,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

niedziela, 11 listopada 2012

Harry...♥


Imagine with Harry for Pauline...

Wigilia. Jedyny dzień spośród trzystu sześćdziesięciu pięciu tak magiczny i niepowtarzalny.  O tak, bardzo niepowtarzalny. Zmierzałaś ulicami Londynu do mieszkania, w którym czekał na Ciebie Harry. W obu dłoniach trzymałaś torby z przezentami dla Hazzy i chłopców. W świątecznym natłoku zajęć każdy się spieszył, narzekając na pogodę. na tłumy, korki. Ale to było właśnie cudowne. Tony śnigu, zimowe promienie słońca delikatnie przebijające przez chmury. Część ludzi spieszyła się, podobnie jak ty, inni spacerowali powolnie napawając  się tą atmosferą. Twoje usta same się uśmiechały na widok małych dzieci ubranych w reniferowe rogi.  Wszystko było takie magiczne. A najwięcej magii i piękna było w tym, ze to już dwa lata, piękne dwa lata byłaś z Hazzą. Mimo wzlotów i upadlów. Najcudowniejszy czas w Twoim życiu. Doszłaś do waszego mieszkania. Jeszcze nim przekroczyłaś bramę, poczułaś jak zbiera w Tobie złość na Stylesa. Śnieg cały czas padał, dookoła było idealnie biało. Z trudem pokonałaś kilkumetrowy odcinek drogi między Tobą a drzwiami. Stojąc na schodach otrzepałaś z kurtki i spodni płatki białego puchu i weszłaś do środka. Usłyszałaś z salonu głos pogodynki. ''No świetnie - pomyślałaś - jeszcze więcej śniegu''. Ściągnęłaś wierzchnie okrycie, zebrałaś torby z podłogi i władowałaś je do szafy. Wparowałaś rozzłoszczona do salonu i z założonymi rękami wydarłaś się na Loczka.
T- Harry,co to ma znaczyć?!
H- Co?! - był wyraźnie zdezorientowany
T- Miałeś po pierwsze odśnieżyć przed domem, a po drugie ugotować cokolwiek na kolację, bo chłopcy niedługo przyjdą.
Wyraz jego twarzy zmienił się ze zdziwionego na pewny siebie i cwaniacki.
H- Nie wydaje mi się. - uśmiechnął się zadziornie
T- Tobie to się nigdy nic nie wydaje. - udałaś obrażoną i odwróciłaś się na pięcie wychodząc z salonu.
Doszłaś do waszej sypialni na górze i rzuciłaś się na łóżko. ''Skoro on się obija, to ja też mam to gdzieś'' - pomyślałaś i włożyłaś słuchawki do uszu.  W uszach brzęczała ci muzyka, ale myślami byłaś zupełnie gdzie indziej. Świat marzeń zaniósł Cię tam, gdzie zawsze chciałaś się znależć. Z tą osobą którą kochałaś ponad życie. Na ślubnym kobiercu z Harrym. Co noc te same wizje, co noc te same sny,które nigdy się nie spełniły. Ten piękny obraz przyniósł na twe powieki sen. Zasnęłaś lecz natychmiastowo się obudziłaś. Zobaczyłaś nad sobą uśmiechniętego Hazzę, z rękami podpartymi na bokach.
H- Wstawaj księżniczko. Noc jeszcze młoda.
T- Po pierwsze, jest około południa, a po drugie nie odzywam się do Ciebie.
H- Po pierwsze, jest już po czwartej, po drugie, wstawaj, Louis robi urodziny i jedziemy do niego.
T- Tak, bo uwierzę.
H-Nie bądż taka opryskliwa, jaka Wigilia taki cały rok. Jak chcesz możesz zadzwonić. - podał ci komórkę
T- Nie, dzięki. - podniosłaś się i podeszłaś do szafy
Uśmiechnięty Hazza wyszedł z pokoju, ty natomiast szukałaś stosownych ubrań. Gdy byłaś gotowa zeszłaś na dół. Wyjęłaś prezęty z szafy i wyszłaś na zewnątrz gdzie Hazz próbował odśnieżyć wyjazd przed domem. Wsiadłąś do auta, postanowiłaś bowiem żę nie będziesz mu pomagać ze względu na to że to był jego obowiązek. Po około pół godziny zajął miejsce obok ciebie i ruszyliście z podjazdu. Przez pierwsze kilka minut milczałaś a Harry szczerzył ząbki aż za pewny siebie. Ciszę przerywały tylko piosenki świąteczne które na okrągło puszczali w radiu. Ale coś tu nie pasowało. Przecież dom Lou'a jest w centrum Londynu a nie na obrzeżach gdzie właśnie jechaliście. Chyba nie zdążył się przenieść tak szybko.
T- Harry, kotku chyba pomyliłeś drogę.
H- O teraz to kotku. Dobrze wiem gdzie jedziemy.
T- Nie, nie wiesz. Zawróć!
H- Nie!
