On był
jednym z tych chłopaków, grających wieczorami w małych knajpach, żeby zarobić
zapewne marne pieniądze. Nigdy nie rozstawał się z gitarą, nigdy nie widziałam
go bez niej. To znaczy, nie to, że widywałam go jakoś często. Po prostu,
zwracałam na niego uwagę. Zawsze wiedziałam, kiedy akurat gra, żeby przyjść
posłuchać. A nawet nie wiedziałam jak ma na imię.
Sama nie
rzucałam się zbytnio w oczy. Nawet nie zależało mi na tym, żeby go poznać. Po
prostu strasznie podobał mi się jego głos i ni przepuściłabym okazji, aby go
usłyszeć.
-
Przychodzisz tu codziennie, czy tylko wtedy kiedy ja tutaj jestem? – usłyszałam
zza siebie. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam chłopaka z gitarą.
Prawdopodobnie
w tamtym momencie stałam się burakiem.
- Jestem
Louis – podał mi rękę
- [T.I] –
przedstawiłam się, a chłopak usiadł obok mnie.
- To jak? –
zapytał – ktoś tutaj w ogóle przychodzi z własnej woli?
- Jak
widzisz… jestem tu – odpowiedziałam krótko, nie wiedząc co mówię.
Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że siedzimy przy jednym
stoliku i po prostu sobie gawędzimy
- Doszukuję
się jakiegoś powodu. – uśmiechnął się, a jego oczy zabłyszczały – Mógłby być
nim ten wysoki barman Kyle, albo Tony, ale wątpię, żebyś chciała
czterdziestoletniego żonatego faceta z dość, cóż, okazałą tkanką tłuszczową. –
zaśmiał się ze swojego żartu – No i jest jeszcze jedna opcja
- Oh,
naprawdę? Jaka? – Czy ja naprawdę to powiedziałam? Dziewczyno, twoja
inteligencja przerasta czasem górę lodową.
- W innych okolicznościach
zaprosił bym cię na kawę, ale chyba nie wypada iść do konkurencji, a tutaj kawa
jest okropna. Tak jak wszystko inne. Naprawdę się poświęcasz dla osoby, dla
której tu przychodzisz. Serio, może zawołam Kyle’a. KYYLEE! – wydarł się na
cały lokal
- Mój Boże, nie rób tego… - powiedziałam
cicho, a on jeszcze głośniej wykrzyczał imię barmana
- Nie mogę teraz Lou, mam klientów – usłyszeliśmy, a ja
odetchnęłam z ulgą.
- Nie rób wstydu – odezwałam się
od razu do Louisa, a on uśmiechnął się, pokazując zęby
- Nie robię sobie wstydu. Wszyscy
mnie tu znają. Ciebie w zasadzie też.
- Nie prawda! – Okay. Naprawdę
mnie to zdziwiło. Skąd niby mieliby mnie znać?
- Kyle ciągle o tobie mówi. Jeśli
chcesz, umówię was, serio. To żaden problem. KYLE!
- Nie podoba mi się Kyle! To nie dla
niego tu przychodzę! – powiedziałam prawie tak głośno jak on. Zdecydowanie za
głośno
- Oh, tak? Kto w takim razie? – I
tutaj mnie miał.
- Już wiesz kto. Dlaczego mnie
dalej ciśniesz? – zapytałam, nie patrząc mu w oczy.
- Bo chcę to usłyszeć. Poza tym,
tak uroczo się rumienisz. Okay, okay, w porządku. Chodźmy.
I po prostu złapał swoją gitarę i
pociągnął mnie za sobą.
- Hej! Gdzie idziemy?
- Po prostu. Na spacer. Jak to
przyjaciele – odpowiedział jakgdyby nigdy nic.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale
nie jesteśmy przyjaciółmi. Właściwie to w ogóle się nie znamy! – byłam już
naprawdę skonfundowana.
- Nie mów, że ci to nie odpowiada
– zaśmiał się i pokazał zęby – przestań, przecież nie jestem jakimś zboczonym
stalkerem, który ma wszystkie twoje zdjęcia z dzieciństwa
- A skąd mam wiedzieć? –
zapytałam, coraz bardziej przerażona. On już chyba to zauważył
- W porządku. Po prostu chcę cię
poznać, okay? – zapewnił, całkowicie zmieniając ton.
- Okay – uśmiechnęłam się
- Może okay będzie naszym zawsze?
- Boże, musiałeś? To takie…
tandetne
- Sorry – Okay, jego uśmiech
znacznie lepiej wygląda z bliska – żarty się mnie dziś trzymają.
Zaśmiałam się lekceważącym tonem.
- A tak serio – zaczął, naprawdę
poważnie, co tak bardzo mi do niego nie pasowało – Co jest we mnie takiego? No
wiesz… Wiesz o co mi chodzi… - zaśmiał się i wyglądało na to, że naprawdę
zabrakło mu słów
- Tak, ale… nie bardzo wiem, co
powiedzieć. To… twój głos, sama nie wiem, jakoś tak rozpływam się jak go
słyszę, po prostu.
- Mój głos? Ten głos?
Well, you
done done me and you bet I felt it
I tried to be chill but you're so hot that I melted
I fell right through the cracks
Now I'm trying to get back
Before the cool dawn run out
I'll be giving it my bestest
And nothing's gonna stop me but divine intervention
I reckon, it's again my turn
To win some or learn some
But I won't hesitate, no more, no more
It cannot wait, I'm yours!
I tried to be chill but you're so hot that I melted
I fell right through the cracks
Now I'm trying to get back
Before the cool dawn run out
I'll be giving it my bestest
And nothing's gonna stop me but divine intervention
I reckon, it's again my turn
To win some or learn some
But I won't hesitate, no more, no more
It cannot wait, I'm yours!
Well,
open up your mind and see like me
Open up your plans and damn you're free
Look into your heart and you'll find love, love, love, love
Listen to the music of the moment, people dance and sing
We're just one big family
And it's our God-forsaken right to be loved, loved, loved, loved, loved…
Open up your plans and damn you're free
Look into your heart and you'll find love, love, love, love
Listen to the music of the moment, people dance and sing
We're just one big family
And it's our God-forsaken right to be loved, loved, loved, loved, loved…
Uff, napisane.
Wiem, że jest króciutki, naprawdę jestem zachwycona tym imaginem, jest chyba moim ulubionym dotychczas. Uwielbiam takie niedokończone opowieści, czy to książka, czy opowiadanie, dlatego, że czytelnik może sam sobie obmyślić zakończenie. Naprawdę! Czasem mam ochotę skończyć książkę 30 stron wcześniej, bo tam według mnie powinna się skończyć. Bo mogłabym zakończenie wymyślić sama, a wtedy byłoby idealne.
Więc teraz, możecie być pewni, że ode mnie będzie się pojawiać dużo imaginów, właśnie takich jakby niedokończonych.
Jeśli macie takie życzenie, możecie napisać, jakie byłoby idealne zakończenie tego imagina, ba! byłabym zachwycona, jakby ktoś napisał własną interpretację zakończenia, chociażby w kilku zdaniach.
LOVE, ARIEL