,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

wtorek, 5 maja 2015

Louis

Hey, Hay Guys!
Zastanawiacie się kto to, otóż to tylko ja Ellka, które nie było tutaj dwa lata. Ogarniacie? DWA LATA! Masakra. Jestem stara jak nie wiem co. Zresztą inne Szalone Pisarki też są stare, heheszki :D
Cóż. Dzięki Nili jest ten imagin i dzięki mojemu nowemu Louisowi, so...
Tak bardzo prawdziwe.
Zapraszam :**

-Octavia! Octavia, wstawaj! – krzyczy moja siostra prosto do mojego ucha
-Ugh, czego chcesz?!
- No wstań, chodź, no chodź! – ciągnie mnie za rękę
Och, rodziców nie ma w domu, czemu ja muszę to znosić??
Wolą ręką nakrywam głowę poduszką i staram się utrzymać na łóżku, ale moja cudowna piecioletnia siostrzyczka nie daje mi spokoju.
- Daj mi pięć minut.
- Teraz chodź, będę płakać no, no chodź. – jej głosik się załamuje. Doskonale wiem, że udaje, żeby wzbudzić we mnie litość. Oj, co to, to nie.
- Pięć minut, albo dzwonię na pogotowie, że jesteś chora na niecierpliwościozę.
- Nie! – krzyczy – Nie jestem chora. No dobrze. – yeah! Udało mi się! Wywalczyłam aż pięć minut.

- Auć! – zabolało. Otwieram oczy i widzę jak dwójka dzieci skacze po mnie jak po trampolinie. Zaraz, zaraz. Dwójka???!!! – Co to ma być?!
- Pięć minut minęło siostsycko. (wszystkie wyrazy umie wypowiedzieć idealnie, ale ta siostsycka to chyba tak specjalnie, żeby mnie zdenerwować)
- A skąd Ty to niby możesz wiedzieć?
- On mi powiedział. – Wskazuje dłonią na drzwi mojego pokoju, w których stoją dwie osoby. Jeden mały chłopiec, który ma może sześć lat i uśmiecha się beztrosko, prawdziwa słodycz. A drugą osobą jest chłopak, (nastolatek? Mężczyzna?) o równie onieśmielającym uśmiechu. Widzę jak próbuje powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem, i tłumi wszystko w sobie, nadal wyglądając uroczo.
Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że jestem w różowej piżamie z Królikiem Bugsem, a moje włosy pewnie wyglądają jak po przejściu tornado.
- Bianca! Kto Ci pozwolił wpuszczać obcych ludzi do domu?? – krzyczę, naciągając na siebie kołdrę i tym samym spychając siostrę z mojego ciała.
- Rodzice. Mówili Ci wczoraj, że Toby przyjdzie do mnie. Nie pamiętasz?
- Coś tam chyba pamiętam. Ale ja tu widzę dwóch Toby’ch.
- Tak w zasadzie to jestem Louis. – wtrąca się ten większy Toby nadal się okropnie ślicznie uśmiechając
- Dobrze, Louis. – w takiej sytuacji, chciałabym umieć mówić sarkastycznie – Czy byłbyś tak miły i grzecznie opuścił mój pokój? – staram się zrobić złowrogie spojrzenie, ale wychodzi mi jedynie zmrużenie oczu.
- Ależ oczywiście. – kłania się w pas i wychodzi razem z Tobym zamykając za sobą drzwi.
- Ty też wyjdź i pilnuj przez sekundę, żeby dom był cały. – mówię do Bianci, która rozpromieniona rzuca we mnie poduszką i wychodzi z pokoju

