,,Miłość jest wtedy gdy jesteś przy kimś i on sprawia że jesteś szczęśliwy''
Louis...
Imagin z Lou
Imagin pisany w narracji trzecioosobowej, mam nadzieję, że lubicie też takie.
Smutny dla Layli
Jechał
swoim autem. Jego twarz na zmianę spowita była cieniem i światłem, przez
uliczne latarnie. Był wykończony dzisiejszym, naprawdę, wyczerpującym dniem.
Chciał już być w domu, wziąć pokrzepiający prysznic i odespać kilka ostatnich
dni.
Spojrzał na zegarek, minimalnie tracąc
panowanie nad kierownicą. Ze strachem w oczach znów spojrzał przed siebie.
Jedna myśl.
Szybka reakcja.
Hamulec.
Nadal w szoku podbiegł do skulonej
postaci na krawężniku.
-Emm… przepraszam. Wszystko w porządku?- zapytał grzecznie, na co odpowiedziała
mu głucha cisza.
Podszedł bliżej, ukucnął dotykając ramienia dziewczyny. Wtedy spod jej ciemnych
włosów wyłoniły się jej oczy, przerażająco czarne tęczówki. Chłopak widział w
nich wyłącznie… smutek?
Nic nie odpowiedziała. Brunet nietrudno domyślił się, że nieznajoma jeszcze
przed chwilą pogrążona była w płaczu, świadczył o tym rozmazany tusz do rzęs,
który spływał po jej delikatnych policzkach.
Po chwili siedział już przy niej.
Przytulił ją najczulej jak potrafił, czuł jak jej ciało trzęsie się pod wpływem
płaczu.
Nie znał jej, ale coś w środku mówiło mu, że nie może postąpić inaczej, nie
zostawi jej, nigdy.
Kiedy był już pewien, że szatynka
uspokoiła się wystarczająco, lekko się odsunął, aby znów zobaczyć jej twarz.
–Chodź- szepnął nad wyraz delikatnie- odwiozę cię do domu.
Blackel - jak zdążył nazwać ją w myślach-
energicznie poderwała się z ziemi.
-Nie, nie! – krzyczała histerycznie – Nie do domu. Ja!... ja nie mogę. Uciekłam
z domu dziecka.
Zdezorientowany brunet przyglądał się bezradnie dziewczynie. Ponownie ją obiął,
chciał żeby poczuła się bezpiecznie. Podświadomie wiedział, że dziewczyna teraz
potrzebuje tego najbardziej, aby ktoś zapewnił ją, że nic złego jej nie grozi.
-Ciii- szepnął, głaszcząc jej włosy- wszystko będzie dobrze.
Nie wiedział co się stało, nie znał
powodu jej strachu, lecz był pewien, że nic przy nim jej się nie stanie, że nic
już jej nie grozi, już nikt jej nie skrzywdzi, nigdy.
Wjechał na betonowy podjazd, zatrzymując samochód. Na widok beztrosko śpiącej
pasażerki uśmiech sam wpełzł na jego malinowe usta. Miała głowę opartą o szybę
i idealnie równomierny oddech. Wyglądała tak słodko, niewinnie, podczas snu jej
rysy twarzy wygładziły się, postanowił nie budzić szatynki. Najdelikatniej jak
potrafił wziął na ręce dziewczynę i zaniósł do domu. Wszędzie było ciemno i -o
dziwo- cicho. Pomyślał, że koledzy odsypiają ostatnie dni lub po prostu wyszli
na miasto.
Położył Bleckel w swoim łóżku, a sam
udał się na dół. Nalał sobie szklankę soku pomarańczowego i próbował ochłonąć.
Wszystko działo się tak szybko, nie panował nad tym, nie poznawał już samego
siebie. Już miał położyć się na sofie, kiedy po mieszkaniu rozeszły się
przerażające wrzaski.
