierdził konduktor – ale od biletu do kontroli się nie wykręcisz.
Zaśmiałem się. Jeszcze kilka minut temu nie byłem zdolny do jakiegokolwiek uśmiechu, a teraz się śmieję. Muzyka leczy rany.
Podając mężczyźnie bilet uświadomiłem sobie, że to właśnie to chcę robić w życiu. To jest moje powołanie. Tak właśnie znalazłem się w następnej edycji X-Factora.

~ Roksanne ~
- Roksi! – usłyszałam głos mojej młodszej siostry dochodzący z salonu – X-Factor się zaczyna!
Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na bordowej kanapie obok brunetki. Mój umysł rejestrował każdego uczestnika, ale żaden szczególnie nie przypadł mi do gustu. Do pierwszej reklamy było dość nudno.
Poszłam do kuchni zrobić coś do picia dla mnie i mojej siostry. Gdy szłam z powrotem do salonu z tacą, na której stały dwie wysokie szklanki z sokiem i talerz z ciastkami program już się zaczynał. Usiadłam na kanapie, kładąc tackę na stoliku, który stał przed nią.
Usłyszałam głos prowadzącego. Poznajcie świetnie zapowiadającego się młodego Irlandczyka. Niall Horan w piosence „Moments”.
Zamarłam z ciastkiem w połowie drogi do ust. Nagle wszystkie wspomnienia wybuchły jak dynamit.

Retrospekcja…
- Mam dziewczynę. - usłyszałam.
Z moich oczu popłynął strumień łez, a w głowie pojawiło się milion myśli, które po chwili zamieniły się w jedną. Muszę stąd wyjść. Podbiegłam do drzwi, chciałam uciec, ale nie mogłam namacać klamki. Gdzie ona jest? Muszę ją znaleźć!
- Roksanne,  proszę, posłuchaj...
- Nie mam zamiaru teraz nic słuchać. - krzyknęłam, chociaż tak bardzo chciałam, żeby to się okazało tylko snem, żartem.
Zamknęłam się w łazience. Uchwyciłam się grubego brzegu umywalki i powoli zsunęłam się na ziemię. Dotknięcie czole zimnej białej porcelany przyniosło nieznaczną ulgę, ale mój umysł nadal paraliżowała dzika panika. Właśnie spełniały się moje największe koszmary. Zakochuję się w chłopaku, jest pięknie, słodko, kolorowo, jestem przekonana, że On czuje to samo, że będą razem żyć długo i szczęśliwie, a tymczasem On ma dziewczynę, a o mnie nawet nie myśli.  Historia, niczym z filmu, tylko w filmie zazwyczaj wszystko kończy się dobrze. Tak, ale w życiu jest inaczej, nie jest już tak pięknie. A już napewno nie w moim. Dlaczego nic mi się nie może chociaż raz udać? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Chciałam się skupić na czymś, żeby zapomnieć, ale przeszkadzał mi narastający w głowie ryk, ogłuszający, choć niemy.
Jeszcze przez jedną okropną chwilę oddałam się obezwładniającej myśli, która zalała mnie potężną falą niczym rozpalona lawa, a z czarnej otchłani mojej duszy  wyrwał się rozpaczliwy lament. Zmusiłam się, żeby wstać i przyjrzeć się w lustrze tej dziewczynie o twarzy pokrytej ciemnymi smugami rozmazanego makijażu i potarganych blond kosmykach posklejanych od łez.
- Przestań - szepnęłam do siebie, a po chwili zrobiłam to jeszcze kilka razy tylko ze spotęgowaną siła. Nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie słyszy, życie straciło dla mnie sens i nic nie mogło tego zmienić.
Spryskałam twarz zimną wodą i spróbowałam odetchnąć. Czułam się jak w jakimś pieprzonym psychiatryku. Miałam wrażenie, że zamknięta w sali chorych, przypięta do łózka kaftanem bezpieczeństwa już nigdy nie poczuję ciepłego promyka słońca na policzku. Że już zawszę będę zapomnianym pacjentem, którego odwiedzają tylko pielęgniarki faszerujące lekami, już na zawsze będę odizolowana od normalnego świata. Dookoła mnie są obdrapane ściany, które kiedyś były białe, ale teraz brud zamienił tą biel w szarość. Cholerną szarą szarość, która mnie pochłaniała. Miałam wrażenie, że ktoś zaraz przyjdzie i odbierze chorą część mnie. Ale to ona nadawała mi człowieczeństwa, niepowtarzalności. Czułam się jak w zastygłym w kamiennej martwocie obszarze hermetycznie zapieczętowanym grubą czarną obręczą.
Ale nie poddam się, nie mogę. Są jeszcze ludzie, którzy mnie potrzebują, którym jeszcze mogę pomóc. Na początek muszę jednak pomóc sobie.
Ale lustro odpowiadało tylko, że nie ma już dla mnie drogi powrotnej. Nie cofnę, czasu, nie wrócę do czasów, kiedy wszystko był dobrze, kiedy jeszcze miałam wiarę nadzieję i miłość. Życiodajne uczucia, które w jednej chwili zmieniły się z kata, który czeka tylko aż upadnę.
Nie ma powrotu do przeszłości. Już nigdy nie dotknę jego ciepłej ręki, nie przytulę się do jego muskularnego ciała, nie poczuję jego oddechu, dzięki któremu poczuję się bezpieczna i będę chciała iść gdzieś na drugi koniec świata. Teraz mogę prosić go jedynie, aby poszedł ze mną nad urwisko i stał tam ze mną, dopóki się nie zmęczę i nie spadnę. Mam nadzieję, że wtedy będziesz już szczęśliwy.