- Zły początek, co? – zagaduje Louis kiedy stawiam dwie kawy na stoliku pod owocującą wiśnią i zajmujemy miejsca naprzeciwko siebie
- Jak w jakiejś telenoweli. Wolałabym poznać Cię przy innej okazji.
- Lubię Królika Bugsa.
- To najlepsza animowana postać, a Ty go tylko lubisz? Nie znam Cię.
Chłopak cicho śmieje się lecz po chwili poważnieje.
- Hej, jestem Louis, a Ty piękna?
- Jestem tylko piękna? Nie znam Cię razy dwa. – proszę, proszę, wyrabiam sobie sarkaźmik
- Hej najpiękniejsza w całym wszechświecie ever dziewczyno, jestem Louis, a Ty?
- Jak to miło, że ktoś się stara. Na imię mam Octavia. To dla Ciebie zaszczyt konwersować ze mną.
- Będę święty dzięki temu, przy najbliższej okazji obsypię Cię kwiatami, abyś była jeszcze piękniejsza.
- Już piękniejsza być nie mogę. – zarzucam włosami do tyłu
Oboje śmiejemy się przez jakiś czas.
Obserwuję dzieciaki. Toby buja Biance na huśtawce. Wyglądają tak uroczo.
- Mieszkasz tutaj? – chłopak ponownie przerywa ciszę
- Kiedy mam wolne. Cały rok spędzam we Włoszech. – odpowiadam
- Co tam robisz?
- Studiuję. Dostałam stypendium na Uniwersytecie Bolońskim, a Włochy od zawsze były moją słabością. A Ty? Nie widziałam Cię tu wcześniej.
- Mieszkam tutaj blisko rok, przeprowadziłem się z rodziną i zacząłem studia w Oksfordzie.
- Nic dziwnego, że nie zdążyliśmy się poznać. Nie to co oni. – wskazuję na dzieci, które teraz rzucają w siebie wiśniami. Mama mnie zabije za te czerwone plamy na ubraniach. To nic.

- Dziękuję pani bardzo, wrócę po nią za jakieś dwie godziny. – mówię do pani Tomlinson, która zgodziła się zająć Biancą
- To żaden problem, oni się uwielbiają. Możesz przyjść o której chcesz. – uśmiecha się tak samo jak Toby, to miłe
- Dziękuję – mówię jeszcze raz i zostawiam siostrę pod opieką jej teściowej.

Biegam. Słucham ‘’Forever Young’’. Żyję.
Zamykam oczy i pozwalam moim nogom nieść mnie dokądkolwiek.
- Forever young, I wanna be forever young. Do you really want to live forever, forever or never. Forever young, I wanna be forever young. Do you really want to live forever, forever or never!
- So many adventures couldn't happen today, So many songs we forgot to play, So many dreams are swinging out of the blue, We let them come true.
Obracam głowę. To nie jest tylko mój głos. Słyszę coś innego. Kogoś.
- Bu! – śmieje się
- Louis! Idioto! – krzyczę
- Ślicznie śpiewasz.
Nie ma to jak robić z siebie idiotkę i to od samego rana.
- Wiem, dziękuję. – pokazuję mu język – Za to Ty fałszujesz i piszczysz jak zagłodzona mysz.
- No wiesz co? Foch.
- Fochaj się. Ja lecę. – przyspieszam a on zostaje w tyle
Po chwili jest już obok mnie.
- Ścigamy się?
- Odzywasz się?
- Zastanowię się. To jak?
- Ok. Do Żółtej Polanki.
- Już wygrałem.
- Nie wątpię. Start.
Biegnę, biegnę, biegnę. Wygram.
Pierwsza dobiegam na miejsce i rzucam się na mlecze, czy jak kto woli mniszki lekarskie. Po chwili jest i Louis.
- Dawałem Ci fory. – mówi zdyszany i kładzie się obok mnie
- Oczywiście. Przecież wiem.
- Cieszę się. Kiedyś zrobimy powtórkę i wtedy nie licz na litość.
- Ja zawsze wygrywam, wybacz skarbie.
- Chyba w snach.
Leżymy tak przez jakiś czas, patrząc na zachodzące letnie słońce, które roztacza wokół siebie czerwono-złotą poświatę.
- Let's dance in style, let's dance for a while, Heaven can wait, we're only watching the skies.
Louis zaczyna śpiewać. Dołączam się. Nagle chłopak się podnosi I wyciąga do mnie rękę.
- Zatańczymy?
- Tutaj? Teraz?
- Czemu nie?
Idiota.
- Jasne.
Ten taniec to jedna wielka masakra, dziwię się że ktoś nas jeszcze za to nie ukarał, ale mimo wszystko świetnie się bawię. Chyba mam przyjaciela.