Ledwo wyrabiając na zakrętach wbiegł do
swojego pokoju z sercem wyrywającym się z piersi. [T.I] siedziała na łóżku,
cała się trzęsła, a jej oczy były takie przestraszone. Kiedy tylko do niej
podbiegł, przytuliła się do niego. Czuł, że to jej pomaga, bo jemu pomagało,
czuł się wtedy tak…magicznie.
-To tylko zły sen, spokojnie – mówił, głaszcząc jej włosy.
Dziewczyna położyła się na łóżku, a Louis siedzący obok przyglądał się jej. Nie
mówili nic. Wystarczyła wzajemna obecność. Po chwili szatynka zasnęła, a on nie
mógł oderwać od niej wzroku. Myślał o przeżytym dniu. Nie spodziewał się, że
ktoś zajmie dziś miejsce w jego pokoju. Co on o niej wiedział? No właśnie, nic.
***
[T.I] powolnie otworzyła oczy. Zamknęła i ponownie otwierając, przetarła je
dłońmi. Szybko zerwała się na równe nogi, przewracając przy tym nocny stolik.
Kiedy tylko w pośpiechu założyła buty, zbiegła po schodach. Chciała wyjść
niezauważona, uciec, jednak ktoś stanął jej na drodze. Uroczy, młody chłopak z
burzą loków na głowie, wyglądał jakby zobaczył ducha.
- Kim jesteś? – zapytał dziewczyny. Szatynka zawahała się chwilkę. – A ty? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie, jednak nie czekając na odpowiedź opuściła
budynek.
Usłyszała tylko „Zaczekaj” za sobą, ale nie reagując na to, wsiadła do przejeżdżającego
autobusu.
Czuła się fatalnie, jakby gromada ptaków opanowała jej głowę, ćwierkając każdy
w swoim rytmie, doprowadzała ją do szału.
Na wspomnienie przystojnego bruneta coś ukłuło ją w sercu, jednak to nie był
ból, to raczej coś w rodzaju szczęścia.
Szybko odgniła myśli o chłopaku, wiedziała, że nie może. Nie może kolejnemu
człowiekowi zniszczyć życia, swoją osobą. Wiedziała, że samo pojawienie się w
jego życiu, na samym starcie jest skazane na niepowodzenie.
Jednak coś w środku nie pozwoliło jej o nim zapomnieć, nie dziś, nie jutro, to
oczywiście, że nie da rady zapomnieć o człowieku, który jako jedyny się nią
przejął, zainteresował. Uśmiechnęła się na widok jego niezmierzonych błękitnych
tęczówek w swojej wyobraźni, kiedy przymknęła oczy.
***
Ogarnął wzrokiem pokój, raz, drugi. Nie mógł uwierzyć. Nie było tam jej, ani
żadnego śladu, że istniała, dowodu na to, że nie była tylko częścią sennych
mroków jego wyobraźni. W mgnieniu oka zjawił się w kuchni, gdzie siedziała
trójka jego przyjaciół, zaciekle o czymś dyskutując.
- Widzieliście ją? – zapytał histerycznie – proszę powiedzcie, że tak, ja… ja
muszę ją znaleźć.
- Taaaak – odezwał się loczek
- Wyluzuj Louis – powiedział spokojnie blondyn
- Niee! Ona! Musze ją znaleźć – już zakładał buty, kurtkę
- Lou, daj spokój to zwykła dziwka.
Jedna sekunda zdołała zadecydować o tym. Zaciśnięta pięść chłopaka z Doncaster
wbiła się w szczękę jego, naprawdę, najlepszego przyjaciela. Na co głowa
pokryta lokami w efekcie odchyliła się
gwałtownie do tyłu.
Jedno spojrzenie najlepszych przyjaciół.
Harry patrzył na bruneta pełen niezrozumienia i goryczy. A ten nie
czekając ani sekundy wybiegł.
Chciał ją znaleźć, chodził wokół miejsca gdzie ją spotkał, po okolicznych
parkach, placach, uliczkach. I nic. Zrezygnowany usiadł na ławce. Nagle jego
wzrok dosiągł niemożliwego. Te same długie, ciemne włosy. Nie czekał podbiegł
do dziewczyny
- Blackel – krzyknął dotykając jej ramienia.