Przypominałam sobie wszystko, wsłuchując się w słowa piosenki. Były piękne. Dziewczyna, dla której ją napisał musiała być wielką szczęściarą. Ale już nie są razem. To wynika z piosenki. A on cierpi. Bo ją kocha. A nie mnie. Nie Roksaanne.
            Poczułam, że z mojego policzka spływa łza. Dani (moja siostra) próbowała się ode mnie dowiedzieć co się dzieję, ale byłam jak w transie. Nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo tęsknię za Niall’em.
Oprzytomniałam dopiero, gdy Niall skończył śpiewać. Jeden z jurorów zaczął chwalić piosenkę. Zapytał, jak mu się udało napisać coś tak świetnego. Niall odpowiedział:
- Jechałem kiedyś pociągiem. Wracałem z obozu muzycznego. Byłem zrozpaczony, bo straciłem dziewczynę, którą kocham przez własną głupotę i kłamstwo. Zaśpiewałem to bez zastanawiania się nad słowami, czy muzyką. Po prostu zaśpiewałem, jakbym znał te słowa od bardzo dawna. – Jego odpowiedź była chaotyczna, ale ja zrozumiałam. Obóz muzyczny, kłamstwo. A co jeśli piosenka była o mnie? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Niall zszedł ze sceny i rozmawiał z chwilę z prowadzącym. I na końcu pozdrowienia.  Pozdrawiam rodziców, brata i… - zawahał się – Roksanne. – powiedział ciszej. Zamarłam. Więc to o mnie. Nie wiem co mną kierowało, ale wstałam założyłam buty, zdjęłam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu. Szłam przez park, kiedy nagle poczułam, że ktoś mnie ciągnie za dłoń., Odwróciła się, ale zdążyłam zobaczyć tylko kawałek blond czupryny. Chłopak czule mnie pocałował. Wiedziałam, że to on.

            - Dlaczego? – zapytała cicho, ale on nie przestał mnie całować. Wiedziałam, że popełnił błąd. Każdy popełnia błędy. Ale tego jak bałam szczęśliwa, że on zrozumiał swój, nie da się opisać słowami. Kocham go. Tylko to się liczy.

BY NILA
________________________________________________________________


Jestem zadowolona z tego imagina. Napisałam go praktycznie w całości dziś. Tylko retrospekcja powstała zaraz po napisaniu pierwszej części. I to ona chyba jest najlepsza w całym imaginie.
No i.... Przepraszam. Strasznie was przepraszam, za to, że nie było mnie tu od... chyba października. Masakra. Nawet sobie nie zdawałam  sprawy, że już tylko czasu minęło. Na, a ostatnio zaczęłam pisać książkę. Mam już Prolog i część pierwszego rozdziału. I... jak będziecie chciały to wam tu może fragmencik dam :D
Ale pod warunkiem, że będzie dużo komentarzy. 
A co do naszej nieobecności, to chciałam tylko powiedzieć, że za 3 tygodnie mamy egzamin, więc prosimy o wyrozumiałość. Obiecujemy, że później się poprawimy. Przynajmniej ja obiecuję. Kocham was. Pamiętajcie
CZYTASZ = KOMENTUJESZ





środa, 26 marca 2014

Liam (part. one)

Tu Ariel.
Postanowiłam, że jeszcze trochę dla was popiszę.
Za bardzo kocham ten blog, żeby odejść.
(Przeczytaj notkę pod imaginem)
______________________

Drogi Pamiętniku!

