,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

sobota, 28 lipca 2012

Louis...♥cz.1






Hejo.
To tylko ja El.
Jednak wyjeżdżam w niedzielę, nie za tydzień.
Głupio.
Sorry, że Wam to piszę, ale nie mam się komu wyżalić. tzn. mogę to powiedzieć Harriet, ale mi to nie wystarcza.
Dawno nie leciałam samolotem i się boję.
 POMOCY
A ten imagin to za bardzo mi nie wyszedł

1 CZĘŚĆ

TWOJE OCZKA

Zostałaś zaproszona wraz z rodzicami na bankiet z okazji otwarcia nowej galerii handlowej. Twoi rodzice są dość obrotni w tych sprawach. Postanowiłaś, że pokażesz się przed ich znajomymi w jak najlepszym świetle, by nie przynieść im wstydu. Nadszedł dzień przyjęcia. Wieczorem ubrałaś się w małą czarną w czerwone paski, do tego czerwone dodatki. Twój tata zamówił taksówkę i pojechaliście na ,,imprezę''. Na miejscu pełno było ludzi w wieku twoich rodziców, wszyscy poważni i kulturalni. Gdzieniegdzie przewijali się kelnerzy z przystawkami i lampkami szampana. Jednak pewien chłopak rzucił ci się w oczy. Był na pewno młodszy od pozostałych. Taki inny, przystojny, uśmiechnięty, błękitnooki brunet teraz przypatrywał się tobie. Stałaś wpatrzona w przystojniaka, tak że nie usłyszałaś nawet jak ktoś wzniósł toast i ocknęłaś się dopiero gdy twoja mama pociągnęła cię za rękę, byś usiadła. Oprzytomniałaś i zajęłaś miejsce między twoją mamą, a jakąś gburowatą panią w słodko różowym wdzianku. Nie słuchałaś przemowy grubego, niskiego gościa, lecz zatracałaś się w rozmyślaniach o chłopaku. Kogoś ci przypominał. Tak, Louisa Tomlinsona z 1D. Ale to przecież nie mógł być on, no bo niby co międzynarodowa gwiazda robiłaby na byle bankiecie. Te rozmyślania przerwał, tak dobrze ci znany z piosenek i TV głos.
L- Cześć, piękna. Mogę Cię porwać do tańca?
Spojrzałaś znacząco w stronę rodziców, którzy byli tak pochłonięci rozmową, że pewnie nie zauważyli jak odeszłaś od stołu.
T- Jasne.
L- Jak Ci na imię?
T- [T.I]. Ty nie musisz mi się przedstawiać.Znam twoje imię Louis.
L- To dziwne. Nie piszczysz, nie skaczesz, nie drapiesz. Podoba mi się.
T- Jestem inna niż te psychofanki. A co ty tu robisz?
L- Bawię się z najładniejszą dziewczyną świata.
Zaróżowiłaś się. Przetańczyliście całą noc, byłaś tak wniebowzięta, że nawet nie zauważyłaś jak wtuliliście się w siebie. Czułaś bijące od niego ciepło, słyszałaś bicie jego serca, czułaś słodki zapach jego koszuli. Jeden niezwykły chłopak sprawił, że te pare chwil było magiczne. No cóż, wszystko co dobre szybko się kończy. Wymieniliście się numerami i ty odjechałaś z rodzicami, Lou z kumplami.