Otwórz okno
Przeczytałam smsa od Pana Idioty. 07:01, niedziela, człowiek śpi. Normalny człowiek śpi. Ja śpię!
Ignoruję to.
07:03 Otwórz to cholerne okno! Ignoruj dalej.
07:05 OCTAVIA! Ooo, użył mojego imienia, jest mocno wkurzony. To chyba dobrze.
07:06 Forever Young, I wanna… Ignoruj, ignoruj, ignoruj.
Zaczyna rzucać czymś w moje okno. Gratuluję pomysłu.
Otwieram je i wychylam się by go zobaczyć. Dostaję winogronem w twarz.
- Nie cierpię winogron idioto!
- Wiem.
Rzucił jeszcze raz i owoc wpadł mi za dekolt. Louis się śmieje.
- Nie żyjesz.
Zamykam okno. Nie obchodzi mnie jak wyglądam, wybiegam na dwór i rzucam się na chłopaka. Nie sprzeciwia się, kiedy próbuję uniemożliwić mu ruchy.
- Owocka? – pyta
- Daj. – odpowiadam i rozgniatam mu winogrona na twarzy. – Trzeba dbać o urodę, skarbie.
- Zostaw moja piękną twarz!
- Nawet z tą maseczką mi nie dorównasz, ale jak chcesz się ze mną przyjaźnić musisz być przynajmniej znośny.
- Dlaczego ja Cię w ogóle lubie?
Obraca nas tak że to teraz ja nie mogę się ruszać.
- Jestem idealna, zapomniałeś?
- Jak mógłbym.
Wysyłam mu buziaka.
- Dlaczego mnie obudziłeś o tej godzinie?
- Taki kaprys. Chodźmy na lody.
- Przecież wszędzie jest zamknięte.
- Będę rzucał winogronami tak długo aż nam je dadzą.
- Nie ma to jak umiejętność przekonywania. Daj mi sekundę, tylko się ogarnę.

- Jakie chcesz te lody?
- Jakiekolwiek, tylko nie różowe i najlepiej z karmelem.
- Różowy to jakiś smak?
- Kolor. Nie lubię różowych lodów.
- Jakie masz wymagania, królewno.
Znika w budce na chwilę, a ja przyglądam się parze nastolatków całujących się na ławce naprzeciwko mnie. Mają może po 14 lat i osobiście uważam, że to trochę żałosne. Ale trudno, dzieciaki teraz szybciej dojrzewają.
- Tadaaaam! – słyszę za uchem melodyjny głos Lou i odwracam się. – Smacznego życzę.
- Idiota. – oczywiście kupił mi truskawkowe lody.
- Wiem, wiem, jestem najlepszy.
- I najsłodszy. – wycieram te lody w jego koszulkę
- Ej no! To nowa koszulka!
- Ojeju, wybacz. – znów wysyłam mu buziaka
W odpowiedzi całą twarz mam w jego… pistacjowych poznając po smaku lodach.
- Teraz oboje jesteśmy najsłodsi. - Przesuwa palcem po moim policzku i oblizuje go delektując się smakiem pistacji. – Mniam.