Nie wierzył własnym oczom. Jak mógł
popełnić aż tak monstrualną pomyłkę. To nie ona.
- Prze ... przepraszam – szepnął.
Pogubił się w tym wszystkim, nie rozumiał swoich czynów. Nigdy nie potrafiłby
uderzyć Harryego. Nie mógłby, skoro traktował go jak kochanego młodszego brata.
„Co się ze mną dzieje?”
Zakłopotany otworzył brązowe drzwi wspólnego domu. Cisza niebezpiecznie
zaszumiała mu w uszach. Chciał go
przeprosić, wyjaśnić, ale tak właściwie, to jakie miał wytłumaczenie swoich
czynów. Czy ich długoletnia przyjaźń się skończy? Tego na pewno nie chciał.
Tak jak myślał mieszkanie było puste.
Zaraz po skrzypnięciu drzwi zobaczył twarz dwudziestolatka ubranego w kraciastą
koszulę.
- Harry! – rzekł na powitanie.
- Liam – powiedział przeciągle Louis- jeśli masz zamiar prawić mi kazanie o
moim idiotyzmie, to za późno, sam doszedłem do tego wniosku.
-Nie – zaprzeczył – ale to dobrze, że to przemyślałeś. Bo to co ci zaraz pokaże
jest bolesne i zdaję sobie z tego sprawę, że możesz nie uwierzyć. – powiedział i
podał brunetowi białego iPhona.
Tomlinson nie mógł uwierzyć w fotografię. Pierwsze co przyszło mu na myśl „To
zwykła przeróbka”.
- Nie wierzę – powiedział stanowczo oddając chłopakowi telefon. Nie mógł
uwierzyć w zdjęcie przedstawiające dziewczynę, dla której stracił głowę, w tak
złym świetle. Bardzo wyzywający ubiór przyciągał uwagę każdego. Stała na
poboczu wraz z innymi ‘koleżankami po fachu’. Cała sytuacja przedstawiona jasno
i jednoznacznie, ale mimo to chłopak nie przyjmował tego do wiadomości. Wiedział,
że coś za tym się kryje.
- Gdzie to jest? – zapytał wskazując na urządzenie
- Co chcesz zrobić ? – zapytał niepewnie
Liam.
- Gdzie to jest? – zapytał ponownie.
- Drimestreet – powiedział – zaraz!
Louis, gdzie idziesz? – dodał, kiedy spostrzegł, że chłopak wychodzi w
pośpiechu.
- Niedługo wrócę. – rzucił, trzaskając drzwiami.
Czym prędzej wsiadł do samochodu. Jechał zupełnie lekceważąc panujące przepisy
drogowe i sygnalizację świetlną. Potrzebował wyjaśnień, niezwłocznie.
Dojechał na miejsce, po czym wysiadł śpiesznie.
|
Słoooooooodziak xD |
Rozejrzał się wokoło. W końcu zobaczył ją. Stała na poboczu, jakiś osiłek szarpał
ją za ramiona. Pognał w ich stronę.
Odepchnął mężczyznę, stając na równi ze wzrokiem [T.I].
- Okłamałaś mnie! – krzyknął
- Słucham ? - zapytała ciemnowłosa.
- To może zostawię cię z tym facetem – wtrącił się mięśniak
- Okłamałaś mnie, mówiłaś, że uciekłaś z domu dziecka, a tymczasem jesteś
zwykłą szmatą. – wyrzucił z siebie. Na co dziewczyna wymierzyła brunetowi
policzek.
- Okłamałam cię, masz racje. Wolę nie mieć matki niż mieć alkoholiczkę! Nie
znasz mnie, nie masz prawa mnie osądzać! – krzyknęła – Myślałam, że ty… że
jesteś inny, że mnie rozumiesz, myliłam się – dodała spokojniej, ze łzami w oczach. Odwróciła się i zaczęła
iść. Louis stał tak chwilę, po czym dogonił dziewczynę.
