Drogi Pamiętniku!
To głupie.
Teraz, kiedy jestem z Liamem bardzo często myślę o Dave’ie. Okrobpie go potraktowałam i mam
wyrzuty sumienia. Nie mogę o niczym innym mysleć, mam ochotę schować się ze wstydu. To właśnie jest najgorzsze. Wstyd.
Nie potrafię z nim pogadać, przeprosić. Mimo, że wiem, że On tego potrzebuje. I
potrzebuje mnie, bo mnie kocha. Cały czas cholernie mu zależy i płacze nocami z tęsknoty. Wiem co to za uczucie. Ale co mam poradzić? Ja kego nie kocham. Mam poświęcić własne szczęście dla osoba, na której mi
nie zależy? Albo zależy jak na przyjacielu? On i tak
mi tego nie wybaczy. Chce być kimś więcej niż przyjacielem. Powinnam do niego zadzwonić. Przynajmniej spróbować coś powiedzieć. Ale jak? Co jak jeszcze
bardziej to zepsuję? Boję się go zranić jeszcze bardziej. Czyli lepiej będzie nie
odzywać się? Co mam zrobić? Potrzebuję pomocy!
Przerwałam pisanie bo Gabby
szturchnęła mnie i podała jej skrawek kartki w kratkę. Rozwinęłam ją, a na niej
widniała wiadomość.
„ Wyjdziemy gdzieś wieczorem? :* L. ”
Spojrzałam na Liama, który
siedział na drugim końcu klasy i uśmiechnęłam się do niego. On też się
uśmiechał. Uwielbiałam patrzeć w jego oczy, były takie głębokie. Dało się z
nich odczytac każdy jego nastrój. Teraz był szczęśliwy. Odkąd zaczelićmy nasz
związek zawsze z jego oczu mogłam wyczytać szczęście. Wcześniej częściej bywał
smutny czy zdenerwowany.
„Gdzie?”
Odpisałam i podałam karteczkę Gabby, aby ona
podała dalej i spojrzałam na młodą nauczycielkę która nieudolnie próbowała
wytłumaczyć zadanie. „Z ostrosłupa prawidłłowego czworokątnego o krawędzi
podstawy długości 4 cm i wysokości 12 cm wycięto stożek o możliwie największej
objętości…” Przeczytałam w myślach z podręcznika. Ech… Nigdy nie ogarniałam
geometrii. Zrezygnowałam z rozwiązywania zadania kiedy przyjaciółka podała mi
kartkę.
„ Nie wiem. Może na pizzę z Lou i Eleanor?”
Skierowałam wzrok na parę
siedzącą w ostatniej ławce. Całowali się i obściskiwali nie zwracając uwagi na
to, że są na lekcji. To właśnie z nimi miałam spędzić dzisiejszy wieczór? Nie,
dzięki.
„ Czy ja wiem… Nie lepiej
zamówić pizzę i obejrzeć jakiś film u Ciebie?”
Odpisałam szybko i podałam
kartkę Gabbs.
„No weź. To moi przyjaciele. Będzie fajnie. Obiecuję”
„No właśnie. TWOI przyjaciele. Ale nie
moi. Nie znam ich. O czym miałabym z nimi rozmawiać?”
„Przecież będę tam z Tobą. Następnym razem zrobimy jak Ty będziesz
chciała. Proszę ;)”
„Ech… No dobraa.”
Zgodziłam się ostatecznie.
Resztę lekcji spędziłam na ziewaniu i rysowaniu beznadziejnych rysuneczków na
marginesach zeszytu. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja zebrałam książki i
opuściłam klasę jako pierwsza. Po chwili dogonił mnie Liam.
– Hej, co z tobą? Jesteś w złym humorze. Dlaczego? –
zapytał, obejmując mnie w pasie. Wzruszyłam ramionami i podałam mu pamiętnik,
aby przczytał to, co napisałam na lekcji. – Jesteś pewna, że chcesz abym to
czytał? Wiesz, jak Dave to przeczytał to się wkurzyłaś. – pokiwałam głową i
otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie. Przeczytał szybko.
– Zachowałam się egoistycznie. Nie mogę sobie togo wybaczyć.
– Pogadaj z nim. Będę przy tobie. Dziś wieczorem jak wrócimy
z pizzerii, ok?
– Nie wiem. Liam boję się. Myślałam, że szybko zapomnę, że
wszystko się ułoży. – moje oczy napełniły się łzami. Liam mnie przytulił.
– Wszystko będzie dobrze. Obiecuję. – pocałował mnie w
czubek głowy.
* * *
From: Liam ♥
Przepraszam Cię, ale się spóźnię. Louis
przyjedzie po Ciebie. Przepraszam najmocniej. Kocham Cię. L.