- Nie dogonisz mnie! – krzyczy Bianca jadąc na swoim nowym różowiutkim rowerku.
- Masz rację! Nie dogonię Cię!
- Panna Idealna się poddaje? – słyszę kpiny za swoimi plecami
- Daję fory, proszę Pana. – mówię i przytulam się do Louisa
- Patrz, mam nowy rower! – wykrzykuje Bianca do Toby’ego, który podjechał do niej na zielonej hulajnodze.
- Różowy jest brzydki.
- Sam jesteś brzydki.
Normalnie jakbym widziała siebie i Louisa. Słodziaki.
- Nie zamierzasz mi dać nawet jednego dnia spokoju, co?
- Nie, nie zamierzam. Wymęczę Cię tak, że na samą myśl o mnie będzie Ci niedobrze.
- Ekhm, zły cel sobie obrałeś.
- Nie oceniaj mnie, skarbie.
- Jakżebym śmiała. Kawki?
- Marochino z podwójną czekoladą.
- Mogę Ci zaproponować Espresso.
- Twoja hojność jest bezgraniczna.
- Całuj rączki. – wyciągam w jego stronę dłoń, którą delikatnie całuje.

Stawiam gorące kawy na stoliku tak jak przed kilkoma dniami. Louisa nie ma. Po chwili wyjeżdża na hulajnodze swojego brata goniąc roześmiane dzieciaki, które ledwo mieszczą się razem na malutkim rowerku. Mówiłam już, że Tomlinson jest Idiotą?
Bianca i Toby zeskakują z roweru i wbiegają do domu uciekając przed tym psychopatą. To moja okazja. Biorę ten niby rower i próbuję jechać, mimo że moje kolana obijają się o kierownicę. To nic.
- Jesteś głupia!
- Ty jesteś głupszy!
- Cała jesteś naj, więc licz się z konsekwencjami, skarbie!
- Wiecznie młoda, nie głupia!
Nie wiem czy specjalnie, czy też przypadkiem (choć uważam, że przypadki nie istnieją) wjeżdżamy na siebie przewracając się na miękką trawkę.
- Mój rower! – krzyczy Bianca, biegnąc w stronę tego czegoś co z pewnością już nie było rowerem
Ja i Lou śmiejemy się okropnie nie mogąc przestać.
- Mam wiecznie młodą przyjaciółkę, powiadasz.
- Wiecznie.
Całuje mnie. Odwzajemniam pocałunek.
- Wieczni przyjaciele? – pyta po chwili
- Wieczni przyjaciele.

by Ell
Jestem skromna i bardzo z siebie dumna.
Mam nadzieję, że to dobry imagin na powrót.
Nadal Was kocham.
I Was moje cudowne SzP
I Ciebie Lou.
Do napisania.
Bye :*****