OCZKAMI LOUISA

H- Szczerze to nie chce mi się iść na ten głupi bankiet. Nie może mnie któryś z was zastąpić?
Ponieważ żaden z naszych ,,kochanych'' przyjaciół nie kwapił się specjalnie do tego, pomyślałem, że nie mam nic do stracenia.
J- Ja mogę, skoro z ciebie taki leń.
H- Oooo, mój wybawco! - popatrzył cwaniacko z pozostałych
Też nie byłem skory do pójścia na jakieś przyjęcie, ale słowo się rzekło i trzeba go dotrzymać.
Chłopcy podrzucili mnie na miejsce. Cały hol wypełniony ludżmi z bardzo ograniczonymi zainteresowaniami. Nudy. Wziąłem od kelnera lampkę szampana i rozglądałem się po okolicy. W pewnym momencie wpadła mi w oko jakaś młoda dziewczyna, co mnie zdziwiło, bo na razie najmłodsi ludzie tu to około czterdziestolatki. Patrzyłem na nią, zatracając się w jej maślanych oczkach i pewnie robiłbym to dalej,gdyby nie jej mama. Oddaliłem się i usiadłem gdzieś na końcu. Po wreszcie skończonej, bardzo żmudnej przemowie, postanowiłem, że do niej zagadam. Bałem się, że zrobi przedstawienie, ale była taka piękna, że trudno było się jej oprzeć.
J- Cześć, piękna. Mogę Cię porwać do tańca?
Widziałem, jak spogląda w stronę rodziców, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z ich strony, ale byli pochłonięci rozmową ze swoimi znajomymi.
T- Jasne. - odpowiedziała, z czego się ucieszyłem
J- Jak Ci na imię?
T- [T.I]. Ty nie musisz mi się przedstawiać.Znam twoje imię Louis.
J- To dziwne. Nie piszczysz, nie skaczesz, nie drapiesz. Podoba mi się.
T- Jestem inna niż te psychofanki. A co ty tu robisz?
J- Bawię się z najładniejszą dziewczyną świata.
Hazza nauczył mnie flirtu. To podziałało. Na jej policzki wpełzły różowe plamy. Wyglądała słodko. Cieszyłem się, że Harry zrezygnował z udziału w bankiecie, bo gdyby nie pewnie nigdy bym jej nie poznał. Przyciągnąłem ją do siebie i tańczyliśmy do końca przyjęcia. Niestety musiała już wracać. Wymieniliśmy się numerami i [T.I] odjechała do siebie. Po mnie wpadli chłopcy. Widzieli jak ona odjeżdża, więc pewnie bedą się o nią pytać. Wsiadłem do auta i od razu zasypali mnie pytaniami.
Z- Co to za dziewczyna?
J- A taka jedna.
L- Ładna. Podoba ci się co?
J- A co cię to obchodzi?
L- No nic, tylko tak się pytam. Po rozstaniu z... no wiesz... przyda ci się pociecha.
N- No i miała sukienkę w paski. Na nas pewnie byś się wściekł.
H- Dajcie chłopakowi spokój. Jest zmęczony.
J- Dzięki Harry.
Na serio byłem wdzięczny Harry'emu, że jest taki ,,wyrozumiały''. Będąc w domu, w swoim ciepłym łóżku < o Harriet, Nia i Ariel wiedzą o co chodzi, no i wszyscy którzy czytali pierwowzór mojej książki też> nie mogłem zasnąś, bo cały czas miałem przed oczami tę słodką, uroczą, miłą twarz, śliczne zielone oczka, kasztanowe włosy opadające kaskadą na piękne ramiona. Marząc o tym, że kiedyś jeszczę spotkam tę uroczą istotkę zasnąłem z uśmiechem na twarzy. Rano obudziłem się z lekkim niedosytem. Zszedłem na dół po marchewkę i usiadłem przy stole gdzie siedzieli już Liam, Zayn i Niall.
Z- Nasz Loui się zakochał!!!
J- O co ci znowu chodzi?! - zapytałem naprawdę zdziwoiny, no bo może fantazjowałem i niej, ale do zakochania to mi daleko.
N- No wiesz, całą noc krzyczałeś [T.I].
J- Chyba ci się śniło.
L- To znaczy, że śniło się nam wszystkim?
J- Nie wiem, może. Jesteście przewrażliwieni. A tak w ogóle do gdzie jest Harry?
Z- Pojechał do [T.I]
J- CO?! ONE JEST MOJA!
L- No widzisz, czyli jednak coś do niej czujesz. Nie martw się, w twojej sprawie tam pojechał.
J- A...
N- Uprzedzając twoje pytanie, zadzwonił do niej z twojego telefonu. Liam skoro już tam jesteś możesz mi podać musztardę?
L- Nie, sam sobie weż.
N- To może ty Zayn?
J- Jadę do niej.
Z- Nie.
J- Dlaczego mam tam nie jechać?
N- No już dobra, sam się pofatyguję.
L- Tak. No wreszcie.
J- No weżcie się wreszcie zdecydujcie. Jadę.
L- Co? Gdzie jedziesz?
J- Mogłeś słuchać.
Wkurzony na chłopaków, wsiadłem do samochodu i pojechałem sam nie wiem gdzie. No właśnie, przecież nawet nie wiem gdzie ona mieszka. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do niej.