Przeczytałam kiedy byłam
gotowa do wyjścia. Ale jak to? Wybrałam numer Liama i zadzwoniłam do niego.
–
Jak to się spóźnisz? Nie mogę się spóźnić z tobą? – zapytałam nerwowo.
–
Przepraszam, kochanie. Coś mi wypadło.
–
Coś?! Jakie coś? Coś ważniejszego ode mnie?
–
Spokojnie, przecież cię nie zdradzam – zaśmiał się. – Muszę odebrać ciotkę z
lotniska. Nie wiedziałem że ma nas odwiedzić. Przepraszam jeszcze raz.
–
Nie możesz ty po mnie przyjechać jak już odbierzesz tą ciotkę? – zapytałam już
spokojniejszym tonem.
–
Powiedziałem już Lou, żeby po ciebie przyjechał. Kochanie, wytrzymasz.
Zobaczysz, że oni nie są tacy źli.
–
Ale przyjedź szybko.
–
Obiecuję. – Rozłączyłam się i usłyszałam dzwonek do drzwi. To był Louis.
Do pizzerii nie jechaliśmy
długo. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, a Eleanor wybrała pizzę. Nie miałam
na nią ochoty, tymbardziej, że byłą z salami, a nie przepadam za tym
składnikiem.
Nudziłam się. Czas mijał, a Liam nie przychodził. Louis i
Eleanor w ogóle się mną nie interesowali, co w sumie to było do przewidzenia. W
końcu, po jakichś dwóch godzinach pojawił się Liam.
– Przepraszam. Nie będę mógł zostać. [T.I]. przyjechałem po
ciebie. Chyba, że chcesz zostać.
– Nie. Idę z tobą. – odpowiedziałam odruchowo i zaczęłam
szykować się do wyjścia.
– Samolot się spóźnił. Nie mogłem tego przewidzieć.
Przepaszam. – Mówił, kiedy siedziałam już na tylnim siedzeniu samochodu. –
Jakoś Ci to wynagrodzę. – Pocałował mnie, zamknął za mną drzwi i usiadł przed
kierownicą. Zdziwiłam się, kiedy minęliśmy mój dom i jechaliśmy dalej.
– Nie zostawiasz mnie w domu? – zapytałam.
– Przecież miałem Ci jakoś wynagrodzić to, że siedziałaś
dwie godziny z Lou i El w pizzerii. A poza tym mieliśmy pogadać z Dave’m. –
mówił, nie odwracając wzroku z jezdni.
– Co to ma znaczyć, że jej wynagrodzisz? – zapytała ciotka
Liama.
– Jeszcze nie wiem, ciociu Muriel.
– Przecież ty masz dopiero dziewiętnaście lat*. A ona ile? Szesnaście? Siedemnaście?
– Również dziewiętnaście. – odpowiedziałam szybko.
– Jesteśmy dorośli. – podsumował Liam, kiedy wjeżdżaliśmy na
podjazd.
Weszliśmy do domu Liama pomagając wnieść bagaże ciotce Muriel,
które wbrew pozorom nie były wcale lekkie. Czułam się nieswojo. Liam miał
gościa, a ja czułam się tam niepotrzebna. Czy to nie za wcześnie aby
przedstawiać mnie dalszej rodzinie? Jesteśmy razem dopiero od dwóch tygodni. W
przedpokoju powitała nas jak zawsze ciepło mama Liama. Lubiłam ją. Była to
niska, szczupła kobieta po czterdziestce, o kasztanowych włosach i wyrazistych
rysach twarzy*. Była bardzo miła. Lubiła się pośmiać, bardzo dobrze się z nią
dogadywałam. Poprosiła, abyśmy zostali na chwilę, aby wypić herbatę i
porozmawiać, tak też zrobiliśmy.
– Kto by pomyślał. Kiedy ja miałam dziewiętnaście lat nie
myślało się jeszcze o współżyciu. A teraz ta młodzież to co? Tylko jedno im w
głowie. Zaprosić dziewczynę jak jest już ciemno był grzech, a co dopiero
spędzić z nią noc. A dziecko przed ślubem to było coś niedopuszczalnego. A wy
ile jesteście razem?
– Dwa tygodnie, ale
ciociu, my nie... - zaczął Liam, ale Muriel mu przerwała.
– Dwa tygodnie! Przecież
to nic dosłownie. A co jak dziewczyna zajdzie w ciążę? Będzie Cię stać na
utrzymanie rodziny? Jesteś nieodpowiedzialny, Liam!