sobota, 2 maja 2015

Niall... ♥

Wiecie co najbardziej lubię w szkole? To, że mam zwolnienie z wf-u. Tak, jestem strasznym leniem, ale to nie dlatego nie ćwiczę. Jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie arytmię serca, ale to nie ważne. To nie o to chodzi w tej historii. Jednak wszystko zaczęło się właśnie na wf-ie kiedy siedziałam na ławce kończąc kolejną część Pieśni Lodu i Ognia Martina.  W drugiej części sali gimnastycznej ćwiczyli chłopcy z klasy maturalnej. Pewnie każda normalna dziewczyna zajęłaby się oglądaniem kilkunastu facetów biegających za piłką, ale ja nie jestem normalna. Zdecydowanie wolę Jona Snowa (ludzie, w serialu gra go Kit Harington!), czy Jamie’go Lannistera. Jedyną osobą, którą mogłam się zainteresować był mój najlepszy przyjaciel – Liam Payne, na którego już naprawdę dużo w życiu się napatrzyłam.
Czy to dziwne, że mam 17 lat i nigdy nie miałam chłopaka? Możliwe, ale mało mnie to obchodzi. Jasne, byłam kiedyś zakochana, ale też zraniona, więc chyba podziękuję. Wolę książki.
Kiedy tak sobie siedziałam i czytałam ja Tyrion… dobra nie będę wam spojlerować, ktoś mi przeprał. Jak się okazało, był to Niall Horan. Czekaj, CO!? Blond czupryna z ciemnymi odrostami przy głowie, niesamowicie błękitne oczy, krzywe zęby, tak to z pewnością on. Ten chłopak jest żywym przykładem stwierdzenia „artystyczny nieład”. I muszę przyznać, jest zdecydowanie najprzystojniejszym chłopakiem  w naszej szkole (bez obrazy Liaś, przecież wiesz, że cię kocham. :D ). Jednak nauczyłam się już, że nie wygląd świadczy o człowieku. Niall był przystojny, ale to wszystko, nie śniłam po nocach że do mnie zagadał.
A jednak zagadał.
- Hej, Nina, tak? To ty jesteś siostrą Lissy?– przeczesał dłonią włosy.
            - Yyy, tak?
            - Ja jestem Niall – przecież wiem, miałam ochotę wykrzyczeć, ale powstrzymałam się, dzięki czemu nie wyszłam na kretynkę. – mam do ciebie sprawę. – jasne, tak po prostu nigdy by nie zagadał.
            - Jaką? – zapytałam po chwili milczenia.
            - Dałabyś mi numer do Lissy? Wiesz, podoba mi się, ale głupio mi zagadać. – więc łatwiej zagadać do mnie?
            To nie miało najmniejszego sensu. Lissa jest w wieku Nialla, więc na pewno mieli jakieś lekcje razem. Poza tym, Niall, czyżbyś zapomniał, że to Lissa jest tą fajniejszą z sióstr? To gadając ze mną jesteś bardziej narażony na wyśmianie. A zresztą, chociaż o tym pewnie nie wiesz, Lissa kocha się w tobie od początku liceum.
            Nie powiedziałam tego jednak na głos. Podałam tylko chłopakowi kilka cyferek i odszedł. Chwilę potem zadzwonił dzwonek, a ja wyszłam ze szkoły.
            Liam dogonił mnie wołając na cały głos moje imię. Taki już jest ten pan Payne. Nie przejmuje się, że pół szkoły patrzy na niego jak na wariata, on jest wariatem.
            - Nins, gadałaś z Horanem?
            - Tak, a co? Zazdrosny jesteś? Spokojnie, nie chodziło mu o mnie tylko o Lissę.
            - O Lissę? Co chciał? Nie mógł tego załatwić z nią?
            - Chciał jej numer. Podobno ona mu się podoba, ale wstydzi się zagadać.
            - Coś mi tu śmierdzi.
            Mówiłam już, że nie cierpię niektórych tekstów Liama? Tak jak ten, kto mówi tak w dzisiejszych czasach? Proszę Państwa, przedstawiam wam Liama Payne’a.

            Weszłam do domu. Zaraz potem usłyszałam dźwięk przychodzącej na facebooka wiadomości.

Niall: Hej, mam prośbę, możesz nie mówić Lissie, że dawałaś mi jej numer? Prooooszę.

Przyznaję, te 4 literki o mnie przekonały. Brawo Horan.

Nina: No nie wiem, nie wiem. Muszę się nad tym poważnie zastanowić. *zastanawia się*. Nie, powiem jej. Ja i Liss nie mamy przed sobą tajemnic.

Droczyłam się z nim.

Niall: Poważnie? :O Nina, proszę, odwdzięczę ci się. ;)
Nina: O Boże, chyba się boje. Jak ty mi się chcesz odwdzięczać? :O
Niall: Nie mam pojęcia o czym pomyślałaś, ale mi chodziło o czekoladę. Spokojnie, nie jestem psychopatą, który chce porwać ciebie i twoją siostrę, zgwałcić, zabić i zakopać w lesie. Chyba. ;) Błahaha.
Nina: Zaraz chyba na serio zacznę się ciebie bać. :O
Niall: Ninaaaaaa! Proszę, proszę, prooooszę…
Nina: Co ty masz z tymi powtarzającymi się literkami? :P
Niall: To jest perswazja.
Nina: Wow, wiesz co to perswazja. Gratuluję!
Niall: Serio myślisz, że jestem taki głupi? Jestem urażony ;’(
Nina: Na za mądrego nie wyglądasz.
Niall: Mówisz poważnie?
Niall: Nina?
Niall: Ninaa?
Niall: Ninaaaaaaaa!?1?!?
Niall: Nina. Nina. Nina.
Niall: Jesteś?
Niall: Jesteś?
Niall: Boże, jesteś?
Nina: Wystarczy Nina, ale jak mnie uważasz za bóstwo to na kolana.
Niall: Odpowiesz mi? Wyglądam na głupka?
Nina:
Niall: NINO OLSEN, MASZ MI POWIEDZIEĆ CO MAM W SOBIE ZMIENIĆ, ŻEBY BYĆ MĄDRY!!!
Nina: Nie krzycz na mnie. :’(
Niall: Przepraszam, Nina, ale powiesz mi? Proooszę.
Nina: Żartowałam, wariacie. Jutro widzę milkę oreo, bo inaczej powiem wszystko Lissie.
Niall: Jesteś okropna. Zapomnij o czekoladzie.
Nina: LISSAAAAAAAAA!
Niall: Dobra, dobra nic jej nie mów. Przyniosę ci tą głupią czekoladę. ;)