TWOJE OCZKA

Wróciłaś póżno do domu i od razu rzuciłaś się na łóżko. Cały czas myślałaś o jednym z najprzystojniejszych facetów świata. Miły, zabawny, uroczy, opiekuńczy, mądry, sławny Louis zainteresował się zwykłą dziewczyną. Myślałaś o - jak uważałaś - przyjacielu przez całą noc, co nie pozwalało ci zasnąć, lecz w końcu sen sam wszedł na twoje powieki. Rano ze snu wyrwał cię dżwięk telefonu. Wkurzona spojrzałaś na wyświetlacz, chcąc zobaczyć kto dobija się do ciebie o tak wczesnej porze. Jednak gdy zobaczyłaś kto dzwoni, złość minęła a jej miejsce zajęła ogromna radość.
T- Hej Lou. Czemu dzwonisz o tej porze?
H- To nie Louis, tylko Harry. Mógłbym do ciebie teraz przyjechać?
T- Harry? Jaki Harry?
H- Harry Styles no a jaki?
T- O mój Boże. No jasne.
H- A gdzie mieszkasz?
T-  -----------------
H- Ok, będę za pół godziny. Pa
T- Pa.
Od razu zaczęłaś się szykować, bo wyglądałaś jak siódme nieszczęście, a tak trochę nie wypada. Gdy już doprowadziłaś się do porządku wyszłaś na chodnik, by go przywitać. Nie musiałaś długo czekać, bo po chwili przyjechał.
H- Hej. Mam sprawę.
T- Może wejdziesz?
H- Ok.
Weszliście do środka, przedstawiłaś chłopaka swoim rodzicom i poszliście do twojego pokoju.
T- Może napijesz się czegoś?
H- Nie dzięki. To pilne.
T- To mów.
H- Najpierw zapytam. Czy podoba ci się Lou?
T- Lou? No jasne,że tak.
H- To dobrze, ale tak podoba ci się jako fance czy.. no wiesz?
T- To chyba jasne, że was wszystkich ubóstwiam, ale jeśli mogę być szczera, to wczoraj naprawdę polubiłam Louisa, tak bardziej niż fanka swojego idola.
H- Super.
T- Ale nie mów tego Louisowi, ok?
H- Mam tego nie powiedzieć? On się w tobie zakochał dziewczyno, tak że całą noc nie spałem, bo się wydzierał.
T- Ha ha, dobre sobie, ale tak... - nie skończyłaś bo zadzwonił twój telefon - poczekaj, muszę odebrać.
H- Jasne.
Po raz kolejny na wyświetlaczu zobaczyłaś, że dzwoni Louis.
T- Louis to ty, czy któryś z twoich kolegów?
L- To ja. Mogę wiedzieć gdzie mieszkasz?
T- A co?
L- Bo chcę ci coś powiedzieć.
T- Jasne. ----------------
L- Dzięki, zaraz będę.
Rozłączyłaś się. Może właśnie to Louis chce ci powiedzieć? To, że jest w tobie zakochany?
T- Lou zaraz tu będzie.
H- No widzę, że jednak przejrzał na oczy. To ja już lecę. Na pewno się jeszcze spotkamy.
T- Tak, na pewno. Pa. Do zobaczenia i dzięki.
H- Pa.
Hazza opuścił twój dom, a zaraz po nim pojawił się Lou.


BY EL
Mam nadzieję, że się podobało
druga część nastąpi... ;*

1 komentarz: