Stanęłam przed domem mojej
przyjaciółki i zadzwoniłam dzwonkiem, a po chwili usłyszałam donośne:
"Otwarte!". Weszłam nieśmiałym krokiem do domu Payne'ów i zaraz przy
wejściu zobaczyłam Liama, brata Sierry.
- O, T/I. Cześć, co słychać?
- Odezwał się pierwszy.
- Hej. W sumie nic nie
słychać. Jest Sierra?
- Nie, wyszła na pocztę. Ale
zaraz powinna wrócić. Wejdź. Ja niestety również nie mogę Ci poświęcić teraz
zbytnio czasu, z tego prostego powodu, iż muszę zrobić jabłkowiec, a kompletnie
nie wiem, jak się do tego zabrać. - mówił szybko, ale zrozumiale.
- Jabłkowiec?
- No, szarlotkę, jeśli
wolisz. Ja osobiście preferuję moją nazwę, więc pozwól, że jej będę używał.
- Jasne, pozwalam. No i tak
się składa, że jestem całkiem dobra w robieniu ciast, także jeśli chcesz, mogę
Ci pomóc.
- Miałem taką nadzieję, że
pojawi się ktoś, kto zrobi to za mnie. Z nieba mi spadłaś.
- Nie powiedziałam, że zrobię
go za Ciebie, tylko, że Ci pomogę. Jeśli ładnie poprosisz, oczywiście.
- Pomożesz? T/I, proszę,
wiesz jak ja Ciebie lubię? - Zrobił słodkie oczka i uraczył nie czarującym
uśmiechem.
- Twój uśmiech sprawił, że
chyba się zgodzę.
- Jeśli chcesz, mogę się
częściej uśmiechać.
- Nie pogardzę. - Mówiłam
ściągając kurtkę przeciwdeszczową. - to gdzie jest przepis?
- Jaki przepis? - Zdziwił
się.
- Wiesz, żeby zrobić ciasto,
potrzebny jest przepis, czyli składniki i sposób przegotowania. - tłumaczyłam.
-Aa, przepis, no tak. Tutaj
jest - Podał małą wymiętą kartkę.
- Ok, to zaczynamy. Wsypać do
naczynia 4 szklanki mąki. - Poleciłam
- Jakiego naczynia?
- Do jakiejś miski, głupku.
- To jesteś głupia. -
wystawił język.
- Nie wystawiaj języka bo Ci
krowa nasika! - zażartowałam
- To rymowanki dla
przedszkolaków, widać na jakim poziomie jesteś.
- Pff. Skoro tak ci
przeszkadza mój wiek umysłowy, to wcale nie muszę Ci pomagać. - udałam
obrażoną.
-Nie, przepraszam, T/I, nie
chciałem cię urazić, wybacz, wybaczysz?
- Jasne. Wcale nie byłam
obrażona. Ale streszczajmy się, bo musimy zdążyć, zanim Sierra przyjdzie. Zrób
to wreszcie.
-Nie pospieszaj mnie bo się
stresuję - gwałtownie złapał papierowe pudełko na mąkę, tak że się rozerwało a
większość jej zawartości wylądowała na mnie
- Serio? - Spojrzałam na
swoje ubranie całe w białym proszku, a chłopak zaczął się śmiać. - O, naprawdę,
takie to śmieszne? - chwyciłam w garść trochę mąki i bez zastanowienia rzuciłam
w chłopaka.
- Tak chcesz się bawić? -
Złapał me od tyłu w talii i cisnął mąką prosto w moją twarz.
- Idioto! Mam alergię! -
Krzyknęłam, a na twarzy blondyna pojawiło się przerażenie.
- O Boże, czemu nie mówiłaś?
- Zaczął otrzepywać mnie z mąki.
- Wystarczy T/I. A no i...
Żartowałam! - krzyknęłam i wysypałam głowę Liama cały kilogramowy pojemnik
mąki.
- O ty! Po tobie, T/I bym się
tego nie spodziewał, taka wzorowa, a tu takie rzeczy... - kręcił
niedowierzająco głową. Wyciągnął z szafki więcej mąki - Chciałem ci to dać, ale
skoro ty taka niegrzeczna... - rzucił we mnie kilka razy. Zaczęliśmy się ganiać po kuchni. W końcu
zdyszany Liam złapał mnie tak, że nie miałam absolutnie żadnej drogi ucieczki i
zaczął mnie tarzać po całej w mące podłodze.
I wtedy właśnie do kuchni
weszła pani Payne.
( Cecilia krull - somethings
triggered)
-Liam, co ty robisz tej
biednej dziewczynie?! - W jednej chwili obydwoje stanęliśmy na równych nogach.
- No tak, mogłam się domyślić, że robienie ciasta przez ciebie nie skończy się
dobrze.
- To T/I zaczęła. - zgonił
winę na mnie brunet
- Ale to jest kobieta, kobiet
tak się nie traktuje, synu.
- Sama się o to prosiła.
- Nieważne, przeproś tą
dziewczynę.
- Ale Pani Payne, nic się nie
stało. - Broniłam kolegi
- Liamie Payne’ie,
natychmiast! - lekko uniosła głos mama pani domu.
- Przepraszam, T/I...-
Powiedział zrezygnowanym tonem.
- Spoko, nic się nie stało.
- No dobrze, a teraz idźcie
mi stąd.
- My posprzątamy, proszę
pani.
- Nie kochanie, dziękuję, ale
wolę więcej nie wpuszczać tego chuligana do kuchni. Poradzę sobie.
- Chodź, T/I, mojej mamy nie
przekonasz - Poszłam za chłopakiem do jego pokoju. - Emm... Chcesz może wziąć prysznic?
- Tak, chyba wszędzie mam już
tę mąkę.
- Sorry, mama miała rację,
trochę przesadziłem.
- Przynajmniej było
śmiesznie.
- Trzeba przyznać - mówiąc,
podał mi ręcznik - Tam jest łazienka - wskazał na drzwi po lewo.
- Ok, dzięki- Wzięłam szybki
prysznic, otrzepałam trochę ubrania i wróciłam do Liama.
- T/I?
- Tak? - Spojrzałam na niego.
Nie uśmiechał się jak do tej pory.
- Bo widzisz, ja… lubię jak
do nas przychodzić – powiedział nieśmiało. Nie słyszałam wcześniej takiego tonu
u niego.
- Tak, ja też lubię tu
przychodzić. – Uśmiechnęłam się. – Wasza rodzina jest wspaniała. Kocham was
wszystkich.
- Nas wszystkich? Czyli mnie
też?
Pokiwałam głową.
- Jak rodzinę.
- Aa… Nie wypada siostry
zaprosić na randkę?
- Traktuję waszą rodzinę jak
własną. Ale chciałabym, aby ktoś z was stał się kimś więcej.
- Serio? Kto?
Uśmiechnęłam się.
- A jak myślisz?
Nie odpowiedział. Po prostu
mnie pocałował.
_________________________________
Kochani, spóźnione życzenia z okazji dnia dziecka.
Zdrowia, szczęścia, spotkania One Direction i spełnienia wszelkich marzeń!
Przesyłam wam pozytywną energię. :)
Wasza Ariel :)
Pisz częściej...prooooszę. To jest takie zajefajne!!! No i mama Liam'a:"Ale to jest kobieta, kobiet się tak nie traktuje synu." Ostre wychowanie :* ~alexis
OdpowiedzUsuńhttp://mbf-fashionbymartyna.blogspot.com/ zapraszam
OdpowiedzUsuń