            Wiecie co? Jakby ktoś z was powiedział mi jeszcze dziś rano, że będę pisała z Niall’em Horanem i to bez przerwy się z tego śmiejąc, wyśmiałabym go. A tu proszę. Kto by pomyślał, co nie?

            - Hej, Nins. – powiedziała moja siostra wchodząc do domu i stawiając torbę na stole. – Z czego tak się śmieniesz? – zajrzała w ekran mojego telefonu.
            Odruchowo zasłoniłam i powiedziałam, że Liam opowiedział mi dowcip. Ładnie to tak kłamać własną siostrę, panno Olsen? To już drugi raz tego dnia. Schodzisz na psy, Ninka. I do tego udzielają ci się teksty Liama. Powinnaś się wziąć za siebie, a nie romansować z największym ciachem w szkole.
            - Dobra. Ja idę na zakupy. Wrócę późno.
            Zaraz, zaraz. Czy ja naprawdę to pomyślałam? Przecież wcale nie romansujemy. Niall jest zakochany w Lissie. Nie we mnie. Ze mną po prostu fajnie mu się pisze, jak to przed chwilą napisał. Dlaczego ja w ogóle tyle o nim myślę. Aaa! Nikt nie ogarnie mojego mózgu. Idę pobiegać.

Nina: Spadam, Horan. Idę biegać.
Niall: Mogę z tobą? ;)
Nina: Serio chcesz ze mną biegać? Ty? Wielki Niall Horan, chce biegać z szarą myszką, która woli książki od ludzi? Jak ja ci się odwdzięczę, o panie. :P
Niall: Coś wymyślisz, słonko. J To mogę?
Nina: Gdzie się spotykamy?
Niall: Wiesz gdzie mieszkam?
Nina: Mniej więcej.
Niall: Wystarczy. Chodź w moją stronę, a ja w twoją. Spotkamy się po drodze. ;)
Nina: Ok. Daj mi 5 minut i wychodzę. ;)

