,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Liam :)

Stanęłam przed domem mojej przyjaciółki i zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili usłyszałam donośne: "Otwarte!". Weszłam nieśmiałym krokiem do domu Payne'ów i zaraz przy wejściu zobaczyłam Liama, brata Sierry.
- O, T/I. Cześć, co słychać? - Odezwał się pierwszy.
- Hej. W sumie nic nie słychać. Jest Sierra?
- Nie, wyszła na pocztę. Ale zaraz powinna wrócić. Wejdź. Ja niestety również nie mogę Ci poświęcić teraz zbytnio czasu, z tego prostego powodu, iż muszę zrobić jabłkowiec, a kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać. - mówił szybko, ale zrozumiale.
- Jabłkowiec?
- No, szarlotkę, jeśli wolisz. Ja osobiście preferuję moją nazwę, więc pozwól, że jej będę używał.
- Jasne, pozwalam. No i tak się składa, że jestem całkiem dobra w robieniu ciast, także jeśli chcesz, mogę Ci pomóc.
- Miałem taką nadzieję, że pojawi się ktoś, kto zrobi to za mnie. Z nieba mi spadłaś.
- Nie powiedziałam, że zrobię go za Ciebie, tylko, że Ci pomogę. Jeśli ładnie poprosisz, oczywiście.
- Pomożesz? T/I, proszę, wiesz jak ja Ciebie lubię? - Zrobił słodkie oczka i uraczył nie czarującym uśmiechem.
- Twój uśmiech sprawił, że chyba się zgodzę.
- Jeśli chcesz, mogę się częściej uśmiechać.
- Nie pogardzę. - Mówiłam ściągając kurtkę przeciwdeszczową. - to gdzie jest przepis?
- Jaki przepis? - Zdziwił się.
- Wiesz, żeby zrobić ciasto, potrzebny jest przepis, czyli składniki i sposób przegotowania. - tłumaczyłam.
-Aa, przepis, no tak. Tutaj jest - Podał małą wymiętą kartkę.
- Ok, to zaczynamy. Wsypać do naczynia 4 szklanki mąki. - Poleciłam
- Jakiego naczynia?
- Do jakiejś miski, głupku.
- To jesteś głupia. - wystawił język.
- Nie wystawiaj języka bo Ci krowa nasika! - zażartowałam
- To rymowanki dla przedszkolaków, widać na jakim poziomie jesteś.
- Pff. Skoro tak ci przeszkadza mój wiek umysłowy, to wcale nie muszę Ci pomagać. - udałam obrażoną.
-Nie, przepraszam, T/I, nie chciałem cię urazić, wybacz, wybaczysz?
- Jasne. Wcale nie byłam obrażona. Ale streszczajmy się, bo musimy zdążyć, zanim Sierra przyjdzie. Zrób to wreszcie.
-Nie pospieszaj mnie bo się stresuję - gwałtownie złapał papierowe pudełko na mąkę, tak że się rozerwało a większość jej zawartości wylądowała na mnie
- Serio? - Spojrzałam na swoje ubranie całe w białym proszku, a chłopak zaczął się śmiać. - O, naprawdę, takie to śmieszne? - chwyciłam w garść trochę mąki i bez zastanowienia rzuciłam w chłopaka.
- Tak chcesz się bawić? - Złapał me od tyłu w talii i cisnął mąką prosto w moją twarz.
- Idioto! Mam alergię! - Krzyknęłam, a na twarzy blondyna pojawiło się przerażenie.
- O Boże, czemu nie mówiłaś? - Zaczął otrzepywać mnie z mąki.
- Wystarczy T/I. A no i... Żartowałam! - krzyknęłam i wysypałam głowę Liama cały kilogramowy pojemnik mąki.
- O ty! Po tobie, T/I bym się tego nie spodziewał, taka wzorowa, a tu takie rzeczy... - kręcił niedowierzająco głową. Wyciągnął z szafki więcej mąki - Chciałem ci to dać, ale skoro ty taka niegrzeczna... - rzucił we mnie kilka razy.  Zaczęliśmy się ganiać po kuchni. W końcu zdyszany Liam złapał mnie tak, że nie miałam absolutnie żadnej drogi ucieczki i zaczął mnie tarzać po całej w mące podłodze.
I wtedy właśnie do kuchni weszła pani Payne.
( Cecilia krull - somethings triggered)
-Liam, co ty robisz tej biednej dziewczynie?! - W jednej chwili obydwoje stanęliśmy na równych nogach. - No tak, mogłam się domyślić, że robienie ciasta przez ciebie nie skończy się dobrze.
- To T/I zaczęła. - zgonił winę na mnie brunet
- Ale to jest kobieta, kobiet tak się nie traktuje, synu.
- Sama się o to prosiła.
- Nieważne, przeproś tą dziewczynę.
- Ale Pani Payne, nic się nie stało. - Broniłam kolegi
- Liamie Payne’ie, natychmiast! - lekko uniosła głos mama pani domu.
- Przepraszam, T/I...- Powiedział zrezygnowanym tonem.
- Spoko, nic się nie stało.
- No dobrze, a teraz idźcie mi stąd.
- My posprzątamy, proszę pani.
- Nie kochanie, dziękuję, ale wolę więcej nie wpuszczać tego chuligana do kuchni. Poradzę sobie.
- Chodź, T/I, mojej mamy nie przekonasz - Poszłam za chłopakiem do jego pokoju. - Emm... Chcesz może wziąć prysznic?
- Tak, chyba wszędzie mam już tę mąkę.
- Sorry, mama miała rację, trochę przesadziłem.
- Przynajmniej było śmiesznie.
- Trzeba przyznać - mówiąc, podał mi ręcznik - Tam jest łazienka - wskazał na drzwi po lewo.

- Ok, dzięki- Wzięłam szybki prysznic, otrzepałam trochę ubrania i wróciłam do Liama.
- T/I?
- Tak? - Spojrzałam na niego. Nie uśmiechał się jak do tej pory.
- Bo widzisz, ja… lubię jak do nas przychodzić – powiedział nieśmiało. Nie słyszałam wcześniej takiego tonu u niego.
- Tak, ja też lubię tu przychodzić. – Uśmiechnęłam się. – Wasza rodzina jest wspaniała. Kocham was wszystkich.
- Nas wszystkich? Czyli mnie też?
Pokiwałam głową.
- Jak rodzinę.
- Aa… Nie wypada siostry zaprosić na randkę?
- Traktuję waszą rodzinę jak własną. Ale chciałabym, aby ktoś z was stał się kimś więcej.
- Serio? Kto?
Uśmiechnęłam się.
- A jak myślisz?
Nie odpowiedział. Po prostu mnie pocałował.



 _________________________________
Kochani, spóźnione życzenia z okazji dnia dziecka. 

Zdrowia, szczęścia, spotkania One Direction i spełnienia wszelkich marzeń! 
Przesyłam wam pozytywną energię. :) 
Wasza Ariel :)




2 komentarze:

  1. Pisz częściej...prooooszę. To jest takie zajefajne!!! No i mama Liam'a:"Ale to jest kobieta, kobiet się tak nie traktuje synu." Ostre wychowanie :* ~alexis

    OdpowiedzUsuń
  2. http://mbf-fashionbymartyna.blogspot.com/ zapraszam

    OdpowiedzUsuń