– Ciociu. [T.I.] nie zajdzie w ciąże. A nawet jeśli to nie
jest cioci sprawa. Będę robić z moja dziewczyną, co tylko będzie nam się
podobać, a cioci nic do tego. DOBRANOC. Chodź kochanie, idziemy. - zwrócił się
do mnie. Nie musiał mnie namawiać, abym opuściła salon. Mnie też ciocia Muriel
doprowadzała do szału.
– Przepraszam Cię za
nią. Ona taka już jest. - powiedział kiedy znaleźliśmy się już w jego pokoju i
pocałował mnie. - Kocham Cię.
– Co będziemy robić? - zapytałam.
– Rozmawiać z Davem. Znaczy ty będziesz. A ja
będę słuchał. - uśmiechnął się.
Pokiwałam głową, chociaż nie miałam ochoty
tego robić i wyjęłam telefon z kieszeni.
Wybrałam numer Davea i włączyłam
głośnomówiący.
– Tylko ani słowa - odezwałam się do Liama kiedy
był sygnał.
Odebrał.
– Dave. Cześć. -
powiedziałam cicho.
– Hej. Co tam?
– Ja myślę, że
powinniśmy porozmawiać.
– Racja. - Mówił spokojnym bezuczuciowym tonem.
– Dave, przepraszam.
Nie chciałam żeby to tak wyszło.
– Rozumiem Cię. Kochasz go. Czemu miałbym stać
na drodze do twojego szczęścia? Nie rozumiem tylko dlaczego mi nie
powiedziałaś.
– Bo... bo bałam się, że Cię stracę, albo
zranię. Bałam się twojej reakcji. Ja... chciałabym, żebyśmy zostali
przyjaciółmi.
– Obawiam się, że nie będę umiał. Nie dam rady
patrzeć na ciebie i wiedzieć, że już nigdy nie będziesz moja. Przepraszam,
[T.I.]. Ale ja nie potrafię Cię nie kochać. - płakał. Słyszałam to, mimo, że
starał się to ukryć. - Najlepiej będzie jak nie będziesz dzwonić, ani pisać.
Zerwijmy kontakt, usuń mój numer i nie kontaktuj się ze mną więcej tak będzie
najlepiej. - Rozłączył się.
Byłam w szoku. Tak bardzo bałam się go stracić, że sama do tego
doprowadziłam.
– Będzie
dobrze – powiedział Liam, a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam w jego
ramionach.
* Tak, wiem, że Liam w rzeczywistości na
więcej, ale na potrzeby imagina, zmieniłam mu wiek. Nie pamiętam również jak w
rzeczywistości wygląda mama Liama więc nadałam jej nowy wygląd.
____________________________________________
Jak dla mnie ta historia jeszcze nie jest skończona. a wy jak myślicie? Problem w tym, że nie mam pomysłu na następną część. Więc może zorganizuję mały konkurs? Co wy na to?
Będzie on polegał na tym, że będziecie pisać w komentarzach pomysły na IV część. Ja wybiorę najciekawszy pomysł. :)
Nad nagrodami jeszcze pomyślę, ale myślę, że będzie to dedyk przy imaginie i może jakiś kolaż z 1D?
Proszę o pomoc. Będę wdzięczna za wasze pomysły. Potrzebuję pomocy i tylko wy możecie mi ją dać.
Z góry dzięki.
Powodzenia !
Hmmmm.... IV część? Moooże by tak T.I i Liam zorganizowali imprezkę na której Li powiedziałby wszystkim, że są parą...? Nieeee....ten pomysł jest beznadziejny :( imagin bardzo ciekawy, strasznie podoba mi się Twój style pisania. Ciocia Muriel jest genialna ;P to chyba tyle ode mnie ~alexis
OdpowiedzUsuńGenialny imagin.Bardzo dziękuję że jednak zrobiłaś kolejną część.
OdpowiedzUsuńW IV części może być tak że Liam chcąc pocieszyć T.I. jednak zrobi TO z nią i stanie się to czego obawiała się ciocia Muriel i Liam i T.I. wezmą ślub i będą żyli razem długo i szczęśliwie.Nie no żartuje. Wezmą ślub i ona się do niego przeprowadzi i mama Liama będzie im pomagała,a gdy oni skończą szkołe to wyprowadzą się do innego miasta i tam będą sobie spokojnie żyli. To tylko taka moja sugestia jak mogło by to wyglądać. To chyba tyle ode mnie.Jak wpadne na jakiś inny pomysł to napisze. /Pani Stylinson 69
P.S. do poprzedniego komentarza:
Usuńto czego obawiała się ciocia Muriel to znaczy że T.I. zaszła w ciąże,a mama Liama pomagaby im przy dziecku./Pani Stylinson 69