Imagin dla Anonima :**
Jak
każda podróż zaczyna się od samego początku. Lotnisko. Tłumy ludzi
przedzierających się do miejsc w których odlatują. Ja i moje przyjaciółki także
szukałyśmy odpowiedniego miejsca. W końcu znalazłyśmy. Odprawa bagaży, a
później nas zajęła trochę czasu, ale opłacało się poczekać. To w końcu teraz
zaczyna się nasza najlepsza podróż w życiu. Zajęłam miejsce przy oknie, a obok
mnie usiadła Ewa. Majka i Magda siedziały przed nami. Samolot zaczął startować.
Dwa następne miesiące miały zmienić moje życie na zawsze. Ale przecież wtedy
jeszcze o tym nie wiedziałam.
– Roksana! Roksii! – ze snu wyrwał
mnie głośmy krzyk Ewki. – lądujemy. Zaraz wysiadamy.
Na
mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Tak długo czekałam na en dzień. Na tę
chwilę. Chociaż w moich wszystkich wyobrażeniach nie sądziłam, ze prześpię cały
lot. Rzeczywiście lądowaliśmy. Lekkie turbulencje wstrząsały samolotem, ale mi
to nie przeszkadzało. Za oknem widać już było Londyn – najpiękniejsze miasto.
Za 15min. byliśmy już na ziemi. Powoli wyszłyśmy z samolotu i z zachwytem
przyglądałyśmy się ogromnemu lotnisku. Było ono dużo bardziej zatłoczone niż
warszawskie, ale dla mnie nie był to żaden problem.
– Welcome to London. – krzyknęła Maja
gdy stałyśmy już na ziemi.
Wzięłyśmy
nasze bagaże i ruszyłyśmy do zamówionej taksówki. Dojechałyśmy na miejsce. Duży
budynek wspaniale się prezentował wśród małych, zadbanych kamieniczek.
Weszłyśmy do środka. Stanęłyśmy w wielkim holu. Ściany były kolory beżowego, a
poustawiane na środku kanapy i stoik, oraz umiejscowiona w centrum recepcja –
bordowego. Było tam także wiele dekoracji, takich jak obrazy, małe rzeźby lub
duże zielone rośliny, które dodawały pomieszczeniu wiele uroku. Podeszłyśmy do
recepcji, gdzie spotkałyśmy miłą młodą kobietę, która najprawdopodobniej
pracowała jako recepcjonistka.
– Dzień Dobry. – uśmiechnęła się.
– Dzień Dobry. My zamawiałyśmy tutaj
apartament.
– A na jakie nazwisko?
– Toskańczyk. – Maja podała swoje
nazwisko , ponieważ to jej tata zamawiał nam mieszkanie.
– Ah tak. Jest. Apartament 302. Proszę
klucz. Apartament znajdziecie na 3 piętrze. Tam jest winda. – wskazała na złote
drzwi i szczerze się uśmiechnęła.
– Dzięki. – odwzajemniłam uśmiech.
Ruszyłyśmy
ku wskazanym drzwiom. Magda nacisnęła złotawy przycisk z numerkiem 3. Szybko
znalazłyśmy apartament nr 302. Cztery pokoje, dwie łazienki, coś w rodzaju
małej kuchni i salonik. Było idealnie. Weszłam do mojego pokoju. Wszystko było
w kolorach beżu i granatu. Naprzeciwko drzwi znajdowało się duże łóżko z ciemną
narzutą i jasnymi poduszkami. Nad nim widniało okno z granatowymi ramami. Po
lewo stała średniej wielkości szafa w tych samych kolorach, a prawo beżowy
stolik i dwa granatowe fotele. Ściany były tego samego koloru co w holu głównym
hotelu. Było przepięknie. Szybko się rozpakowała i poszłam do pokoju jednej z
dziewczyn. Jak się okazało była to Madzia.
– Już rozpakowana? – spytała.
W
odpowiedzi kiwnęłam potakująco głową.
– A ty?
– Też. Chodź do dziewczyn.
Weszłyśmy
do pokoju Ewy. Ona także była już rozpakowana. Mai zajęło to jeszcze kilka
minut.
– Może pójdziemy na miasto? –
powiedziałam gdy skończyła.
– Tak. Dobry pomysł. – przytaknęły
przyjaciółki.
Wyszłyśmy
z hotelu i skierowałyśmy się ku centrum miasta. Było blisko, więc nie
zamawiałyśmy taksówki. Gdy stałyśmy przed Big Benem podziwiając ten cudowny
zegar przechodziła koło nas grupka chłopaków. Jeden patrzył się na mnie już od
jakiegoś czasu. Zauważyłam to chwilę wcześniej, a teraz usłyszałam z jego ust
skierowane do mnie:
– Hej.
– Hej. – odpowiedziałam. Chłopak nie
wyglądał na jakiegoś złodzieja, czy zabójcę więc co mi szkodzi.
– Co powiedziałaś? – zapytała Ewa.
– Oh, nie. Nie ważne. To nie do was.
– Więc do kogo?
– Do tamtego chłopaka. – odwróciłam
się i zobaczyłam, że wysoki brunet nadal się na mnie patrzy.
– A co jak to jakiś pedofil? Hmm? I
upatrzył sobie ciebie jako ofiarę?
– Ewaa, proszę cię nie przesadzaj.
Zresztą i tak się pewnie już z nim więcej nie spotkam. Londyn mały nie jest.
Gdzie idziemy teraz?