Kocham Go.
Nie. Nie mogę. Mam chłopaka.
Ale on jest daleko. Nie udowadnia mi, że mnie kocha. Nie czuję tego.
Ale udowodniłby, gdyby nie mieszkał daleko.
Odległość nie jest przeszkodą. Mógłby chociaż zadzwonić. Dlaczego w ogóle nie rozmawiamy? Nie wystarczają ni te głupie smsy. To już męczące. Jak mam mu udowodnić, że go kocham, jeśli nie mogę się do niego przytulić, pocałować go i powiedzieć tego prosto w oczy? On nie rozumie, że brakuje mi jego głosu, jego uśmiechu. Same zdjęcia mi nie wystarczają. Więc dlaczego nie być z Liamem?
Bo znamy się już prawie trzy lata, a zamieniliśmy ze sobą tylko kilka zdań. Bo do siebie nie pasujemy. Bo On ma dużo przyjaciół, a ja? Ja mam trzy przyjaciółki i tylko z nimi rozmawiam w szkole.
Dave’owi podobam się taka jaka jestem.
Bo mnie nie zna.     
Zna mnie bardziej niż ktokolwiek inny. I kocha mnie mimo moich wad.
Więc dlaczego tego nie udowodni?
Bo nie umie. Ale kocha mnie. Muszę mu ufać, bo On mi ufa.
A co jak nie ufa? Tylko tak mówi?
A mówi tak, bo mnie kocha. Bo chce mi zaufać, ale ja nie daję mu powodów. Nie pokazuję, że mi zależy więc, on ma wiele powodów, żeby mi nie ufać.
Ale On też tego nie pokazuje.
Ale ja go kocham.
Czy ja się aby przypadkiem nie oszukuję?
Kocham Dave’a.
Ale Liama też.
To tylko zauroczenie. Przejdzie.
A jak nie przejdzie?
Przejdzie. Dam sobie czas.
Napiszę do Niego.
Jutro.

Odłożyłam zeszyt i poszłam do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć. Jak to możliwe, że się zakochałam. Teraz?! Kiedy i tak już mam wątpliwości co do związku z Dave’em. Ale nie chcę tego kończyć. Bez niego czuję pustkę. Ale pustkę czuję też bez Liama. Wspaniale byłoby się teraz wtulić w jego ramiona. W sumie to jest możliwe.         
Wstałam szybko z łóżka i ubrałam się. Wyszłam z domu i skierowałam się ku domowi Liama.
To głupie. Po co to robię? Prawie go nie znam? I co z tego? Już niedługo skończę szkołę inasze drogi więcej się nie spotkają. Zresztą i tak już nie raz zrobiłam z siebie idiotkę. Ale czasem w życiu trzeba zaryzykować bo tylko wtedy można się przekonać czy drugiej osobie chociaż trochę zależy.
Szłam zdecydowanym krokiem w kierunku jego domu. Lekki wiatr roztrzepywał moje włosy.  Pachniało wczesnym latem. Uwielbiam taką atmosferę.  Świerze powietrze wypełniało moje płuca i rozjaśniało umysł. Drogę rozjaśniał ma sznur latarni. Co jakiś czas mijał  mnie jakiś samochód, Niebo było zachmurzone. Zapowiadało się na deszcz, ale nie martwiło mnie to. Nic nie było w stanie rozproszyć spokoju, który był teraz we mnie. Teraz szłam jedynie za głosem serca. Uśmiechałam się. Pierwszy raz już dod dawna. Od dawna Dave nie dawał mi powodów do uśmiechu.
Z daleka widziałam już jego dom. Rzucał się w oczy. Był większy i wyglądał na bogatszy niż inne budunki w tej dzielnicy. Zbliżając się, zauważyłam, że Liam  jest na balonie. Siedzi oparty o scianę i pisze coś w jakimś zeszycie. Uniósł głowę i zobaczył mnie.
– Cześć – usłyszałam jego głos. Mimo, że niewyraśnie widziałam jego twarz wiedziałam, że uśmiecha się. Słyszałam to w jego głosie. – Co tu robisz? – wstał i oparł się o barierkę balkonu. Teraz wyraźnie zobaczyłam rysy jego twarzy. Mrok dodawał mu jeszcze więcej uroku niż miał w rzeczywistości.
– Poczułam się samotna… i pomyślałam o tobie. – Powiedziałam pewnie i poczułam na skórze chłodne krople deszczu.
– Zmokmniesz. Chcesz wejść?
– Jasne – powiedziałam i zwinnie przeskoczyłam przez barierkę.
– Dlaczego pomyślałaś o mnie? Jestem jakiś szczególny? Wyjątkowy? – zapytał. Wzruszyłam ramionami.
– Usiądź. – wskazał  na miejsce, w którym on siedział  wcześniej. Zrobiłam to, a on spoczął obok mnie. Wsunął w moje dłonie zeszyt, w którym wcześniej pisał. – Przeczytaj.
– „Jeśli jesteś samotna dziś, wybierz mój numer, a ja będę w nim, żebyś czyła mnie mocno i bym mógł kochać Cię tak jak przede mną nikt”*
– Daj telefon. – podałam mu urządzenie, a on zapisał swój numer pod „Na Samotność”. Uśmiechnęłam się.
– Ty to napisałeś? – pokiwał  głową.
– Coś nie tak?
– Nie. Bardzo mi się podoba.
– Więc – obiął  mnie ramieniem, pozwalając, żebym oparła głowę o jego ramię –Powiedz mi, dlaczego czujesz się samotna. Co się trapi.