            Włączyłam telewizję i zaczęłam oglądać Pingwiny z Madagaskaru. Czy to głupie, że lubię bajki? No ale co ja na to poradzę. W kuchni znalazłam jakieś chipsy, więc zjadłam sobie je jako przekąskę do oglądania.
            Wiecie, ja serio nie chciałam go wystawiać, ale kilka wiadomości wcześniej pisałam mu, że nie mogę wykonywać żadnych cięższych ćwiczeń, bo mam arytmię. To nie moja wina, że chłopak nie ma mózgu.
            Jakieś 15 minut później usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
            - Ja cię kiedyś zabiję. – powiedział, kiedy otworzyłam.
            - Nie mogę biegać, pamiętasz?
            - Taaa, przypomniałem sobie jak cie nie spotkałem.
            - Wejdziesz?
            - Jesteś sama?
            - Tak. Rodzice w pracy, Lissa na zakupach.
            - Jesteś pewna, że mnie wpuścisz do domu? Wiesz, nadal mogę być tym gwałcicielem i zabójcą. – podniósł jedną brew do góry.
            Wiecie co wam powiem: Niall wyglądał zabójczo i sportowym ubraniu, potarganych włosach, oparty o moje drzwi, to trzeba przyznać.
            - Jak nie chcesz... – zaczęłam zamykać drzwi.
            - Chyba jednak się skuszę na herbatkę. – powiedział ukazując przy okazji dwa rządki białych, nierównych zębów.
            Pan Horan usiadł przy kuchennym stole, a ja wstawiwszy (kto używa takiego słowa? Przed Państwem Nina Olsen) wodę na herbatę usiadłam naprzeciwko niego.
            - A więc mówisz, że podoba ci się Lissa. – Czy to nie dziwne, że przy chłopaku, którego kompletnie nie znałam czułam się jak przy najlepszym przyjacielu?
            - Noo, już od dawna. Ale zawsze jak przy niej jestem robię coś głupiego. Ona mnie chyba nie lubi.
            - Wiesz, chyba nie powinnam ci tego mówić. To raczej powinna zrobić Lissa. Ale ona serio cię lubi.
            Nino Rebecco Olsen, czy ty już do reszty zgłupiałaś?! Krzyczał ten dziwny głos w głowie. Lissa nie chciałaby, żebyś mu to mówiła.
            - Mówiła ci? – I znowu ten piękny uśmiech.
            Pokiwałam głową.
            - Mam ochotę cię wyściskać.
            Nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co. Patrzyłam na niego jak głupia. NINA WEŹ SIĘ W GARŚĆ!!!
            A on po prostu wstał i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk, a w moim brzuchu miliony motylków nie pozwalało mi normalnie funkcjonować.
            Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i tak trwaliśmy w uścisku. Chyba żadne z nas nie chciało tego kończyć. To było dziwne. Bardzo.
            - Ale co mam teraz zrobić? – zapytał w końcu.
            - Mnie się pytasz? Nie wiem, czy wiesz, ale nie jestem ekspertem w związkach.
            - Ale na pewno możesz mi pomóc.
            - Chyba jednak nie.
            - Wierzę w ciebie, Ninka. – dlaczego jego uśmiech tak bardzo mnie onieśmielał? Dlaczego ON tak bardzo mnie onieśmielał, a jednocześnie dawał uczucie, że znam go on zawsze? – Muszę już iść. Zastanów się. Spotkamy się jutro po szkole? – pokiwałam głową i odprowadziłam go do drzwi.
            Wypiłam herbatę sama, oparta o blat kuchennego stołu.
            Dlaczego było mi tak cholernie smutno?

            Opowiedziałam wszystko Liamowi.
            - Myślę, że się zakochałaś.
            - Nie, Liaś, to nie możliwe.
            - Tak, to jest możliwe.
            Dobrze wiedziałam, że to jest możliwe. A nawet prawdziwe.



            - Hej, Ninka. Mam dla ciebie czekoladę i propozycję.
            - Dziękuję. – wzięłam słodycz - O co chodzi?
            - Chce ci coś pokazać. Pojedziesz ze mną?
            - Gdzie?
            - Niespodzianka.
            - I właśnie o to chodzi, Niall.
            - Słucham?
            - Podoba ci się Lissa, tak?
            - No tak. Do czego zmierzasz?
            - To jej powinieneś robić niespodzianki.
            - Masz rację. 
            - Idź do niej i jej to zaproponuj. Zabierz ją w jakieś romantyczne miejsce, kup kwiaty, nie wiem, zróbcie razem coś fajnego.
            - Mhm. Ok.
            Odszedł. ODSZEDŁ.
Nina, na litość boską, nie może ci się podobać chłopak, który kocha twoją siostrę i to z odwzajemnieniem.
Nienawidzę cię, głosie, wiesz?
Nie wiem czemu, ale gdy weszłam do domu, pościłam sobie na cały głos Toma Odella (wiedz, że jeśli Nina Olsen słucha Toma Odella, to w życiu Nina Olsen coś się dzieje) a po moich policzkach spływały łzy.