T- Wracaj! - krzyknęłaś i pociągnęłaś za kierownicę
Samochód zjechał z trasy i wjechaliście w jakąś leśną dróżkę. Samochód przejechał kilka metrów i stanął nie wykazując żadnych chcęci do ruszenia dalej.
T- I pięknie. Co narobiłeś?!
H- Ja narobiłem!? Mogłaś się nie tykać!
T- A więc to moja wina?!
H- Tak, mniej wiecej.
Wyszedł z samochodu trzaskając drzwiami. Wysiadłaś za nim, bardzo wzburzona.
T- I co?! Teraz mnie zostawisz na pastwę losu?!
H- Kusząca propozycja ale nie. Idę szukać pomocy.
T- Tak, i na pewno po mnie wrócisz.
Rzuciłaś w niego śnieżką bo odwrócił się i poszedł w głąb lasu. Obrócił się powolnie, schylił, zlepił dużą kulę i trafił nią prosto w Twoją  twarz. Rzucialiście się  przez kilka minut jak małe dzieci i sprawiało Wam to dużo frajdy.  Harry rzucił się na ciebie, przewracając cię na biały i zimny puch. Tarzaliście się w śniegu, robiąc całe stado aniołków po drodze. W końcu zmęczeni usiedliście obok siebie i zaczeliście się śmiać.
H- Zgoda?
T- Zgoda. - przytuliłaś się do niego - To co będziemy dziś robić?
H- No idziemy.
T- Gdzie?! - oderwałaś się od niego
H- Tu niedaleko powinna być taka leśna chatka, może ktoś nam pomoże.
Podniósł się i wyciągnał rękę by pomóc ci wstać. Stanęłaś na nogi i ruszyliście tam gdzie podobno miał być domek. Szliście wolno, Harry obejmował cię w talii dzięki czemu czułaś się bezpieczniej. Nagle usłyszałaś trzask łamanych gałązek. Wtuliłaś się z Hazzę.
T- Harry, co to było?
H- Nie martw się. Może lis ewentualnie wilk.
T- Wilk!? I mam się nie martwić?
H- Dziś Wigilia, nic ci się nie stanie.
Rozglądałaś się do okoła. Nic. Jeszcze raz rzuciłaś okiem i dostrzegłaś dwa światełka czające się kilka metrów od Was. Było bardzo ciemno, bo choć godzina może wczesna to jednak zimą było ponuro.  Wtuliłaś się jeszcze mocniej w chłopaka. Biło od niego ciepłem, bezpieczeństwem, miłością. Taki idealny facet. Zobaczyłaś coraz więcej światełek. Pomyśłałaś że to pewnie ta chatka jest tak świątecznie ozdobiona więc ucieszyłaś się że zaraz będziecie uratowani. Z każdym krokiem światła stawały się coraz wyrażniejsze, a gdy byłaś już przy domku okazało się że to nie światła. To jakieś na oko 700 przywiązanych lampionów.
T- Ale ktoś ma cudowną Wigilię.
H- Taaaak. - znów strzelił ten cwaniacki uśmieszek - Zgadnij kto.
T- Nie wiem. Louis tu mieszka?
H-Blisko, ale nie.
T- Liam?
H- Nie.
T- Niall?
H- Nie.
T- No to Zayn.
H- Pudło.
T- Czekaj, ty?
H- Dalej.
T- To kto?
Byliście już na schodach.
T- ...
Drzwi otworzyły się.
L&LI&Z&N - Wesołych Świąt i wszystkich podobnych!
Louis, Liam, Niall i Zayn zbiegli na dół reperując coś przy lampionach.
T- Harry o co tu chodzi?
H- Ty.
T- Co?
Harry klęknął przed Tobą i wyjął z kieszeni małe czerwone podełeczko. Otworzył je, a w środku był srebrny pierścionek z brylantem.
H- Czy wyjdziesz za  mnie?
Przez chwilę milczałaś po czym odparłaś.
T- Tak Harry. Tak kochanie. Po stokroć tak.
Rzuciłaś mu się na ramiona i w tym samym momencie wszystkie te lampiony poszybowały w górę. To było takie romantyczne.
N- Zakochana para, Har...
Rzuciłaś Horanowi piorunujące spojrzenie. Chłopak przymknał się. Harry pochylił się nad Tobą i namiętnie pocałował. Zastygliście w pocałunku tak czułym i gorącym jak jeszcze nigdy dotąd.
Li- A więc Wesołych Świąt i Wszystkich Innych.

BY ELL

5 komentarzy:

  1. Cudny ten imagin, moja wyobraźnia przy nim jest jeszcze większa. Macie talent. Pięknie opisana zima, Londyn, cała sytuacja. Oświadczny <3
    Zapraszam do mnie. www.superhuman-is-here.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny. Bardzo mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu!Jakie to romantyczne!Żałuję,że ta szczęściara to nie ja.

    OdpowiedzUsuń
  4. harry i nikola stylesniedz. gru 30, 01:27:00 AM 2012

    Omg cudo ;*

    OdpowiedzUsuń