– Może chodźmy napić się kawy.
– Ok.
Ruszyłyśmy
do pobliskiej kawiarenki i usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Po chwili
podeszła do nas kelnerka.
– Zamawiacie coś?
– Cztery bezkofeinowe kawy.
Kobieta
zapisała zamówienie i odeszła. Po chwili podeszła do nas ponownie, tym razem z
tacą zawierającą nasze zamówienie. Siedziałyśmy rozmawiając i pijąc nasze
kawy. Po chwili usłyszałam za sobą głos.
– Hej. Jestem Harry. A to moi koledzy:
Liam, Zayn, Niall, Louis.
– Hej. Ja jestem Magda, to jest
Roksana, Maja i Ewa.
– Jesteście turystkami?
– Ymm… tak. Przyjechałyśmy tu na
wakacje. – chłopcy dostawili sobie krzesełka i usiedli obok nas.
– Więc pewnie chciałybyście żeby ktoś
was oprowadził. My jesteśmy rodowitymi Londyńczykami. Tylko Liam jest z
Irlandii.
– Zawsze lubiłam Irlandię. Była na
drugim miejscy miejsc, które chcę odwiedzić. A umiesz tańczyć taniec irlandzki?
– zwróciłam się do Paula, bruneta, którego widziałam już wcześniej.
– Co? A… no jasne. Kocham mój ojczysty
kraj, a tańczenie tego tańca to sama przyjemność.
– Zawsze chciałam umieć to tańczyć.
– Mogę cię pouczyć.
– Oh.. Byłabym wdzięczna.
– Dobra. Wypiłyście? To chodźcie
oprowadzimy was.
Miesiąc później już nie
potrzebowałyśmy, żeby nas ktoś oprowadzał po mieście, ale zaprzyjaźniłyśmy się
z chłopakami poznanymi w kawiarni, a do Liama zaczęłam nawet czuć coś więcej,
ale on o tym nie wiedział. Uczył mnie tańczyć, przy czy był bardzo cierpliwy,
bo niestety, ale nie jestem zbyt dobra tancerką. Myślałam, że między nami i tak
nie dojdzie do niczego więcej niż przyjaźń, bo on nie czuje do mnie tego, co ja
czułam do niego. Po początek sierpnia, gdy dziewczyny wyszły na miasto, a ja
zostałam w hotelu, bo bolała mnie głowa usłyszałam pukanie drzwi. Otworzyłam i
zobaczyłam bruneta.
– Roksi. Hmm… mieliśmy się dziś
spotkać u mnie i potańczyć. Dlaczego nie przyszłaś?
– Oh Liam… całkiem zapomniałam. Wejdź.
Przepraszam ale dziś się trochę źle czuję.
– O.. biedactwo. Chodź. Wiem co na to
poradzić. – Złapał moją rękę i pociągnął ku wyjściu.
– Gdzie idziemy?
– No chodź. Wsiadaj do samochodu. Sama
zobaczysz.
– No ok. Ufam ci.
Jechaliśmy
ok. 15min. a kiedy wysiedliśmy zobaczyłam piaszczystą plażę i ocean.
– Ta da. – powiedział chłopak.
– Tu jest pięknie.
– Wiem. Chodź. Pokażę ci coś.
Ruszyliśmy
w stronę plaży. Doszliśmy do miejsca, które miał na myśli Liam. Na piasku
niczym zamek napisane było „I ♥ Roksana”.
– Podoba ci się?
– A… Czy to prawda?
– Tak. Kocham cię Roksano.
– Ja ciebie też kocham Liamie. –
uśmiechnęłam się, a chłopak czule mnie pocałował.
To była wspaniała podróż. Nie dość, że
zwiedziłam ukochany kraj, to poznałam miłość mojego życia.
BY NILA
_____________________________________________
Sorki za spóźnienie.. hahah.. Liam i Irlandia.. hahah.. sorki ale po prostu nie miałam wogóle pomysłu.. mam nadzieję że nie będzie wam to przeszkadzać :D
Świetny <33 Tylko mnie dziwi jeszcze oprócz Liam'a i Irlandii ten Paul, ale co tam xD
OdpowiedzUsuńLiam nie jest z Irlandii.
OdpowiedzUsuńNo właśnie -.-
UsuńHey :p Świetny blog. Proszę o informowaniu mnie o nowych postach na twitterze.
OdpowiedzUsuńDziękuje :P
Pozdrawiam i uściski
@JustinePyane81
Hej! Nominowałam ten blog do Libster Award Blog. Więcej informacji u mnie: http://cellelina.blogspot.com/2013/06/libster-award-blog.html. Świetny imagin :3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) zapraszam do mnie http://stylesowaalex.blogspot.com/?m=0
OdpowiedzUsuńNominowałam, a teraz dokładnie przeczytałam ten imagin. Stwierdzam, że ... bardzo dobrze ci wyszedł! No, zgadzam się - ten Liam, Irlandia i Paul nie za bardzo pasowało, ale chyba każdy zrozumiał, o co chodzi. Czytam kolejne :3
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga:
http://be-yourself-everyone-else-is-busy.blogspot.com/ ♥
niall jest z irlandi a nie liam ...raz piszesz ze liam ci wzial za reke potem piszesz ze pobiegliscie do miejsca ktore mial na mysli paul i tego nie rozumiem ... gdyby nie te bledy imagin bybly fajny
OdpowiedzUsuńtylko po co ten paul
OdpowiedzUsuń