- Zaczekaj
- Bo co? Masz zamiar ponazywać mnie w inne ciekawe sposoby? Daruj sobie, znajdź
sobie inny obiekt drwin. – powiedziała ze spuszczoną głową.
- Nie. – ujął jej podbródek, tak aby na niego spojrzała – Ja … przepraszam. Jestem
idiotą, skończonym idiotą. Głupio, bezpodstawnie osądziłem niewinną osobę, to …
to wszystko przez to, że ja czuję coś do ciebie. Odkąd cię spotkałem nie mogłem
zapomnieć. Ja kocham cię, Blackel – ostatnie słowa wypowiedział zbliżając swoją
twarz do jej. Zaraz już mieli złączyć swoje usta w pocałunku, kiedy dziewczyna
odsunęła się.
- Blackel? – zapytała, przekrzywiając głowę. Chłopak się roześmiał, a szatynka
spojrzała na niego pytająco.
- Em. Kiedy się spotkaliśmy, wtedy w nocy. Nazwałem cię tak, nie wiem czemu ale
wyglądałaś jak anioł ciemności. Nazwałem cię Blackel od Black Angel. –
wytłumaczył, na co dziewczyna uśmiechnęła się
- Jestem [T.I]
- Louis, - odpowiedział
- Kocham Cię Louis. – szepnęła, co wywołało i chłopaka szeroki uśmiech.
Zatonęli w tak długo upragnionym pocałunku.
Dwa serca odnalazły swoje połówki, łącząc się na zawsze.
By Harriet.
_______________________________________
I jak? Hmmm...?
To ważne, jeśli to przeczytałaś, proszę wyraź opinię na ten temat. Nic nie szkodzi, że nie masz konta tutaj, na naszym blogu możecie dodawać komentarze anonimowo.
Buziaki ;**
Piękne,cudowne,ciekawe,fascynujący,zajebiste? Nie mogę skupić w sobie myśli na więcej przymiotników.Piękne <3
OdpowiedzUsuńWow! Ten imagin jest niesamowity! Jestem z wami od samego początku (no... Prawie ;p) i widzę jak to wszystko się rozwija, to jest na prawdę coś niesamowitego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Po prostu świetny! :)Nie był baardzo smutny. Ma szczęśliwe zakończenie. Tylko szkoda mi Harry'ego. xD
OdpowiedzUsuńPrzepiękny!
OdpowiedzUsuńI mam takie małe pytanko...
Czy byłybyście w stanie napisać imagin o Lou? For me? Jakiś śmieszny z happy endem. Proszę?
Zrozumiem jeśli nie będziecie miały czasu czy coś, a ja zresztą nie wiem ile czasu zajmuje Wam pisanie.
Dla mnie, czyli English Smile.
Tak, ale proszę jeśli zamawiasz imagin to napisz u kogo, dobrze?
UsuńBo to bardzo ważne
Może być El? Najbardziej skojarzyła się z Louisem xD
Usuń~ EnglishSmile
Jeju ... SUPER !!! :* KOCHAM wasze imaginy <3
OdpowiedzUsuń+ Zapraszam do mnie na opowiadanie http://stylesowaalex.blogspot.com/?m=0
Boże .. to jest piekne ..
OdpowiedzUsuńKochane szalone pisrki wasze imaginy są boskie ..piekne .. zajebiste .. mam do was prośbe czy byscie mogly mnie informowac o nowych imaginach( bo przeczytalam wszystkie z waszego bloga i chce wiecej) na gg 46217447 .. z góry dziekuje .. pozdrawiam paula ♥
OdpowiedzUsuńBoski *.* Świetny pomysł miałaś <3
OdpowiedzUsuńbajeczny *.* uwielbiam go.
OdpowiedzUsuńhttp://everybodyhaveadream1.blogspot.com/
cudowny imagin <3
OdpowiedzUsuńLou w tym wydaniu bardzo przypadł mi do gustu
Jesteś świetna czy moge poprosić o imagin ale wesoły z Zaynem nazywam się Karolina jak by co i z góry dziękuję;)
OdpowiedzUsuń