Prespektywa Nialla.

- Hej, Liss. To ja do ciebie wczoraj pisałem. Chciałbym ci coś pokazać. – powiedziałem do blondynki.
- Chwila. Ty do mnie pisałeś? Podobam ci się? – była zdziwiona.
- Tak się składa. – puściłem do niej oczko.
Ślicznie się uśmiechnęła.
- To co mi chciałeś pokazać?
- Chodź.
Poprowadziłem ją do mojego samochodu. Wyjechaliśmy na obrzeża miasta. Skręciłem w leśną drogę.
- Czy ty chcesz mnie wywieźć do lasu, zgwałcić i zabić? – Boże, jakie one są podobne.
-Spokojnie. Spodoba ci się, słonko.
Wczoraj powiedziałem „słonko” do Niny. To do niej należy ten zwrot.  Niall, do cholery, podoba ci się Lissa, nie Nina, pamiętasz?
Dojechaliśmy na miejsce.
Było to duże jezioro, bardzo spokojne. Tylko kilka łabędzi pływających po powierzchni naruszało idealną harmonię.
- Tu jest pięknie.
- Znalazłem to miejsce kilka dni temu i od razu pomyślałem o tobie.
To była prawda. No bo, jeszcze kila dni temu nie wiedziałem o istnieniu młodszej siostry idealniej Lissy Olsen.
Niall, nie myśli o Ninie!
I nagle pocałowałem Lissę. Wszystko, żeby nie myśleć o Ninie.
I miałem okropne uczucie, że trzymam w ramionach niewłaściwą siostrę.
- Dobra, Niall, wystarczy. – oderwała się od mnie.
- Słucham? – Nigdy nie zrozumiej kobiet.
- Idź do niej.
            - Przykro mi, Lissa, ale nie wiem o kim mówisz.
            - O Ninie. Przejrzałam jej telefon, bo dziwnie się zachowywała. Niall, to widać, że nie ja ci się podobam, tylko ona. Jak rozmawialiśmy w samochodzie nawet raz powiedziałeś na mnie Ninka.
            - Poważnie? – jak mogłem to przeoczyć?
            Pokiwała głową.
            - Przykro mi, Liss.
            - Nie musi, naprawdę. Nie wiem co ci Nina naopowiadała, ale już mi się nie podobasz.
            - Auć. Więc kto ci się podoba?
            - Nie za dużo chciałbyś wiedzieć? Cierpliwości. Niedługo się dowiesz.
            Już na podwórku Olsenów słychać było włączoną na cały głos muzykę.
            Weszliśmy do domu. Lissa po cichu otworzyła drzwi do pokoju mojej Ninki.
            Leżała na łóżku wtulona z Liama, zapłakana. O Boże, czemu moja królewna płakała?
            Chłopak jak poparzony odskoczył od Niny. Nie wiem czemu, wszyscy wiedzieli, że są przyjaciółmi. Po chwili podszedł do Lissy i ją przytulił.
            Więc to o nim mówiła Lissa?
A Nina nadal siedziała na łóżku ze spuszczonym wzrokiem.
            - Słonko - podszedłem do niej. Lissa i Liam wyszli z pokoju.
            Przytuliła się do mnie.
            - Niall, ja…
            - Ja też, skarbie, ja też.

            Delikatnie pocałowałem ją, a potem pozwoliłem jej się we mnie wtulić i wypłakać. Wiem, że tego właśnie potrzebowała.
BY NILA
LUB TERAZ BARDZIEJ ZNANA JAKO CYNHTIA
_________________________________________________________________________________
Ten imagin tak bardzo mi się podoba. 
Chciałam wam podziękować za to, że go czytacie, bo wiem, że ten blog dawno już zszedł na psy (ach te teksty Liama :D )
Przy okazji, chciałam was zaprosić na mojego i Ariel bloga recenzenckiego: [LINK]
Jeszcze raz dziękuję.
Kocham was skarby <3
Cynthia O.
Nila Horan <3