Opowiedziałam mu całą historię z moim chłopakiem. Mimo, że do nie znałam. Potrafiłam mu zaufać. To dziwne, bo zazwyczaj jestem nieufna.
– Myślisz, że to moja wina? – zapytałam za zakończenie
– Jasne, że nie. Twój chłopak musi być naprawdę dziwny, skoro nie potrafi docenić kogoś takiego jak ty. Skoro mówi, że cię kocha, powinnaś być dla niego wszystkim, a zachowuję się, jakbyś była nikim. Powinnaś mu powiedzieć, co ci się nie podoba w jego zachowaniu. Idź za głosem serca. Jeśli go kochasz, nie będzie to takie trudne.
– Ale ja już nie wiem, czy go kocham.
– Więc czemu tego nie skończysz?
– Właśnie dlatego, że nie wiem. Nie jestem pewna. Raz go kocham, a raz nie. To głupie, wiem. Jestem głupia. Po co tu przchodziłam. Prawie cię nie znam, a zwierzam ci się jak przyjacielowi, którego znam o zawsze.
– Wcale nie jesteś głupia. Potrzeba masy odwagi żeby przyść do obcej osoby i powiedzieć jej to wszystko. Uważam, że jesteś naprawdę dużo wartą dziewczyną. Tylko ty nie potrafisz siebie docenić.
Znów wziął do ręki mój telefon.
„Udowodnij mi to, że mnie kochasz” – napisał.
        – Wysłać? Jeśli nic nie zrobi, będziesz pewna, że mu na tobie nie zależy.
Pokiwałam głową.
        Siedziałam jeszcze chwilę z Liamem na jego balkonie, rozmawiając z nim o głupotach i śmiejąc się. Potem wróciłam do domu i z uśmiechem na twarzy poszłam spać.
* * *

       
        – [T.I]! – usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Liama. Od rozmowy na jego balkonie minęło kilka dni, ale nie rozmawialiśmy już potem. – Skończyliśmy dzisiaj o tej samej godzinie. Dlaczego nie poczekałaś? – zapytał zmachany.
            – Nie wiem. Nie pomyślałam, że moglibyśmy wrócić razem.
            – A co z twoim chłopakiem? – zapytał.
            – Nic. Nie pisaliśmy od wtedy. – odparłam ze smutkiem.
            – Przykro mi.
            – Nic się nie stało. W sumie to jestem już przyzwyczajona.
            – Więc skąd ta mina? – mówił cały czas uśmiechając się.
            – Wiesz, kiedyś łączyło nas coś pięknego. Trudno jest skończyć coś z dnia na dzień.
            – Rozumiem.
Chłopak stanął naprzeciwko mnie i zaczął powoli się do mnie zbliżać.
            – [T.I], twój chłopak, nie wie…
            – Nie wierzę – przerwałam mu. – Dave?
Obok mojego domu stał samochód, a obok niego wysoki przystojny brunet. Bardzo się zmienił, odkąd ostatni raz go widziałam. Miał inną, doroślejszą fryzurę, wydawał się wyższy. Jego styl ubierania też się zmienił  na lepsze. To Dave. Mój Dave.
            Pobiegłam w jego stronę i mocno go przytuliłam.
            – Nie wierzę, Dave.
            – To uwierz. Zawsze mówiłem, że zrobię dla ciebie wszystko. 
Pocałował mnie i włożył w to tyle uczucia ile tylko mógł. 


* Jest to fragment piosenki "Samotna" Ras Luty. 
 ______________________
I jak się podoba? 
Może być? 
Postaram się dodać szybko następną część, ale nie obiecuję. 
Komentujcie, proszę. 
Następną część dodam jak tu będzie 10 komentarzy. 
I jeśli macie twittera to wrzućcie nasz link, pomóżcie się na nowo rozkręcić. Polećcie przyjaciółce, może się spodoba. To dla nas bardzo ważne, a czym nas więcej tym lepiej <33
Kocham Was
Ariel.