,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''

sobota, 15 czerwca 2013

Louis...♥

No i jestem, jak obiecałam. Było ciężko, ale się udało.

Droga Olu, to dla ciebie jest ten imagin. Napisz mi proszę czy jest ok, czy mam pisać jeszcze jeden.
I jeszcze jedno, przepraszam, że są polskie imiona i nazwiska, ale tak było mi wygodniej.





Był pierwszy dzień wakacji. Oliwia Repcak miała dziś, tak jak już od kilku lat, pojechać bo babci Zofii na wieś. Już rano postanowiła, że kiedy będzie na miejscu, pójdzie ze swoim przyjacielem Louisem*, który jest sąsiadem jej babci na spacer do lasu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
          Dziewczyna była na miejscu dopiero o szesnastej, ale nie miała zamiary rezygnować z porannych planów.
           – Witaj babciu, bardzo się za tobą stęskniłam. – przytuliła kobietę.
           – Ja za tobą też kochanie. Wejdź, zrobiłam twoją ulubioną szarlotkę. – Uśmiechnęła się staruszka.
           – Oj, jesteś kochana, ale naprawdę nie musiałaś. – Odparła nastolatka.
           – Ale chciałam, Oliwko. Dobrze wiesz, że to dla mnie przyjemność.
Dziewczyna usiadła na krześle, a Zofia położyła obok niej mały talerzyk z kawałkiem ciasta.
           – Dziękuję – powiedziała Oliwia i zrobiła mały kęs ciasta. – Pyszne jak zawsze. – Zastanowiła się chwilę. – Babciu, nie wiesz, czy Lou jest w domu?
          Babcia nie zdążyła odpowiedzieć bo po kuchni rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Staruszka wstała i otworzyła drzwi.
           – Dzień dobry – do nastolatki dobiegł chłopięcy głos, który bardzo dobrze znała – Wydawało mi się, że, czy Oliwka przyjechała? – zerwała się z krzesła i podbiegła do drzwi. Przytuliła chłopaka.
           – Taak! Przyjechałam. Idziemy za chwilę na spacer? – bardziej stwierdziła niż zapytała.
           – No pewnie. Też za tobą tęskniłem Oliwko. – na jego twarzy zagościł szczery uśmiech.
           – Ja powiedziałam, że tęskniłam? – Uniosła pytająco jedną brew.
           – Dobrze wiem, że tęskniłaś, Oliwio Repcak.
           – Masz rację Lousie Tomlinsonie. – uśmiechnęła się. – Chodźmy. Emm, Babciu, wrócę za jakiś czas, dobrze?
           – Pewnie, wnusiu. Bawcie się dobrze.
           – Poczekaj chwilę, wezmę tylko z domu aparat, może zobaczymy coś fajnego. – powiedział i pobiegł do swojego domu. Po minucie był na miejscu trzymając swoją lustrzankę.
Nastolatka pociągnęła przyjaciela za rękę w głąb lasu.
           – Co tam u ciebie, Lou? Coś się zmieniło?
           – W sumie to nic. Jakoś żyję. Wreszcie wolne. Nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę. A u ciebie?
           – Dokładnie to samo. – Oliwia zrobiła krótką przerwę. – A tak właściwie, to gdzie my idziemy?
           – Znam dobre miejsce. Ostatnio widziałem tam… Zresztą, sama zobaczysz. – pokazał ząbki.
           – Ojej, a daleko to? – zapytałam z grymasem na twarzy.
           – Co marudzisz? Sama chciałaś iść na spacer, więc nie narzekaj. A daleko wcale nie jest. Sama stwierdzisz. Teraz w lewo.
           – Jak ty to robisz, że nigdy nie tracisz orientacji w terenie?
           – A ty tracisz? Przecież to proste. Kiedy jesteś tu często przyzwyczajasz się do tego widoku.
           – Jeśli jeszcze nie zdążyłeś zauważyć to ja tutaj nie bywam zbyt często. – stwierdziłam rozglądając się
           – Może, ale przecież znasz ten teren. Mylę się? – Miał rację. Gdzie jak gdzie, ale w tym lesie Oliwia nigdy by się nie zgubiła.
           – Już rozumiem. Lou?
           – Tak?
           – Daleko jeszcze? Bolą mnie nogi.
           – Miałaś nie narzekać.
           – Przepraszam. – zrobiła smutna minę.
Owszem, było daleko, bo zanim chłopiec powiedział, że są na miejscu minęła godzina.
           – Co tu takiego wyjątko… - urwała -  Aaa!!! Niedźwiedź! Widzisz to? Louis, Lou widzisz? Tam jest… - brunet zakrył jej usta dłonią. – Cicho. – wyszeptał. – Bo go wystraszysz.
           – Ale przecież on nam może coś zrobić.
           – Nic nam się nie stanie, jeśli nie będziemy hałasować i wykonywać gwałtownych ruchów. – dalej szeptał. Po chwili zaczął robić zdjęcia misiowi.
           – Jest niesamowity, prawda? – Zapytała.
           – Oczywiście, jak również każde inne zwierzę. Wszystkie są niepowtarzalne. – Chłopak ostrożnie poruszał się po ściółce leśnej, niezauważalnie dla drapieżnika.
           – Jesteś pewien, że nas nie zauważy? – powiedziała chyba jednak za głośno.
           – Zauważył. W nogi!!! – Zaczął uciekać, a Oliwka natychmiast pobiegła za nim.
Piętnaście minut później chłopak przystanął.
           – Zgubiliśmy go?
           – Oliwka – zaczął mówić jak do małej dziewczynki. – Następnym razem, jak ktoś co powie, żebyś była cicho to masz być cicho, tak?
           – Przepraszam, nie wiedziałam, że on… - Louis przerwał przyjaciółce.
           – Przecież mogliśmy zginąć!!! Naprawdę nie widziałaś zagrożenia? Tez stwór był drapieżny. Mógł nas zabić! – już nie był taki spokojny.
           – No wiem. Moja wina, przepraszam. Ale przecież nic nam się nie stało.
           – Tym razem mieliśmy szczęście. Na przyszłość słuchaj, co się do ciebie mówi. – odwrócił się i ruszył przed siebie.
           – Poczekaj! Gdzie idziesz?
           – Do domu. Jest już późno, jak nie zauważyłaś. Zaraz się ściemni. 
           –  Lou, jest jeszcze coś
             Tak?
           – Bo… Bo ja się bardzo lubię
           –  Ja ciebie też bardzo lubię Oliwia. Chodź już
             Ale…
             Tak, wiem, właśnie wyznałaś mi miłość.
             Ty też?
             Już dawno, Oliwko. Już dawno. – uśmiechnął się.
           



~Ariel.

PS. Przepraszam, że bez zdjęć ale nie mam już siły dodawać.  

2 komentarze: